Steinbach zrezygnowała z zasiadania w radzie fundacji
Kontrowersyjna szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach zrezygnowała z zasiadania w fundacji zajmującej się budową muzeum upamiętniającego wysiedlenia Niemców. Decyzję tę z ulgą przyjęła kanclerz Niemiec i polski rząd. Niemiecka prasa nie jest jednak zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Erika Steinbach nie zasiądzie w radzie fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie zajmującej się problemem wysiedlenia Niemców z terenów Trzeciej Rzeszy, które na podstawie traktatów pokojowych po II wojnie światowej przyznano Polsce i Czechosłowacji. Rozwiązanie tej kwestii ma zakończyć trwający od kilku tygodni spór między Warszawą a Berlinem.
Związek Wypędzonych (BdV), którym zarządza Steinbach, otrzymał trzy miejsca w 13- osobowej radzie fundacji. Wiadomo, że do władz wejdzie jej dwóch zastępców, czyli Christian Knauer oraz Albrecht Schläger. Trzecie miejsce ma pozostać wolne jako symbol sprzeciwu wobec nacisków wywieranych na kandydatów.
W wydanym oświadczeniu BdV informuje: „Prezydium BdV nie chce dawać łatwego pretekstu do zaniechania wdrożenia ustawy o powołaniu fundacji i tym samym przeszkadzać w jej powstaniu na ostatniej prostej. Tylko z tego powodu prezydium BdV przyjęło propozycję swojej przewodniczącej, by na razie nie nominować jej do rady fundacji”. Sugestia, że decyzja jest tylko tymczasowe wzbudziła duże kontrowersje. Jednak Christian Knauer w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita” zapewnia, że związek jest zmęczony sytuacją, jaka wytworzyła się wokół Eriki Steinbach i dlatego nie zgłosi ponownie jej kandydatury do zasiadania w radzie fundacji.
W tym samym wywiadzie Knauer tłumaczy, iż powodem, dla którego zdecydowano się na takie rozwiązanie sprawy była chęć kontynuowania projektu. Ponadto oskarża polskich polityków o skierowanie „kampanii nienawiści” w stronę szefowej BdV. Jednak nie ukrywa, że związkowi zależy na przyjaznych stosunkach z Polską. Knauer podkreśla również, że jest otwarty na uczestnictwo Polski w realizacji projektu fundacji. „Historia ma wiele płaszczyzn i można ją przedstawić w różny sposób” argumentował. Polski rząd nie chce zaangażować się w to przedsięwzięcie.
Polskie władze nie kryją zadowolenia z wyjaśnienia sprawy. Premier Donald Tusk chwalił pracę Władysława Bartoszewskiego, który w tej sprawie osobiście spotykał się z kanclerz Angelą Merkel. Z kolei prezydent Lech Kaczyński nadal pozostaje sceptyczny co do samego projektu, choć uważa, że „jest lepiej niż było”. Niemiecka kanclerz „z szacunkiem i uznaniem” odniosła się do decyzji Steinbach, a szef niemieckiego MSZ Frank- Walter Steinmeier stwierdził, że: „Upamiętnienie wysiedleń musi być realizowane w duchu pojednania i porozumienia z naszym ważnym partnerem, Polską. Krok BdV otwiera drogę ku temu.”
Decyzja Związku Wypędzonych budzi skrajne reakcje zarówno polityków jak i analityków oraz publicystów. Niemiecki historyk Arnulf Baring uważa, że takie rozstrzygnięcie to „klęska, wręcz tragedia”, wypowiedzi Bartoszewskiego i Sikorskiego uznał z kolei za skandaliczne. Z dystansem do rzekomego sukcesu polskiej dyplomacji podchodzi także polski politolog Marek Cichocki, który na łamach „Rzeczpospolitej” stwierdza, że rezygnacja Steinbach to klasyczne pyrrusowe zwycięstwo, a polityczna cena, jaką Polska za nie zapłaci „zdecydowanie przerasta korzyści”. Cichocki tłumaczy, że obecnie szefowa BdV stała się bohaterką niemieckich mediów, a rząd Tuska wzbudza niechęć porównywalną do tej, jaką wzbudzał rząd Jarosława Kaczyńskiego.
W niemieckiej prasie faktycznie, aż huczy po decyzji szefowej Związku Wypędzonych. Sama Steinbach na łamach dziennika „Bild” oceniała, iż „Polska zaprzepaściła swoją reputację”, natomiast co do fundacji wyraziła nadzieję, że powstanie jak najszybciej, by „starsze pokolenie wypędzonych wiedziało, że ich los nie został zapomniany”. Komentator gazety Georg Gafron uznał, że tą decyzją Steinbach „udowodniła swoją suwerenność i mądrość”.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” uważa, że Polska i część niemieckich polityków dokonała „politycznego zniesławienia” Steinbach, a rząd Tuska użył „politycznego szantażu” wobec kanclerz Niemiec. W odniesieniu do samego projektu stwierdził, że będzie to „pomnik hańby”. Podsumowując postępowanie rządu w sprawie stanowisk w radzie fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie publicyści wyrazili sugestię, że „być może nadejdzie taki dzień, w którym Polska zapyta siebie czy było to naprawdę mądre prowadzić tę bitwę tak desperacko.”
Ustąpienie Steinbach nie ostudziło nastrojów niektórych polskich polityków. Jak przypomniała w środę (4.02) przewodnicząca Powiernictwa Polskiego i jednocześnie senator PiS Dorota Arciszewska- Mielewczyk, kontrowersyjna szefowa Związku Wypędzonych, wchodzi w skład Rady Honorowej Komitetu Budowy Kopca Pamięci i Pojednania w Oświęcimiu. Kopiec to inicjatywa byłych więźniów oraz ich rodzin, a także władz Oświęcimia. Obecność Steinbach w Radzie budzi sprzeciw części byłych więźniów. Arciszewska stwierdziła, że nie udało się jej przekonać władz, by usunięto Steinbach z listy członków rady. „Tak więc nie tylko w Niemczech, ale i w Polsce znajdują się ludzie, którzy uważają, że pani Steinbach jest właściwą osobą promującą i firmującą przedsięwzięcia o charakterze edukacyjnym.”
na podstawie: rp.pl dziennik.pl wyborcza.pl