Jakub Budohoski: Koniec broni kasetowej?
Na początku grudnia w Oslo zostanie otwarta do podpisu konwencja o broni kasetowej. Większość państw NATO i UE jest przychylna i zapowiada, że zniszczy swoje zapasy oraz zaprzestanie jej produkcji i stosowania. Na tej liście brak jednak Polski.
Problem broni kasetowej
Co łączy Nangar Khel i Oslo? Broń kasetowa. W okolicach tej pierwszej – wioski w południowo-wschodnim Afganistanie – prawie rok temu, po seriach z karabinu maszynowego, spadły granaty moździerzowe kaliber 60 mm. W wyniku ataku zginęło sześć osób. Tylko sześć! Z niektórych relacji wynika bowiem, że polscy żołnierze początkowo otrzymali rozkaz użycia moździerza kaliber 98 mm, do którego posiadali jedynie amunicję kasetową. Gdyby rozkaz został wykonany, moglibyśmy dzisiaj mówić nie o sześciu ofiarach, a – sześćdziesięciu.
Broń kasetowa działa bowiem w ten sposób, że z dużych rozmiarów bomby lub pocisku, w trakcie lotu, uwolnione zostają małe ładunki wybuchowe (wielkości puszki coca-coli). W zależności od modelu, w pojemniku (tzw. kasecie) znajdować się może od kilkudziesięciu do nawet ponad sześciuset sztuk takiej amunicji, która wybuchać powinna przy kontakcie z ziemią. Jedna bomba lub pocisk potrafi więc obrzucić mniejszymi ładunkami wybuchowymi ogromny obszar, przy czym większość modeli zawiera amunicję spadającą w sposób niekontrolowany. Jest to więc broń nieprecyzyjna, której stosowanie na obszarach zamieszkałych, w praktyce, musi pociągać za sobą liczne ofiary. Już sam ten fakt sprawia, że używanie broni kasetowej na zamieszkałych obszarach jest nie tylko niemoralne, ale i wysoce kontrowersyjne z punktu widzenia obowiązującego Międzynarodowego Prawa Humanitarnego (przede wszystkim: Protokołów dodatkowych I i II z 1977 r. do Konwencji Genewskich z 1949 r.). Nie trzeba dodawać, że jest to broń bardzo ceniona przez wojskowych i uznawana za niezwykle skuteczną i przydatną w walce z rozproszonymi siłami wroga.
Największe zło broni kasetowej polega jednak na tym, że zbiera ona swoje żniwo wśród ludności cywilnej jeszcze długo po ustaniu konfliktu. Amunicja bowiem często nie wybucha przy kontakcie z ziemią i pozostaje aktywna, zalegając w ziemi, w trawie, czy w ruinach. Przybiera ona więc, po zrzuceniu, rolę de facto min przeciwpiechotnych. Niewybuchy są na tyle liczne i niewielkie, że odnalezienie i usunięcie ich jest procesem bardzo czasochłonnym i kosztownym. Ciekawe kształty i kolory amunicji przyciągają również dzieci, które podnoszą ją, biorąc za coś zupełnie niegroźnego.
W ten sposób ofiarami broni kasetowej padają zwykli ludzie, usiłujący powrócić do normalnego życia, po ustaniu konfliktu zbrojnego. Pola uprawne leżą odłogiem, bo strach się do nich zbliżyć. Ci zaś, którzy – zmuszeni sytuacją materialną – decydują się na ryzyko, często giną lub kończą jako kaleki, niezdolni do zapewniania wyżywienia swojej rodzinie.
Konwencja. Obecni i nieobecni
W związku z powyższym, w Oslo, na początku grudnia br. odbyć się ma konferencja oraz ceremonia podpisania konwencji o broni kasetowej, nad którą prace rozpoczęto półtora roku temu, w ramach tzw. Procesu z Oslo. Ten wynegocjowany 30 maja br. dokument zakazuje użycia, posiadania, produkcji oraz składowania broni kasetowej. Nakłada on ponadto na sygnatariuszy obowiązek oczyszczenia terenów skażonych niewybuchami, udzielenia pomocy ofiarom oraz zniszczenia istniejących składów. Co istotne, konwencja dotyczy w praktyce niemal wszystkich rodzajów tej broni.
