Wielka Brytania: biznesmen chce oczyścić własne podwórko z marnotrawstwa
W brytyjskiej debacie na temat cięć w wydatkach rządowych zabrał ostro głos jeden z najbardziej wpływowych biznesmenów w kraju. Sir Philip Green oświadczył, że rząd musi zacząć od oczyszczenia własnego podwórka z niewiarygodnego marnotrawstwa.
Koalicyjny rząd w Londynie poprosił Sir Philipa Greena, aby zbadał wydatki departamentów rządowych, systemy zakupów, zamówień i wewnętrznych rozliczeń. Lakoniczny biznesmen sporządził zaledwie 30-stronicowy raport, ale prezentując swoje obserwacje telewizji BBC nie przebierał w słowach: "Nie da się prowadzić niczego, ani rządu, ani biznesu, bez kontroli wydatków. A oni nawet nie wiedzą ile idzie rocznie na podróże. Najpierw mówią mi 2 miliardy funtów, za tydzień - 500 milionów, po tygodniu znów - 760 milionow...zdaje się. W końcu zadzwonili do dostawców, żeby się od nich dowiedzieć. Albo hotele. Rząd zapłacił za 400 tysięcy dób hotelowych w Londynie, czy oni nie słyszeli o wideokonferencjach?"
Sir Philip Green, właściciel kilku sieci handlowych, uważa, że rząd może od zaraz zaoszczędzić dalsze 2 miliardy funtów odbierając biurokratom służbowe karty kredytowe. Ich dzienny limit wydatków to tysiąc funtów, a takich kart wydano 130 tysięcy. Sir Philip Green nie może wyjść ze zdumienia, jak beztrosko wyrzucał pieniądze poprzedni rząd Partii Pracy: "To jest po prostu... nie do przyjęcia!"