Kukułka
- Łukasz Wróblewski
Druga wojna światowa trwa w najlepsze. Co prawda nie jest to już jej apogeum, lecz jeszcze daleko do zakończenia zmagań narodów. Armia Czerwona wkracza bowiem dopiero do walczącej po stronie III Rzeszy Finlandii. W takich okolicznościach spotykają się ze sobą: Veikko - fiński snajper, który z niewyjaśnionych przyczyn zostaje przykuty przez kamratów do skały i możemy się jedynie domyślać, że ma za zadanie opóźniać postępy Armii Czerwonej, radziecki oficer skazany za nieprawomyślność i Laponka o imieniu Kukułka. Wojna ma to do siebie, iż normy obyczajowe i etyczne często idą w odstawkę. Tak więc, gdy trzy nieznane sobie osoby spotykają się na odludziu, sprawy mogą potoczyć się różnie. W momencie, gdy dwie z nich to żołnierze wrogich sobie armii, a trzecią jest kobieta, która kusi i uwodzi, napięcie powinno sięgnąć zenitu.
Obraz Aleksandra Rogożkina jest jednak komedią i to bardzo ciepłą. Jej humor jest konsekwencją problemów w porozumieniu się głównych bohaterów, gdyż każdy z nich posługuje się innym, niezrozumiałym dla pozostałych językiem. Powoduje to, że np. Veikko jest przekonany przez większość czasu, iż jego towarzysz ma na imię ”Wynocha”, co jest doskonałym przykładem stosunków, utrzymujących się między mężczyznami, a właśnie na przedstawieniu relacji międzyludzkich skupia się film. Wojna i piękne skądinąd krajobrazy fińskiej tajgi stanowią tutaj jedynie tło. Obraz ukazuje jednak również dramat osób, które są tak blisko, a jednocześnie tak daleko od siebie. Trudności w komunikowaniu się powodują, że ci dobrzy i sympatyczni ludzie są często o krok od tragedii. Co gorsza sami mogą stać się jej sprawcami. Ten fakt powinien u widza spowodować reakcję instynktownego trzymania kciuków, by przygoda całej trójki zakończyła się pomyślnie. Film można też uznać za metaforę losu, targanego konfliktami, rodzaju ludzkiego mającego przecież pierwszorzędny wspólny mianownik w postaci człowieczeństwa właśnie. I gdybyśmy mogli się tak po prostu wszyscy dogadać… - można pomyśleć po obejrzeniu ”Kukułlki”
Reżyser wydobył chyba maksimum ze swego dzieła. Akcja przez prawie cały czas toczy się na lapońskiej farmie i doprawdy trzeba niepospolitej wyobraźni i smaku, by bawić i ciekawić widza przez przeszło półtorej godziny. Równie ważne jest to, że twórcy obrazu nie przedobrzyli. Wszystko w nim jest bowiem wysmakowane i na odpowiednio inteligentnym poziomie. Powoduje to, iż nawet oczekiwania wybrednego widza powinny zostać zaspokojone.