Do wejścia traktatu w życie wymagana jest jego ratyfikacja przez co najmniej trzydzieści państw. Nie powinno być z tym problemu, biorąc pod uwagę fakt, że w Dublinie ostateczny tekst uzgodniony został przez ponad sto delegacji. Są wśród nich państwa-ofiary broni kasetowej, jak: Angola, Chorwacja, Kambodża, Laos, czy Serbia. Związanie się Konwencją zapowiedziała również większość członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym: Belgia, Dania, Francja, Holandia, Kanada, Niemcy, Norwegia, czy nawet – Wielka Brytania. Warto wymienić również Stolicę Apostolską; sam Benedykt XVI wypowiadał się na ten temat wielokrotnie. Wielki wkład w zainicjowanie debaty na temat broni kasetowej i opracowanie Konwencji miały pozarządowe organizacje, zajmujące się prawami człowieka i ochroną ofiar konfliktów zbrojnych, skupione w Cluster Munitions Coalition (CMC). W skład Koalicji wchodzą zarówno wielkie, międzynarodowe organizacje (Amnesty International, Human Rights Watch, International Campaign Ban Landmines – laureat pokojowej nagrody Nobla w 1997 r.), jak i te działające lokalnie.
Powyższa lista ujawnia oczywiście wielkich-nieobecnych: Rosję i USA. Są to państwa, które składują, produkują i używają broń kasetową w dużych ilościach. Mają więc swoje interesy w tym, żeby w najbliższej przyszłości nie wiązać się podobnym traktatem. Są one na tyle silne i asertywne, że mogą sobie pozwolić na negatywne dla ich wizerunku w świecie konsekwencje takiego zachowania. Ich nieobecność nie powinna jednak osłabiać wiary w sens zakazu broni kasetowej i samego traktatu. Historia tzw. Konwencji Ottawskiej – zakazującej min przeciwpiechotnych – pokazuje, że z czasem nawet państwa, które nie związały się podobnym dokumentem, postępują coraz bardziej w zgodzie z jego postanowieniami. Nawet ci najpotężniejsi bowiem nie mogą w nieskończoność stosować metod, które zostały potępione przez większość społeczności międzynarodowej. Dotyczy to zwłaszcza państw demokratycznych, w których opinia publiczna jest w stanie wymóc wiele na rządzących.
Stanowisko Polski
Lista zwolenników Konwencji o broni kasetowej ujawnia jeszcze jednego nieobecnego: Polskę. Oficjalne komunikaty MSZ w tej sprawie są – oczywiście – bardzo dyplomatyczne. Padają zapewnienia, że RP traktuje problem broni kasetowej bardzo poważnie i śledzi z uwagą Proces z Oslo. Ponadto – jak zapewnia MSZ – polska delegacja aktywnie uczestniczy w pracach nad nowym protokołem do Konwencji o niektórych broniach konwencjonalnych (CCW) z 1980 r. Przedstawiciele Polskiego Czerwonego Krzyża, który – w ramach działającego przy Zarządzie Głównym PCK, Ośrodka Upowszechniania Międzynarodowego Prawa Humanitarnego – prowadzi kampanię na rzecz przystąpienia przez Polskę do Konwencji, zwracają jednak uwagę na pewne niuanse. Wskazują mianowicie, że proces w ramach CCW nie ma jasno określonego celu, a główne skrzypce grają w nim państwa, które produkują i używają broń kasetową. Pojawia się więc uzasadniona obawa, że zmiany CCW służyć mają jedynie politycznemu ratowaniu twarzy państw, które w najbliższym czasie z broni kasetowej nie zrezygnują.
Warszawa nieprzypadkowo angażuje się właśnie w proces w ramach CCW, zamiast Procesu z Oslo. Polska nie tylko składuje i stosuje broń kasetową, ale również ją produkuje. Zaangażowany jest w to zarówno kapitał prywatny, jak i Skarb Państwa. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w Wojskowej Akademii Technicznej trwają prace nad nowymi modelami. Polska składuje również stare typy broni kasetowej, produkcji radzieckiej. Ponadto, o czym była już mowa, broń kasetowa jest niezwykle ceniona przez wojskowych i z pewnością stanowi element taktyki walki z partyzantami na misjach zagranicznych, jak choćby w Afganistanie.
Co naprawdę się opłaca?
