Andrzej Szczęśniak: Polskie inwestycje w Iraku czyli austriackie gadanie
- Andrzej Szczęśniak
Polskie firmy naftowe nie wzięły udziału w staraniach o wejście inwestycyjne w irackie pola naftowe. Ogłoszony przez irackie ministerstwo ropy naftowej przetarg na udział w wydobyciu wyłonił 35 firm, jednak żadnej polskiej. Jakże mogłoby być inaczej, skoro ani państwo ani firmy nie starają się o to.
Przede wszystkim brakowało politycznego wsparcia dla wykorzystania możliwości podziału tego tortu. Generalnie - polscy politycy nie widzą potrzeby prowadzenia polityki, która walczy o nasze przyziemne, gospodarcze sprawy. Chętnie uprawiają politykę "czystą", w której nie ma miejsca na zabiegi o zdyskontowanie naszych atutów na korzyści gospodarcze. Relacjonowano mi starania największej polskiej firmy o obronę ich interesów w czasie wizyty premiera Tuska w Moskwie. Wysoki urzędnik MSZ stwierdził, że "my nie zajmujemy się sprawami pojedynczych firm".
Sektor naftowy może działać tylko przy wsparciu państwa. Bez lobbingu politycznego, dobrej dyplomacji, w Iraku niewiele zdziałamy. Po tylu politycznych zapowiedziach i obietnicach ze wszystkich politycznych stron (od SLD, przez PiS... Radosław Sikorski jeszcze jako PiS-owski minister obrony zapowiadał, że będziemy wydobywać iracką ropę..., po PO) aktywność polityków można określić jako "austriackie gadanie" - wiele się mówi nic się nie robi. [1]
Dawid Piekarz, rzecznik PKN Orlen, w programie TVN24 [2] wyjaśnia, że "PKN Orlen dopiero zaczyna budowę swoich kompetencji, jeżeli chodzi o wydobycie", dlatego koncern nie zdecydował się na ubieganie się o licencję w tym "maksymalnie trudnym regionie świata".
Oczywiście, że niebezpiecznym. Od inwazji na Irak w 2003 roku było tam:
- 650 osób z sektora naftowego zostało zabitych, zranionych lub porwanych,
- 600 razy atakowano rurociągi
- 60 razy rafinerie były celem uderzeń i sabotażu
500 razy atakowano cysterny.
Nie jest to łatwy teren. Wejść tam mogą jedynie duże doświadczone w ciężkim terenie firmy, które mogą liczyć na wsparcie sowich rządów. Polskie firmy nie spełniają tych warunków.
Dawid Piekarz przyznał również, że "Orlen uczy się nieco za późno".
Zgoda, ale gdyby tylko tak było, byłoby całkiem nieźle. Problem polskiego sektora naftowego (i gazowego) polega na tym, że plany, projekty i zdobyte kompetencje są marnowane przez politykę. Przykład wydobycia ropy naftowej jest tutaj doskonały.
Orlen w 2005 roku przygotował strategię wejścia w wydobycie ropy. Na początku roku 2006 potwierdził to dobitnie, pokazując, jakie pieniądze przeznaczy, kiedy popłynie pierwsza ropa z własnych złóż. Wystarczy popatrzeć na ówczesne plany:
Strategia konserwatywna, nic z hurra optymizmu. Jednak preferencje się zmieniły. Zapadła decyzja o "strategicznym sojuszu z Litwą" i "ratowaniu rafinerii w Możejkach przed Rosjanami". I cały plan wziął w łeb. Z prostego powodu: koszty zaangażowania są tak duże, że nie ma środków na inne plany. W związku z tym w aktualizacji strategii z 2007 roku (tylko półtora roku później) wydobycie zniknęło z panów strategicznych. I to pomimo ogłoszonego przez rząd "programu dla sektora", gdzie podkreślano wagę posiadania przez polskie przedsiębiorstwa własnych złóż, jako element "bezpieczeństwa energetycznego".
Przypisy:
[1] "austriackie gadanie" - mówienie rzeczy pozbawionych znaczenia, bzdury, brednie. Frazeologizm pochodzący z czasów zaborów, nawiązujący do parlamentu austriackiego, gdzie posłowie nie mieli ograniczonego czasu na wypowiedź, toteż mówili dużo, ale nie zawsze sensownie.
[2] www.tvn24.pl
Tekst ukazał się pierwotnie na Blogu Paliwowym szczesniak.pl. Publikacja za zgodą autora.