Kolejny konflikt na linii prezydent - szef MSZ
Nastąpiło kolejne tąpnięcie w stosunkach pałacu prezydenckiego z ministerstwem spraw zagranicznych. Prezydent Kaczyński ma bowiem za złe ministrowi Sikorskiemu, iż ten nie poinformował go o planach swej wizyty na Białorusi. Radosław Sikorski udał się na Białoruś (konkretnie do Wiskuł nieopodal Brześcia) na zaproszenie swego białoruskiego odpowiednika, Siergieja Martynowa. Piątkowa (12.09.) wizyta uznana została za sygnał ocieplenia stosunków polsko-białoruskich oraz próbę wysondowania stanowiska administracji Aleksandra Łukaszenki przed zaplanowanym na 15 września w Brukseli spotkaniem szefów dyplomacji państw UE.
Ostatnia wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych na Białorusi miała miejsce w 2004 r.
Minister Sikorski już kilka dni wcześniej wzywał do zniesienia sankcji wobec Białorusi wskazując, iż „w porównaniu z Kubą Białoruś, choć wciąż daleka od naszych standardów, jest reżimem mniej restrykcyjnym, w którym można prowadzić działalność gospodarczą, można podróżować i nie ma więźniów politycznych”.
Wizyta stała się jednak przyczyną ponownego zgrzytu w stosunkach z głową państwa. Prezydent Lech Kaczyński oświadczył bowiem, że o wyjeździe Sikorskiego na Białoruś dowiedział się przypadkiem. Ponoć dzień wcześniej szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki zadzwonił do szefa MSZ z pytaniem, czy rząd ma jakieś sugestie, które prezydent mógłby poruszyć na sobotnim (13.09.) szczycie Grupy Wyszehradzkiej. Na koniec rozmowy Sikorski miał mimochodem wspomnieć o swej wizycie na Białorusi.
Sikorski zapewnił jednak w wywiadzie dla poniedziałkowego „Dziennika”, że poinformował pałac prezydencki o planowanym spotkaniu ze swym białoruskim odpowiednikiem. Zaznaczył przy tym, że nie miał takiego obowiązku, bo jego przełożonym jest premier i to on udziela zgody na wyjazdy ministra spraw zagranicznych. „Królowa brytyjska też jest głową państwa i zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale do głowy jej nie przychodzi, żeby minister Miliband ją pytał, gdzie ma jeździć z wizytami zagranicznymi, albo minister obrony, ilu ma mieć żołnierzy” stwierdził Sikorski.
Reakcja pałacu prezydenckiego była nerwowa. Minister Kownacki ocenił, że wywiad świadczy m.in. o tym, że "rząd potrzebuje dla jakiś celów (...) konfliktu z prezydentem". Następnie poinformował, iż zaproponował Sikorskiemu spotkanie na temat zasad współpracy prezydenta z MSZ. „Prezydent ma prawo do pełnej informacji o niej po to, aby mógł państwo i politykę rządu skutecznie i godnie reprezentować (...) sam pan minister Sikorski powiada w tym wywiadzie, że "prezydent ma prawo do pełnej informacji" o polityce zagranicznej, więc jeżeli ma takie prawo, to dlaczego minister kwestionuje to, że powinien był poinformować” pytał Kownacki.
„Mam nadzieję, że Kownacki nie jest kolejnym szefem Kancelarii Prezydenta, który czuje się ministrem spraw zagranicznych bis” ripostował Sikorski.
Premier Tusk, jak można się było spodziewać, poparł swego ministra. „Szef MSZ nie ma konstytucyjnego obowiązku informowania prezydenta o swoich wyjazdach, ale Radosław Sikorski robi wszystko lub prawie wszystko, aby prezydent był dobrze poinformowany” oświadczył.
Na podstawie: rp.pl, dziennik.pl