Warszawa ma więc realne interesy w niewiązaniu się całkowitym zakazem. Są to interesy zarówno finansowe (ze sprzedaży wyprodukowanej broni), jak i polityczne oraz wojskowe. Trudno dziwić się rządowi, że bierze je pod uwagę. Należałoby jednak rozważyć także argumenty za przystąpieniem do Konwencji, lub inaczej – przeciw nieprzystępowaniu do niej. Do stracenia jest bowiem coś znacznie bardziej cennego, niż czysta gotówka – wizerunek. Zanosi się na to, że Polska będzie jednym z nielicznych państw UE i NATO, które do traktatu nie przystąpią. Co więcej – jeżeli informacje o trwających pracach nad nowymi modelami potwierdzą się – Polska będzie w przyszłości produkować własne, „udoskonalone” typy broni kasetowej. Czy na tysiącach niewybuchów, które zbierać będą w przyszłości żniwo wśród cywilów, widnieć będzie napis „made in Poland”? Czy po to kolejne rządy po 1989 r. pielęgnowały wizerunek Polski, jako kolebki Solidarności i symbolu walki o podstawowe prawa człowieka?
Powyższe apele brzmieć mogą nieco górnolotnie, ale kreowanie pozytywnego wizerunku państwa nie jest jakimś naiwnym, idealistycznym pomysłem. W dzisiejszym, „rządzonym przez media” świecie, image państwa przekłada się, w dłuższej perspektywie, na miliardy Euro zagranicznych inwestycji oraz ułatwia porozumiewanie się i zawieranie kompromisów z przedstawicielami innych państw – zwłaszcza w UE. Czyż nie z podobnych powodów Donald Tusk odmówił uczestniczenia w ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie? Powyższa decyzja premiera z pewnością nie wpłynęła korzystnie na wymianę handlową pomiędzy ChRL a RP. Niemniej jednak uznano, że legitymizowanie, naruszającego podstawowe prawa człowieka, reżymu w Pekinie i psucie sobie w ten sposób wizerunku, może być dla Polski grą nie wartą świeczki.
Należy również mieć na uwadze inne - poza poczuciem obowiązku dbania o dobry wizerunek państwa - powody, dla których większość zachodnich partnerów Polski zamierza przystąpić do Konwencji o broni kasetowej. Naiwnością byłoby sądzić, że ich przywódcy podjęli decyzje mając na względzie los niewinnych cywilów w odległych zakątkach świata. Wśród zwolenników są bowiem państwa, które w przeszłości broń kasetową składowały, produkowały i stosowały – choćby Francja i Wielka Brytania. Przywódcy zostali po prostu zmuszeni do takiego działania przez opinię publiczną w swoich krajach. Jakakolwiek inna decyzja z ich strony oznaczałaby bowiem prezent polityczny dla opozycji i krok w kierunku przegrania kolejnych wyborów. Niezaprzeczalny w tym wkład organizacji pozarządowych, które zwracały uwagę obywateli na niehumanitarność broni kasetowej i inicjowały debatę publiczną. Niezaprzeczalna również mądrość polityków, którzy potrafili zdefiniować interesy swoich państw, ugrupowań politycznych i swoje własne.
To prawda, że społeczeństwo polskie, w porównaniu z zachodnimi, nadal wciąż stosunkowo niewiele uwagi poświęca problemom praw człowieka na świecie. Chwalebne wyjątki dotyczą być może sytuacji u bezpośrednich sąsiadów Polski – Ukrainy w czasie tzw. Pomarańczowej rewolucji oraz Białorusi. Trudno się więc dziwić, że problem broni kasetowej nie jest tematem numer jeden w wieczornych wydaniach serwisów informacyjnych. Paradoksalnie sytuacja taka może stwarzać szansę dla polityków i ugrupowań na zagospodarowanie wolnej przestrzeni i zaistnienie na scenie, bądź podreperowanie sondaży. Sprawa Nangar Khel pokazała częściowo, że los ludności cywilnej w trakcie konfliktu zbrojnego może być tematem nośnym, także w Polsce. Jest więc potencjał, a społeczeństwo polskie – siłą rzeczy – będzie coraz bardziej przypominać te zachodnie, również w kwestiach tematów debaty publicznej. Pytanie tylko, kto i kiedy ten potencjał wykorzysta na swoją korzyść.
Linki i źródła:
Polski Czerwony Krzyż - Polska Kampania na Rzecz Zakazu Min Przeciwpiechotnych i Broni Kasetowej
Cluster Munitions Coalition
Human Rights Watch
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża
www.icrc.org/Web/Eng/siteeng0.nsf/htmlall/section-ihl-cluster-munition