Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Adam Wielomski: Siła autosugestii


12 styczeń 2009
A A A

Konflikt o ceny gazu eksportowanego przez Rosję do Ukrainy musiał doprowadzić – jak to u nas zwykle bywa – do wybuchu antyrosyjskich obsesji wyrażanych przez polityków niepodległościowej lewicy.

Ponieważ od pewnego czasu wyrazicielem tej linii jest Prezydent Lech Kaczyński, to nie dziwne, że właśnie z jego ust usłyszeliśmy jak wyglądają polityczne rezultaty tego paroksyzmu.

Wszyscy dobrze wiemy, że Lech Kaczyński bardzo chciałby podpisać Traktat Lizboński a nie czyni tego jedynie z powodu zagalopowania się przez PiS w licytacji na patriotyzm z PO, gdzie PiS – incydentalnie – przybrało pozę „obrońcy suwerenności narodowej”. Co gorsza, wybór Obamy na Prezydenta USA bardzo skomplikował pisowską koncepcję opierania się procesom integracji europejskiej w oparciu o strategiczny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Ta nieszczęsna amerykańska elekcja zbiegła się poza tym z wojną rosyjsko-gruzińską, a teraz konfliktem rosyjsko-ukraińskim, związanym z podkradaniem przez spadkobierców Bandery rosyjskiego gazu. Z jednej więc strony Lech Kaczyński poczuł słabnące poparcie ze Stanów Zjednoczonych, z drugiej zaś oddech rosyjskiego niedźwiedzia.

Nie mam żadnych wątpliwości, że główną przesłanką polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego jest antypatia do Rosji. To właśnie nazbyt pogłębiona lektura romantycznych poetów i pism Marszałka pchnęła Kaczyńskich w ramiona amerykańskie. To ten strategiczny sojusz – uwieńczony podpisaniem umowy w sprawie Tarczy – dawał także Kaczyńskim siłę podtrzymującą ich niezdecydowanie wobec Traktatu Lizbońskiego. Ale gdy w Białym Domu zabrakło neokonserwatystów, a czasy „wielkiej smuty” i pijaczkowato-liberalnych rządów w Moskwie się skończyły, polityka Kaczyńskich kompletnie zbankrutowała. Poczuli, że wystawiają Polskę w pozycji sam na sam przeciwko Rosji i że konflikt taki muszą przegrać. Lech Kaczyński jest w panice, o czym świadczy jego ostatnia wypowiedź z 10 stycznia: "Rosja może zaatakować nas z bliskiej odległości, co pokazała niedawno w Gruzji, tarcza od takich ataków nie chroni. To sprawa naszego wysiłku obronnego i całego NATO, a także UE". Wypowiedź oczywiście jest fałszywa, gdyż UE nie ma charakteru obronnego, lecz polityczno-ekonomiczno. UE nikogo nie obroni, gdyż nie posiada „unijnych” rakiet przeciwlotniczych. Ta wypowiedź wskazuje raczej na panikę Pałacu Prezydenckiego. Śmiem przypuszczać, że Pan Prezydent naprawdę wierzy, że Rosja zagraża nam militarnie. Tak oczywiście nie jest, ale jest faktem, że polityka naszego Prezydenta wyraźnie zmierza do tego aby taką agresję spowodować, co stanowiłoby oczywisty „dowód”, że Rosja Polski nienawidzi.

Autosugestia doprowadziła lewicę niepodległościową do przerażenia wizją agresji rosyjskiej. Gdzie znaleźć sojusznika, skoro USA będą prowadzić politykę izolacjonistyczną? Faktycznie, zostaje tylko zdjąć buty, założyć worek, posypać łysinkę popiołem i błagać przywódców unijnych o wybaczenie. Jak wybłagać to przebaczenie? Ano podpisać Traktat. I oto Lech Kaczyński ogładza, że jest zadowolony z Traktatu Lizbońskiego: „Osiągnęliśmy wszystkie cele poza pierwiastkowym systemem liczenia głosów. Moi partnerzy do dziś mówią, że szczyt w Brukseli z czerwca był polskim sukcesem, ale w Polsce nie potraktowano mnie jako zwycięzcy. (…) System pierwiastkowy wysuwaliśmy pod koniec negocjacji tylko taktycznie, bo wiedzieliśmy, że ta propozycja nie ma szans. Przeciw było 26 krajów. Udało się nam także przedłużyć do 2017 r. korzystny dla Polski traktat nicejski, a dziesięć lat w historii UE to bardzo dużo. (…) Podstawową płaszczyzną odniesienia mojej polityki jest Unia. A podstawowym celem – wzmocnienie pozycji Polski w Unii".

Prezydent uznał, że Traktat Lizboński ma 70% szans aby wejść w życie, tym samym sugerując, że zapewne go podpisze. I oto mamy skutki polityczne autosugestii. Rosja oczywiście nie zagraża nam militarnie, oddziela nas od tego kraju wielki bufor w postaci Białorusi i Ukrainy, mimo to nasz Prezydent panicznie boi się, że „wstąpi na działo i spojrzy na pole”, gdzie będzie „dwieście armat grzmiało”; boi się, że zobaczy jak „wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota/ Długą czarną kolumną, jako lawa błota, /Nasypana iskrami bagnetów”.

Niepodległościowa lewica obawia się, że po 20 latach przerwy znowu trafimy do sowieckiego kołchozu. Bajka, bo w Rosji nie ma już ani komunizmu, ani KGB. Wystarczy, że kołchoźnicy z Brukseli rzucą hasło „unijna polityka energetyczna” i Prezydent podpisze Traktat, który ustanowi autentyczny kołchoz. Takie są skutki politycznej obsesji.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora.

Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach portalu konserwatyzm.pl Przedruk za zgodą autora.