Burundi/ Krwawe walki wybuchły w stolicy
Co najmniej 26 osób zginęło w walkach pomiędzy rebelianckimi frakcjami, które wybuchły we wtorek w stolicy Burundi Bużumburze. Takiej erupcji przemocy miasto nie widziało od czasu zakończenia wojny domowej w 2003 roku.
Jak donoszą świadkowie, w stolicy słychać eksplozje i wystrzały z broni maszynowej, a na ulicach leżą ciała zabitych. Setki mieszkańców Bużumbury w panice opuściło swe domy. To najostrzejsze walki w stolicy od czasu zakończenia wojny domowej w 2003 roku.
Największe starcia mają miejsce w Buterere - północnej dzielnicy miasta. Walczą tam ze sobą rywalizujące frakcje Sił Wyzwolenia Narodowego (FNL) - ostatniej aktywnej grupy rebeliantów z plemienia Hutu walczącej z legalnym rządem.
Do podziału w FNL doszło w lipcu tego roku. Rozłamowcy próbują obalić dotychczasowego lidera Frontu - Agathona Rwasę – którego oskarżają o sabotowanie procesu pokojowego i celowe opóźnianie wdrażania zawieszenia broni, które FNL zawarł z rządem we wrześniu zeszłego roku. Rozłamowcy chcą przyspieszenia procesu pokojowego i są już wyraźnie zmęczeni kilkunastoletnią walką i życiem w buszu.
Godeship Ntakirutimana – rzecznik frakcji rozłamowej, która została zaatakowana – oświadczył, że koszary, w których przebywali jej żołnierze zostały zaatakowane przez uzbrojonych osobników. Dodał, że 77 jego ludzi poddało się siłom rządowym i zostało rozbrojonych.
Minister obrony Burundi generał Germain Niyoyankana stwierdził, że rząd nie zareagował gdy w FNL doszło do podziału. Teraz przyznaje, że „nie potraktowaliśmy tej sprawy poważnie”. Generał zapewnił jednocześnie, że wojsko będzie ochraniać zaatakowanych rozłamowców dopóki nie opuszczą oni miasta.
Konflikt w Burundi wybuchł w 1993 r. po tym jak podczas wojskowego zamachu stanu spadochroniarze z plemienia Tutsi zamordowali pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Burundi - Melchiora Ndadaye z plemienia Hutu. Wówczas Hutu stanowiący 85 procent populacji podnieśli powstanie przeciwko rządzącej niepodzielnie w państwie mniejszości Tutsich. Blisko dziesięcioletnia wojna domowa przyniosła śmierć ok. 300 tys. ludzi. Walki ucichły dopiero w listopadzie 2003 r. gdy główne ugrupowania Hutu podpisały porozumienie pokojowe z rządem Tutsich.
Obecnie sytuacja w Burundi uległa znacznej poprawie. Pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu panuje krucha równowaga i napięty, lecz generalnie przestrzegany stan pokoju. W lipcu 2005 r.. wybory parlamentarne w zwyciężyła koalicja „Sił Na Rzecz Obrony Demokracji” (FDD), skupiająca większość dawnych ugrupowań rebeliantów z plemienia Hutu. Jedynie FNL, którego członkowie uchodzą za najbardziej ekstremistyczne skrzydło Hutu, nie uznało postanowień porozumienia pokojowego i wciąż prowadzi walkę z rządem.
Na podstawie: BBC, „Mail&Guardian”, www.iol.co.za