Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Maciej Konarski: Przygotujmy się na klincz (komentarz)

Maciej Konarski: Przygotujmy się na klincz (komentarz)


22 październik 2007
A A A

Fakt, że po raz kolejny prezydent i rząd RP będą się wywodzić z przeciwnych opcji politycznych czarno wróży spójności polskiej polityki zagranicznej. Dotychczasowa praktyka pokazuje bowiem, że szanse na uniknięcie wojny kompetencyjnej są minimalne.

Oficjalne wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych nie zostały jeszcze opublikowane, nie ogłoszono również żadnych ustaleń co do kształtu przyszłej koalicji rządowej. Powyborcze sondaże nie pozostawiają jednak złudzeń – w nowym parlamencie głównym rozgrywającym będzie Platforma Obywatelska i to ona sformuje nowy rząd, być może w koalicji z PSL i/lub LiD. Nawet gdyby politycy Platformy byli skłonni szukać innej alternatywy, wczorajsza deklaracja Jarosława Kaczyńskiego nie pozostawia złudzeń, że koncepcja POPIS przechodzi ostatecznie do lamusa, a jego partia – do twardej opozycji.

Pozostaje jednak jeszcze jeden ważny czynnik – Lech Kaczyński w Pałacu Namiestnikowskim. Ten czynnik sprawia, że PO nie będzie dysponować pełnią władzy, a Polskę czeka kolejna, co najmniej trzyletnia koabitacja.

Nie oznacza to niestety nic dobrego dla polskiej polityki zagranicznej. Każda dotychczasowa koabitacja przynosiła bowiem w tej sferze chaos kompetencyjny, przeradzający się nieraz w swoistą wojnę podjazdową. Przykłady? W latach 1993-95 stosunki pomiędzy Lechem Wałęsą a eseldowskim rządem były tak kiepskie, że ten drugi specjalnie powołał Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, aby wyjąć problematykę integracji spod kurateli „prezydenckiego” MSZ i stworzyć dlań swoistą przeciwwagę. Podjazdowa wojna charakteryzowała również stosunki między prezydentem Kwaśniewskim, który starał się zdobyć monopol na reprezentowanie Polski na zewnątrz (zwłaszcza na kierunku wschodnim), a rządami Jerzego Buzka i Leszka Millera. Rezultatem było wzajemne podgryzanie się przy zagranicznych partnerach, a nawet kuriozalne spory na temat tego kto powinien zawiesić w Brukseli polską flagę.

Niestety nic nie wskazuje na to aby w przypadku tej koabitacji sprawy ułożyły się inaczej. Polska konstytucja zawodzi bowiem na całej linii jeśli chodzi o podział kompetencji poszczególnych organów państwa w dziedzinie stosunków zewnętrznych. Z drugiej strony społeczeństwo, mimo iż to rząd dysponuje realną władzą, oczekuje że prezydent będzie odgrywał znaczącą rolę w kreowaniu polityki zagranicznej państwa. W rezultacie, nawet gdy stanowiska premiera i prezydenta sprawowali wywodzący się z wyjątkowo monolitycznej partii bracia bliźniacy, w sferze polityki zagranicznej dochodziło do chaosu kompetencyjnego. Czy teraz, gdy stanowiska te obejmą politycy z przeciwnych, od dwóch zażarcie zwalczających się opcji politycznych, będzie inaczej? Moim skromnym zdaniem może być tylko gorzej.

Oczywiście istnieje pewne światełko w tunelu. Politycy PIS i PO pokazali kilkakrotnie, że w naprawdę ważnych dla Polski sprawach (jak podczas debaty w sprawie „Pierwiastka” czy piętnowania polskiej „nietolerancji i homofobii” w kuriozalnej rezolucji Parlamentu Europejskiego) potrafią mówić jednym głosem. Poza tym, jak wskazuje ostatnio opracowana przez nasz portal analiza , programy tych partii w kwestii polityki zagranicznej nie różnią się od siebie zbyt radykalnie. Czy przeważy to jednak nad ambicjami i wzajemnymi urazami polityków? Zawsze można mieć taką nadzieję. Pamiętajmy jednak, że żyjemy w Polsce – kraju ograniczonego zaufania.