Monika Paulina Żukowska: Strategiczny, czyli jaki?
Jednocześnie zauważyć należy, że prawdziwe „partnerstwo strategiczne” nie może być oparte wyłącznie na deklaracjach politycznych; niezbędne jest wypełnienie ich rzeczywistą treścią. W polskich warunkach nie sposób stwierdzić, czy rząd, czy prezydent odpowiadają za przeniesienie stosunków na ten poziom. Dlatego faktycznym partnerem będzie dla Polski państwo, z którym utrzymujemy relacje wykraczające poza standardowy poziom kontaktów z innymi. Deklaracje o „strategicznym partnerstwie” Polska ustalała np. z Japonią, jednak nie mówimy o znaczącej intensyfikacji stosunków z tym krajem. Na fali reaktywacji Trójkąta Weimarskiego w ostatnich miesiącach, podpisano dokument stanowiący więź tego typu z Francją. Za wcześnie jednak, by oceniać rzeczywiste znaczenie tego gestu. Jak dotąd, niepewność w kontekście Traktatu Lizbońskiego oraz dysonans w ocenie i reakcji na konflikt gruzińsko-rosyjski w zasadzie eliminują dziś elementy zacieśnionej współpracy Polski i V Republiki.
Biorąc pod uwagę intensywność deklaracji, za „strategicznego partnera”, oprócz wymienionej wyżej Litwy, uznać można w istocie Ukrainę. Łączy nas prozachodnia orientacja oraz zgodna optyka w ocenie postępowania Rosji. Ukraina od „pomarańczowej rewolucji” (w którą Polska była wszak mocno zaangażowana) w zachodnich strukturach integracyjnych szuka zabezpieczenia przed dominacją rosyjską, a w głębszej integracji z globalną gospodarką – szansy na polepszenie sytuacji w kraju. Z drugiej strony – tak z Ukrainą, jak i z Litwą – udało się w znaczącym stopniu pokonać animozje wynikające ze wspólnej historii. Z podmiotami tymi mamy wspólny cel – zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego. Ponadto, poprzez wspieranie Ukrainy w wysiłkach integracyjnych oraz pozyskiwanie Litwy dla rozmaitych inicjatyw, Polska stara się budować swoją pozycję w regionie. W ten trend wpisują się ostatnie deklaracje polskiego prezydenta o tworzeniu bloku wschodnich państw UE pod jego patronatem, aktywnie lobbującego na rzecz Gruzji podczas sierpniowego konfliktu z Rosją i opowiadającego się za jak najszybszym rozszerzeniem Unii o Europę Wschodnią..
Istotnym czynnikiem jest też geografia – z natury rzeczy ważnymi partnerami w polityce zagranicznej są państwa bezpośrednio sąsiadujące. Nie wolno zapominać o znaczeniu relacji z Niemcami, początkowo kreujących się na głównego rzecznika rozszerzenia Unii Europejskiej o Polskę. W ostatniej dekadzie ubiegłego wieku stosunki polsko-niemieckie zasługiwały na miano „partnerstwa strategicznego”. Mimo pewnego ochłodzenia relacji politycznych w latach 2005-2007, bez większych zakłóceń układa się współpraca handlowa, wykazując dalsze tendencje rozwojowe. W tym przypadku, przy występowaniu różnic na płaszczyźnie politycznej (np. sprzeciw niemiecki wobec Planu na rzecz Członkostwa – Membership Action Plan – MAP dla Gruzji na bukareszteńskim szczycie NATO czy sprawa Gazociągu Północnego), Niemcy – mimo braku otwartych deklaracji – pozostają dla Polski strategicznym partnerem w sensie gospodarczym (w 2006 r. największy przyrost eksportu pod względem skali Polska zanotowała właśnie z Niemcami, które miały też największy udział w przyroście importu z obszaru UE-25). W przypadku Niemiec możemy zatem mówić o partnerstwie materialnym.
Przypadek Stanów Zjednoczonych jest nieco bardziej skomplikowany. Występuje tu bowiem problem z definiowaniem relacji – już etymologicznie „partnerstwo strategiczne” zakłada względną równość stron, w przypadku RP i USA trudno zaś mówić o porównywalnym potencjale. Wzmocnione stosunki ze Stanami w istocie stanowią raczej „sojusz” niż „partnerstwo” strategiczne.
