Krwawy zamach bombowy w Stambule
Szesnaście osób zginęło a ponad 150 zostało rannych w niedzielnym zamachu bombowym w Stambule. To najkrwawszy atak terrorystyczny w Turcji od ponad 5 lat. Władze podejrzewają, że stoją za nim kurdyjscy separatyści. Do zamachu doszło w niedzielę wieczorem (ok. godziny 22:00) na zatłoczonej pieszymi ulicy w dzielnicy Gungoren. Najpierw eksplodowała niewielka bomba ukryta w koszu na śmieci naprzeciwko miejscowego banku. Gdy kilka minut później na miejsce wybuchu zbiegł się tłum gapiów, eksplodował drugi, znacznie potężniejszy, ładunek. Tłum został dosłownie zmasakrowany. Szesnaście osób zginęło a ponad 150 zostało rannych.
Z dotychczas uzyskanych informacji wynika, że wśród ofiar nie ma cudzoziemców.
Tureckie władze podejrzewają, że za zamachem stoją kurdyjscy separatyści. Stosowanie małej bomby na przynętę jest bowiem jedną z ulubionych metod kurdyjskich terrorystów. Miałby być to też odwet za ostatnie naloty tureckiego lotnictwa na bazy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku.
Na wieść o tym, że atak mógł być zorganizowany przez separatystów mieszkańcy Gungoren zaczęli wywieszać w oknach tureckie flagi.
Nie wykluczone jednak, że za atak odpowiedzialne są inne organizacje, np. fundamentaliści islamscy. W listopadzie 2003 r. w serii samobójczych zamachów bombowych zabili oni w Stambule ponad 60 osób.
Prezydent Turcji Abdullah Gul w najostrzejszych słowach potępił zamach oświadczając, że wskazuje on na bezwzględność i moralną nędzę sprawców. Wtórował mu premier Recep Tayyip Erdogan, który oświadczył, iż zamach tylko wzmacnia determinację Turcji w walce z terroryzmem.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iht.com