UE/ Państwa członkowskie dyskutują o uposażeniu przyszłego unijnego prezydenta
W UE rozpoczęła się debata o niektórych politycznych konsekwencjach nowego traktatu - o biurze przyszłego prezydenta, rozmiarach i kształcie korpusu dyplomatycznego oraz podziale wpływów na regularnych ministerialnych spotkaniach w Brukseli.
Podczas spotkania Komisji Europejskiej, ambasadorowie Unii dyskutowali o prawdopodobnej pensji oraz liczbie personelu przyszłego prezydenta. Prezydent UE to nowe funkcja przewidziana w Traktacie Lizbońskim, który w wyniku ratyfikacji przez wszystkie państwa członkowskie ma wejść w życie 1 stycznia 2009 r.
Rozmowy miały charakter "bardzo abstrakcyjny i ogólny", powiedział ambasador z Komitetu Stałych Przedstawicieli (COREPER). Uznano, że przyszły prezydent Unii , którego funkcje zostaną zdefiniowane na następnych spotkaniach, będzie traktowany w taki sam sposób jak przewodniczący Komisji Europejskiej. Oznacza to, ze wypłata przyszłego prezydenta wyniesie 270 tys. euro, otrzyma on również samochód z szoferem i służbę domową w liczbie 20 osób.
Bez odpowiedzi pozostaje pytanie o wysokość dodatkowego budżetu na obsługę unijnej służby dyplomatycznej oraz kwestia powiązania jej zarówno z państwami członkowskimi, jak i Komisją Europejską. Szczególnie ta ostatnia sprawa ma duże znaczenie polityczne - niektorzy europarlamentarzyści, a nawet kilka państw członkowskich, wyrażą zanipokojenie, iż w wypadku braku pełnego zaangażowania Komisji, służba dyplomatyczna może pozostać narzędziem w ręku dużych państw.
Rozmowy te odbyły się w czasie, kiedy tylko 9 spośród 27 państw członkowskich ratyfikowało Traktat Lizboński.
Na postawie: euobserver.com, europa.eu, bbc.co.uk