Bez wątpienia USA odgrywają kluczową rolę w polityce zagranicznej Polski. W polskiej optyce pozostają one najbardziej wpływowym państwem świata (co expressis verbis wyraził w swoim orędziu w przeddzień podpisania umowy o instalacji amerykańskich wyrzutni pod Słupskiem prezydent Lech Kaczyński), a przez to – gwarantem bezpieczeństwa, tak w wymiarze dwustronnym (stąd zabiegi rządu Tuska o indywidualne gwarancje bezpieczeństwa), jak i multilateralnym (USA jako „rdzeń” Sojuszu Północnoatlantyckiego). Mimo częściowego zwrotu rządu Tuska w stronę Europy, w Polsce powszechne jest przekonanie, że bliskie relacje z amerykańskim partnerem otwierają wiele ważnych drzwi. Kierunek atlantycki dominuje w polskiej polityce zagranicznej od początku lat 90., kiedy po uzyskaniu pełnej suwerenności państwa stał się naturalną alternatywą wobec rosyjskiej strefy wpływów.
Co zastanawiające – USA nie są dla Polski najważniejszym partnerem gospodarczym. Według statystyk dotyczących polskiego eksportu za 2006 r., kraj ten znalazł się na liście odbiorców rodzimych towarów dopiero na 15. pozycji. Polska zdecydowanie nie stanowi dla Amerykanów ważnego rynku zbytu.
Gruzja została uznana za strategicznego partnera na Kaukazie w 2007 r., jednak jest to kierunek eksploatowany głównie przez prezydenta (istnieje nawet specjalny Komitet Konsultacyjny Prezydentów, na wzór analogicznych mechanizmów funkcjonujących w stosunkach z Litwą i Ukrainą). Ponownie, płaszczyzną wspólnych zainteresowań są interesy energetyczne. (Gruzja jako ważne państwo tranzytowe). Zbliżenie polsko-gruzińskie wpisuje się w polskie ambicje zapewnienia sobie pozycji specjalisty od polityki wschodniej w ramach Unii Europejskiej. Jak w przypadku Ukrainy, czynnik geopolityczny splata się tu z polityką „eksportu demokracji” i tworzenia obrazu Polski jako państwa zaangażowanego. Dla dążącej do wzmocnienia kierunku wschodniego Polski, prozachodnia Gruzja stanowi naturalną kandydatkę na głównego partnera politycznego na obszarze postradzieckim. Można powiedzieć, że zainteresowanie Gruzją było w ostatnich miesiącach wprost proporcjonalne do rosyjskiej presji w regionie. W tym przypadku termin „partnerstwo strategiczne” zbliża się zatem znaczeniowo do „obszaru szczególnego zainteresowania”.
Tworzenie katalogu polskich partnerów strategicznych mija się z celem. Polską politykę zagraniczną w kwestii sojuszy cechuje bowiem pewna dwutorowość. Obok tradycyjnych partnerów, jak Stany Zjednoczone czy Ukraina, występuje obszar dużej dynamiki relacji z pewną grupą państw – w tym miejscu wymienić należy fluktuacje w stosunkach z Litwą czy szybkie podniesienie priorytetu relacji w przypadku Gruzji. W dalszy obszar wpisuje się ostatnia deklaracja o partnerstwie strategicznym z Francją, czy epizod z Hiszpanią pod rządami Aznara, a nawet Japonią. Odnotować należy dający się zaobserwować konsensus wśród głównych polskich sił politycznych co do nadzwyczajnie bliskich relacji z „tradycyjnymi” partnerami.
Warto zwrócić uwagę na przesłanki, z których wynika partnerstwo strategiczne Polski z poszczególnymi partnerami. Za wartościowe źródło wiedzy w tej kwestii należy uznać exposé ministrów spraw zagranicznych Polski, w tym piastującej tekę szefa MSZ do października 2007 r. Anny Fatygi oraz obecnego ministra – Radosława Sikorskiego).
Szefowie polskiej dyplomacji (były i obecny) za centralne spoiwo stosunków z USA uznali kwestie związane z bezpieczeństwem, tak w sensie narodowym, jak i globalnym. Wyjątkowy charakter stosunków RP z USA znalazł wyraz w wystąpieniach obojga ministrów. Anna Fotyga w exposé z 12 maja 2007 r. mówiła: Będziemy dążyć do utrzymania intensyfikacji polsko-amerykańskiego dialogu strategicznego. Współpracę ze Stanami Zjednoczonymi – gwarantem ładu globalnego – chcemy wykorzystać dla istotnego zwiększenia amerykańskich inwestycji w Polsce, które przyczyniają się do transferu najnowocześniejszej technologii, oraz dla zdynamizowania wymiany handlowej między obu krajami. Podobnego zdania był Radosław Sikorski w swoim przemówieniu z 7 maja 2008 r.: W dziedzinie bezpieczeństwa należy zwrócić uwagę na strategiczne partnerstwo łączące nas ze Stanami Zjednoczonymi. Partnerstwo to daleko wykracza poza wymiar pogłębionego dialogu politycznego i współdziałania wojskowego. (...) Dlatego przyjmując z dobrą wolą amerykańską argumentację w kwestii obrony przeciwrakietowej, oczekujemy równocześnie, że zgodnie z zapowiedzią prezydenta George’a Busha po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem 10 marca, Stany Zjednoczone odegrają aktywniejszą rolę w modernizacji polskich sił zbrojnych.
