Irak/ Turcja ogłosiła wycofanie swych wojsk
Turecka armia oświadczyła niespodziewanie w piątek, że wszystkie jej oddziały zostały wycofane z północnego Iraku, gdzie od tygodnia walczyły z kurdyjskimi separatystami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
„Cele operacji zostały osiągnięte, a oddziały wróciły do swych baz” głosi oświadczenie opublikowane na stronie internetowej tureckiej armii. Informację o tureckim odwrocie potwierdził Jabbar Yawar, rzecznik Peszmergów, czyli sił zbrojnych kurdyjskiej autonomii w Iraku, które nie angażowały się w konflikt swych pobratymców z PKK z turecką armią. „Od ostatniej nocy nie miały miejsce żadne ataki, a tureckie oddziały wycofywały się” stwierdził w wywiadzie dla jednej z tureckich agencji informacyjnych.
Wspierani przez lotnictwo i artylerię tureccy żołnierze przez ponad tydzień walczyli w północnym Iraku z bojownikami (lub jak woli Ankara, „terrorystami”) z PKK, starając się zniszczyć ich bazy i linie zaopatrzenia. Turecka armia podaje, że w trakcie dotychczasowych starć zginęło ponad 250 ludzi (237 rebeliantów i 24 tureckich żołnierzy). Kurdyjscy separatyści twierdzą z kolei, że tureckie straty przekroczyły 100 żołnierzy.
Wycofanie tureckich wojsk potwierdził w telefonicznym wywiadzie dla CNN iracki minister spraw zagranicznych, Hoshyar Zebari, stwierdzając, że „Turcja dokonała właściwego posunięcia”.
Zdaniem Zebariego kluczowy okazał się nacisk wywierany na Ankarę przez rząd USA. Wkroczenie wojsk tureckich do północnego Iraku w żadnym momencie nie było na rękę Stanom Zjednoczonym. Kurdowie zamieszkujący Irak są bowiem obecnie sojusznikiem USA, a Amerykanie obawiają się, że turecko-kurdyjski konflikt w północnym Iraku pogorszyłby jeszcze bardziej i tak już niestabilną sytuacje w tym kraju. Z drugiej strony, Turcja jest jednak najwierniejszym, obok Izraela, sojusznikiem USA w regionie, a oba kraje wspólnie uznają PKK za organizację terrorystyczną.
Z misją skłonienia Turków do odwrotu przybył w czwartek do Ankary sekretarz obrony USA, Robert Gates. Początkowo gospodarze podtrzymywali swe sztywne stanowisko, iż operacja nie zakończy się dopóki jej cel – likwidacja baz separatystów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) – nie zostanie osiągnięty. Biorąc jednak pod uwagę tempo w jakim operacja została przerwana, amerykański nacisk musiał okazać się skuteczny.
Zamieszkiwany przez Kurdów północny Irak od początku lat 90-tych stanowi bazę wypadową separatystów (lub jak określa ich Turcja, terrorystów) z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Od ponad 20 lat prowadzą oni wojnę partyzancką, dążąc do oderwania od Turcji zamieszkiwanych przez Kurdów terytoriów i utworzenie tam niezależnego państwa. Gdy w wyniku I wojny w Zatoce utworzono tam strefę, do której wojska reżimu Saddama Husajna nie miały wstępu, PKK znalazła w północnym Iraku idealne schronienie. Jeszcze większą swobodę manewru uzyskała od 2003 r., gdy wojska koalicji obaliły Husajna a w północnym Iraku powstała de facto kurdyjska autonomia.
Sytuacja ta była nie do zaakceptowania przez Ankarę. Nad granicą turecko-iracką stale dochodziło do zbrojnych incydentów, a premier Erdogan niejednokrotnie ostrzegał, że armia turecka wkroczy do Iraku jeśli USA i władze Bagdadzie nie rozwiążą problemu obecności PKK na terytorium tego kraju. Za zgodą Waszyngtonu tureckie lotnictwo od grudnia 2007 r. bombarduje bazy PKK w Iraku.
Na podstawie: cnn.com, news.bbc.co.uk