Kierunek Moskwa, czyli przełom bez przełomu
Pragmatyzm, konstruktywny dialog, ocieplenie, ożywienie - na potrzeby opisania "nowych" relacji polsko-rosyjskich użyto już wielu "ciepłych" słów. Poprawę stosunków z Rosją premier Donald Tusk uznał za jeden z priorytetów swojego rządu. Dlatego depesze o zniesieniu rosyjskiego embarga na polskie mięso można było pisać jeszcze zanim do tego doszło. Najtrudniejszy pierwszy krok
Ocieplenie stosunków na linii Warszawa-Moskwa można było odczuć zaraz po wyborach. Strona rosyjska, widząc zmianę na naszej scenie politycznej, zapowiedziała możliwość konstruktywnej współpracy z nowym polskim rządem oraz chęć ogólnej normalizacji dwustronnych relacji. Nie bez znaczenia były również wypowiedzi Donalda Tuska, który otwarcie zapowiadał dążenie do poprawy stosunków z Rosją.
Ponieważ premier chciał w miarę szybko przejść do konkretów, łagodzenie Moskwy rozpoczął od zniesienia weta na negocjacje Rosji z Organizacją Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Tym samym wywołał sprzeciw prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który przypomniał, iż do tanga z Rosją trzeba dwojga i nie pozwoli na takie samodzielne podejmowanie decyzji. Kryzys z międzynarodowego przeniósł się na poziom krajowy, a Polska dała sygnał, że jest gotowa do rozmów i weto z jednych negocjacji już zdjęła. Dla Rosji co prawda o wiele ważniejsze jest porozumienie z UE, ale od czegoś trzeba zacząć.
Jakie embargo?
Zmiana rządu na polskiej scenie politycznej okazała się dla Rosjan bardzo korzystna. Do tej pory nie wiadomo było bowiem, jak wybrnąć z kwestii nałożonego na Polskę embarga. To z kolei blokowało mandat UE na negocjacje porozumienia o współpracy i partnerstwie. Okazało się, że polski rząd jest bardziej prorosyjski, niż sam myśli. Warszawa podejmuje działania, Warszawa odstępuje, Tusk wychodzi naprzeciw Rosji - w takim tonie rosyjska prasa pisała o działaniach polskiego gabinetu. W międzyczasie słowo „embargo” zamieniło się w „czasowy zakaz wwozu mięsa”, by później w ogóle odejść w niepamięć.
Mimo zapowiedzi kontynuacji linii poprzedniego rządu, Tusk przyjął rosyjskie zasady gry. Embargo miało być problemem całej Unii, jednak jak się okazało, można go było rozwiązać na poziomie uzgodnień bilateralnych i w środowisku zupełnie niepolitycznym. Z jednej strony, dobrze, że jest porozumienie, ale z drugiej, nieangażowanie Unii zawsze wtedy, gdy nie jest to Rosji na rękę, nie wróży dobrze chęci prowadzenia konsekwentnej i spójnej polityki zagranicznej. Obwieszczony sukces polityczny zweryfikują teraz przedsiębiorstwa, które zdecydują się na eksport polskiego mięsa i będą się starać o zgodę służb rosyjskich. Na razie jest ich niewiele. Wciąż nie zniesiono też embarga na, bardziej zyskowny od eksportu mięsa, eksport polskich produktów pochodzenia roślinnego. Na ostateczną ocenę osiągniętego porozumienia jest więc jeszcze za wcześnie.
Pod koniec stycznia zapowiedziano, iż Polska nie będzie się spieszyć ze zdjęciem weta na negocjacje porozumienia Rosja-UE. Podejście niegłupie, gdyż pozostawia w naszych rękach dość silną kartę przetargową. Kartę, która ma doprowadzić do zniesienia embarga na produkty pochodzenia roślinnego i skłonić Rosję do podpisania deklaracji o solidarności i bezpieczeństwie energetycznym. Dodatkowo otuchy może dodawać fakt coraz gorszych stosunków między Rosją a Wielką Brytanią. Ta również może nałożyć weto na wspomniane negocjacje. W grupie zawsze raźniej.
Tarcza niezgody
"Rosja uznaje suwerenne prawo Polski do budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej na swym terytorium" zapowiadał rosyjski minister spraw zagranicznych, Siergiej Ławrow. Nie przeszkadza to jednak obwieszczać wszem i wobec nakierowania rosyjskich rakiet na elementy tejże tarczy. Na szczęście, po stronie polskiej temat ten podchwytują głównie dziennikarze, a Tusk stara się nie robić wokół tych gróźb zbędnego zamieszania. Nie ma bowiem sensu wdawanie się w dyskusję z Rosją, która tak naprawdę na temat tarczy będzie rozmawiać tylko ze Stanami Zjednoczonymi.
Mając na uwadze fakt, iż wiele z wypowiedzi Putina, przedstawicieli jego administracji czy dowódców wojskowych jest nakierowanych na odbiorcę wewnętrznego, nie należy reagować zbyt alergicznie. Polska nie jest również jedynym krajem, który znalazł się na celowniku Rosji.
Sami swoi
Tusk ostatecznie w ciągu pierwszych stu dni zdążył odwiedzić Rosję. Nowego premiera witała cała „wierchuszka” rosyjskiej polityki z prezydentem Władimirem Putinem, przyszłym prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem i premierem Wiktorem Zubkowem, na czele. Rozmowy toczyły się bardziej „dla zasady”, gdyż w sprawach spornych nadal trudno wypracować wspólny punkt widzenia. Przełomu w kwestii tarczy antyrakietowej, Katynia czy Gazociągu Północnego nikt się chyba nie spodziewał, ale w dyplomacji liczy się każdy gest. Pamiątkowe zdjęcia z wizyty w Moskwie trzeba teraz schować do albumu i zastanowić się, jak widoczne ocieplenie przełożyć na konkrety.
Co dalej?
Po czasie polityki konfrontacji prowadzonej przez poprzedni rząd, łatwo było o zmianę klimatu na linii Warszawa-Moskwa. Wystarczyła odrobina dobrej woli ze strony polskiej i potrzeba polityczna ze strony rosyjskiej. Jedno i drugie się znalazło. Dobrze, że zaczęliśmy rozmawiać, początku nowej epoki nie należy jednak oczekiwać. Odtrąbione „otwarcie nowego rozdziału” w stosunkach polsko-rosyjskich jest raczej kwestią koniunktury politycznej, i to głównie rosyjskiej.
Pytanie, czy gdy wszystkie embarga zostaną ostatecznie zniesione będzie jeszcze o co z Rosją walczyć? W kwestii Katynia, tarczy antyrakietowej, Gazociągu Północnego trudno obecnie o wspólne stanowisko. Polska strona chyba sama nie ma zresztą pomysłu na rozwiązanie tych problemów. Rosja ma wystarczająco silną pozycję by prowadzić również własną strategię polityki bezpieczeństwa energetycznego. Pomagają jej w tym kraje unijne, które więcej korzyści widzą w dwustronnej współpracy z Federacją. Póki co reaktywuje działanie polsko-rosyjska komisja ds. trudnych. Na brak tematów do rozmów nie może narzekać.
Obecnie jednak jako kraj, który stracił status pierwszego „rusofoba” Europy, mamy realną szansę na kształtowanie wymiaru wschodniego UE. Polska, aspirująca od zawsze do miana „mostu łączącego Wschód z Zachodem”, może odnieść na tym polu sukces. Nie może tylko zapominać, że Wschód to nie tylko Rosja.