„Ropa i krew. Walka o przywództwo w Arabii Saudyjskiej i wpływy na świecie” - Bradley Hope, Justin Scheck
Arabia Saudyjska nie chce już kojarzyć się jedynie z eksportem ropy, dlatego szuka nowych możliwości rozwoju. Nie zamierza też być postrzegana jako krwawa monarchia, co będzie jednak dużo trudniejsze, biorąc pod uwagę rządy silnej ręki wyraźnie preferowane przez de facto rządzącego krajem następcę tronu. „Ropa i krew” przedstawia więc dylematy przed jakimi staje książę Salman.
Dom Saudów według różnych szacunków liczy sobie kilkanaście tysięcy osób. Nie ma więc możliwości, aby w tak dużej rodzinie nie dochodziło do niesnasek, a rywalizujące grupy nie wchodziły sobie w drogę. Było to doskonale widać blisko sześć lat temu, gdy wspomniany już następca tronu przeprowadził „kampanię antykorupcyjną”. Nie wahał się wówczas brutalnie rozprawić z członkami swojej rodziny, wielu z nich pozbawiając całej fortuny i wpływów w państwie. W ten sposób nie tylko skonsolidował swoją władzę, ale dodatkowo chciał zyskać poparcie zwłaszcza wśród najmłodszej generacji Saudyjczyków, krytycznie spoglądających na dotychczasowe rozpasanie rodziny królewskie.
Reszta inicjatyw księcia Salmana, zwłaszcza tych wykraczających poza konsolidację władzy w jego rękach, nie okazała się już być jednak takim sukcesem. Arabia Saudyjska ugrzęzła w Jemenie i wyraźnie nie ma pomysłu na zakończenie wojny, w której nie dała rady dużo gorzej uzbrojonym (nie licząc niszczycielskich dronów) proirańskim rebeliantom z ruchu Hutich. Na razie nie widać też, aby szczególnie rozwijały się kolejne projekty gospodarcze nakreślone przez saudyjskiego przywódcę. Zamordowanie dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego w saudyjskim konsulacie w Stambule wciąż kładzie się zaś cieniem na nowym wizerunku królestwa, które stara się przedstawiać jako państwo modernizujące się w wielu aspektach na wzór zachodni.
„Ropa i krew. Walka o przywództwo w Arabii Saudyjskiej i wpływy na świecie” jest więc przede wszystkim opowieścią o księciu Salmanie i jego polityce. Pojawia się jednak pytanie na ile wiarygodną. Rolą dziennikarzy jest oczywiście docieranie do informatorów oraz niejawnych źródeł, ale czy można rzeczywiście brać za pewnik wszelkie sensacje rozpowszechniane na przykład przez skłóconych członków Domu Saudów? Tutaj zdecydować musi już sam czytelnik.
Książka ma również inne mankamenty. Przede wszystkim wiele treści zwyczajnie się powtarza, dlatego publikacja Bradleya Hope’a i Justina Schecka mogłaby być po prostu krótsza. Nie zmienia to jednak faktu, że z pewnością wnosi na polski rynek wydawniczy wiele cennej wiedzy na temat państwa mającego naprawdę duże ambicje.
Maurycy Mietelski