Kontynuację można zaobserwować również w odniesieniu do stanowiska wobec polityki rozszerzenia NATO i Unii Europejskiej – wyraźne wspieranie prozachodnich aspiracji Gruzji i Ukrainy wydaje się stałą tendencją w polskiej polityce sojuszy. Według Fotygi: Ukraina jest dla Polski strategicznym partnerem. (...) Jesteśmy krajem, który w tej chwili utrzymuje bardzo, bardzo intensywny dialog polityczny z Ukrainą na wszystkich poziomach. (...) Polska jest wielkim promotorem aspiracji zarówno europejskich, jak i transatlantyckich Ukrainy. Oczywiście w promocji tych aspiracji zawsze będziemy się kierowali przede wszystkim wolą narodu ukraińskiego. (...) Chcemy być i pozostawać szóstym co do wielkości krajem Unii Europejskiej aż do momentu, kiedy uda nam się przeprowadzić nasze cele strategiczne, czyli dalsze rozszerzenie Unii Europejskiej. Jej następca zwracał zaś uwagę na potrzebę angażowania Ukrainy w euroatlantyckie struktury bezpieczeństwa: Polska zamierza pozostawać czynnikiem aktywizującym NATO. Uważamy, iż dojrzał czas, żeby NATO wypracowało nową strategię. Jej integralnym elementem powinna być wizja rozszerzania Sojuszu, której zwiastunem była satysfakcjonująca nas zapowiedź, że Ukraina i Gruzja są potencjalnymi kandydatami do członkostwa.
Obecnie termin „partnerstwo strategiczne” ulega jednak pewnej dewaluacji, głównie ze względu na coraz częstszą praktykę używania go do celów czysto politycznych. W przypadku Polski, oprócz wspomnianych wyżej Francji, Japonii czy Hiszpanii, przykładem takiego „marketingowego” wykorzystania omawianego pojęcia mogą być relacje z Izraelem, formalnie nazywane strategicznymi, w praktyce ograniczające się w zasadzie do kurtuazyjnych wizyt i deklaracji. Na szczególną uwagę zasługuje w tym kontekście Grupa Wyszehradzka (V4). „Czwórka” (w skład której obok Polski zaliczyć możemy Czechy, Węgry i Słowację), powołana w celu koordynacji polityk środkowoeuropejskich partnerów, po krótkim okresie uśpienia na początku obecnej dekady, powróciła do regularnych spotkań na różnych szczeblach. Mogłoby się wydawać, że taka forma integracji powinna owocować znacznym zbliżeniem krajów zrzeszonych w V4. Nic bardziej mylnego – mimo deklaracji o „szczególnych więzach”, jakie łączą członków tej organizacji, różnice w polityce państw uczestniczących widoczne są gołym okiem.
Pojęcie „strategicznego partnera” ewoluuje wraz z definiowaniem polskiego interesu w polityce zagranicznej. Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat większym fluktuacjom nie ulegały jedynie stosunki z USA oraz Ukrainą i to te państwa można uznać za de facto najistotniejszych partnerów międzynarodowych Polski. Przyczyną takiej sytuacji wydaje się być wpływ, jaki mają te relacje na budowanie pozycji RP – z jednej strony bliskie relacje z USA dają pewne poczucie bezpieczeństwa, z drugiej zaś Ukraina stanowi wyśmienity „środek” umacniania wizji Polski jako regionalnego lidera oraz odgrywa ważną rolę geopolityczną w zakresie energetyki. Podobną prawidłowość można było zaobserwować w ostatnich miesiącach w stosunku do Gruzji czy rewitalizacji znaczenia Litwy, jednak „strategiczne partnerstwo” z tymi państwami wydaje się mieć mniej solidne, „ponadczasowe” fundamenty. Tym samym nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule. Uproszczona odpowiedź brzmiałaby: strategiczny, czyli ważny. Taka interpretacja zagadnienia rodzi jednak w naturalny sposób kolejne pytanie – jak ważny? Napotykamy tu na poważny problem natury praktycznej. Sformułowanie jednoznacznej definicji instytucji „strategicznego partnerstwa” nie tylko usztywniłoby tę kategorię, co w kontekście płynności interesów i celów państw jest niedopuszczalne, ale odebrałoby również politykom dobre narzędzie prowadzenia polityki międzynarodowej państwa.