Adam Wielomski: Sojusz z Rosją?
- Adam Wielomski
Wyraziłem niedawno myśl, że jedną z możliwych hipotetycznie wersji polskiej polityki zagranicznej jest sojusz z Rosją. Myśl tą domorośli dyplomaci uznali za „agenturalną”, ale znaleźli się i tacy, którzy uznali, że przynajmniej teoretycznie jest to jedna z alternatyw. Swoim Czytelnikom obiecałem, że myśl tę rozwinę.
Jeśli ktoś uważa, że samo rozważanie takiej kwestii świadczy o „agenturalności”, może nie czytać tekstu dalej…
Zaznaczam, że są to rozważania wyłącznie akademickie, gdyż polska klasa polityczna – wychowana na Mickiewiczu i Słowackim – odrzuca taką teoretyczną choćby możliwość, wybierając z góry antyszambrowanie w Brukseli (PO i SLD) lub Waszyngtonie (PiS) i widząc w Rosji „egzystencjalnego wroga”.
Racjonalność sojuszu z Rosją wynika z naszych lęków. Jeśli się kogoś boimy i szukamy przed nim obrony, to zawsze trzeba rozpatrzyć, czy nie prościej się z nim dogadać? Na przeszkodzie takim rozważaniom stoi historia: Konfederacja Barska, rozbiory, powstania, 17 września, Katyń, NKWD itd. Wszystko to prawda, ale to nie są kategorie polityczne roku 2008. To są dobrze znane fakty z przeszłości. Panuje u nas irracjonalne przekonanie, że Rosja jest prostą kontynuacją ZSRR. Oczywiście, polityczne „kadry” współczesnej Rosji wywodzą się z tych szemranych kręgów, ale to zupełnie inna epoka! Cechą charakterystyczną polityki radzieckiej była ideologizacja i niszczenie podmiotów politycznych z powodu wyznawania przez nie innych poglądów. Był to klasyczny polityczny gnostycyzm, wymagający unicestwienia „herezji” i „pogaństwa”. Ale dzisiejsza Rosja taka nie jest. Paradoksalnie to Rosja prowadzi dziś najbardziej aideologiczną politykę, szukając sprzymierzeńców i oznaczając wrogów wedle standardów zupełnie aideowych. Rosja nie niesie światu ani demokracji, ani praw człowieka. Prowadzi bardzo racjonalną politykę mocarstwową, opartą na racjonalnie pojętych interesach.
Dlatego właśnie ewentualny sojusz z Rosją nie oznaczałby odbudowy PZPR, SB, kierowania przez rosyjskich generałów polską armią, konieczności przebudowy systemu gospodarczego czy propagowania „ateizmu naukowego”. Rosja jest zainteresowana tym jaką prowadzimy politykę zagraniczną, a nie naszymi sprawami wewnętrznymi. Dzieje się tak, gdyż Rosja jest krajem aideologicznym.
Czy Rosja zagraża Polsce próbując odbudować imperium? Po pierwsze, Rosja odbudowuje imperium w granicach dawnego ZSRR, tam gdzie istnieje duża rosyjskojęzyczna mniejszość. W Polsce takiej mniejszości nie ma i obawy, że Rosja zażąda Lubelszczyzny są utopijne. Po drugie, w sposób radykalny zmieniła się sytuacja geopolityczna. Zauważmy, że Rosja – poza kawałeczkiem dawnych Prus Wschodnich – przestała być sąsiadem Polski. Dzieli nas Białoruś i Ukraina. Rosja dąży do ich uzależnienia, ale nie do wchłonięcia. Oznacza to, że dzieli nas od Moskwy „kordon sanitarny”, w związku z czym z natury rzeczy zainteresowanie Rosji naszym krajem musi być mniejsze niż niegdyś. Pamiętajmy także, że wrogiem Rosji przestała być Europa i Polska nie jest już postrzegana jako pole bitwy. Dziś wrogiem tym są Stany Zjednoczone.
Teraz korzyści z takiego ewentualnego sojuszu: możemy wyjść z „socjalistycznego kołchozu”, czyli Unii Europejskiej; możemy po preferencyjnych cenach kupować surowce i liczyć na niskie taryfy celne przy eksporcie naszych produktów; przede wszystkim zaś możemy urządzić nasz kraj nie oglądając się na standardy „europejskie”, „demokratyczne” i „prawo-człowiecze”. Nie ukrywam, że ta ostatnia rzecz jest dla mnie wartością najważniejszą, a możliwą ze względu na aideologiczny charakter polityki rosyjskiej.
Czy w takim ewentualnym sojuszu Polska byłaby wasalem, takim PRL-bis? Nie, musiałaby jedynie uzgadniać swoją politykę zagraniczną z Moskwą (tak jak Kaczyńscy uzgadniają z Waszyngtonem, a Tusk z Berlinem). Polska nie graniczy praktycznie z Rosją, a więc wasalizacja jest niemożliwa. Poza tym różnica potencjału pomiędzy Polską a Rosją jest zdecydowanie mniejsza niż między PRL a ZSRR. Polityka prorosyjska nie wynikałaby z narzucenia nam ekipy rządzącej przez radzieckie czołgi, lecz z naszego własnego wyboru politycznego. To byłby rzeczywisty sojusz. Oczywiście, Rosja byłaby tu silniejszym partnerem, ale teraz też Niemcy i USA to silniejsi partnerzy naszej dyplomacji.
Ale zaznaczam raz jeszcze: mam świadomość tego, że sojusz taki jest zupełnie niemożliwy. Wielkie odwrócenie sojuszy Francji w XVIII wieku (zamiana sojusznika z Prus na Austrię) nie została zrozumiana przez ulicę i była jedną z przyczyn Rewolucji 1789 roku. Demokracje nie kierują się politycznym rozumem, ale fobiami. Do racjonalnej decyzji trzeba ośrodka politycznego, który nie obawia się opinii publicznej.
Tekst ukazał się pierwotnie na łamach portalu konserwatyzm.pl. Przedruk za zgodą autora.