Indie/ Pelosi wzywa do niezależnego śledztwa w sprawie Dalajlamy
Nancy Pelosi, przewodnicząca amerykańskiej Izby Reprezentantów, odwiedziła w piątek indyjską Dharamsalę gdzie spotkała się z Dalajlamą. W trakcie wizyty zaapelowała o międzynarodowe śledztwo w sprawie zarzutów stawianych tybetańskiemu przywódcy przez chińskie władze.
"Wzywamy społeczność międzynarodową do przeprowadzenia niezależnego, zewnętrznego śledztwa w sprawie zarzutów stawianych przez chiński rząd jego świątobliwości [Dalajlamie - red.], jakoby stał on za przemocą w Tybecie" oświadczyła Pelosi.
Towarzyszący jej podczas konferencji prasowej Dalajlama ponownie odrzucił zarzuty jakoby stał za falą przemocy w Tybecie i kolejny raz zaprosił zagranicznych śledczych (także Chińczyków) do odwiedzenia Dharamsali i zbadania stawianych mu zarzutów. Tybetański przywódca kolejny raz zapewnił również, że nie domaga się niepodległości dla Tybetu, lecz jedynie większej autonomii.
Chińscy przywódcy od kilkukrotnie już wskazywali "Dalajlamę i jego klikę" jako inspiratorów ostatnich zamieszek w Tybecie, określając tybetańskiego lidera mianem "wilka w mnisiej szacie".
"Wyzwanie dla sumienia świata"
Pelosi, która znana jest w amerykańskim kongresie jako jeden z najzacieklejszych krytyków polityki Chin, wypowiedziała się ostro o ostatnich zajściach w Tybecie, określając je jako "wyzwanie dla sumienia świata". "Jeżeli miłujący wolność ludzie z całego świata nie wypowiedzą się przeciwko chińskim represjom w Tybecie i samych Chinach, to stracimy moralne prawo do wypowiadania się w sprawie praw człowieka w jakimkolwiek innym zakątku świata" dodała.
Pelosi dodała jednak, że nie popiera bojkotu igrzysk olimpijskich w Pekinie. Wezwała jedynie by świat "uważnie obserwował" rozwój wydarzeń Chinach.
Przewodniczącej amerykańskiej Izby Reprezentantów towarzyszyło dziewięciu innych kongresmanów (głównie Demokratów). Wizyta delegacji Kongresu w Indiach była zaplanowana jeszcze przed rozpoczęciem powstania w Tybecie.
Zamieszki pod chińską ambasadą
Zhang Yan, chiński ambasador w Indiach, zareagował ostro na słowa Pelosi. "Nie pozwolimy nikomu mieszać się w wewnętrzne sprawy Chin" stwierdził w wypowiedzi dla indyjskiej prasy. "Wszelkie próby wywołania wewnętrznych problemów w Chinach są skazane na niepowodzenie" dodał.
Wkrótce po tej wypowiedzi, pod ambasadą odbyła się demonstracja tybetańskich uchodźców. W jej trakcie część protestujących sforsowała ogrodzenie placówki i wdarła się na jej teren, zawieszając kilka tybetańskich flag. Policja zatrzymała 33 osoby.
Komentując te wydarzenia rzecznik Dalajlamy, Tenzin Taklha, oświadczył, że tybetański przywódca "wierzy, ze każdy Tybetańczyk ma prawo do protestu", ale wzywa do "poszanowania praw kraju, który ich gości".
Powstanie w Tybecie
11 marca, jak w zwykle w swoim tradycyjnym dorocznym przemówieniu z okazji rocznicy powstania Tybetańczyków w roku 1959, Dalajlama napiętnował Pekin za "ponownie wzrastający ucisk ludu tybetańskiego" oraz " wielokrotne, niewyobrażalne i straszliwe deptanie praw ludzkich". Jednocześnie wezwał Tybetańczyków do pokojowego marszu z indyjskiej Dharamsali do ojczyzny. Tego samego dnia w stolicy Tybetu, Lhasie doszło do burzliwych demonstracji.
Chińskie władze brutalnie spacyfikowały protesty. Pekin mówi o 13 zabitych, tybetański rząd na uchodźstwie o blisko 100. Świadkowie donoszą, że w Lhasie służby bezpieczeństwa przeprowadzają masowe aresztowania wszystkich podejrzewanych o udział w protestach. Częściowo potwierdzają się również doniesienia chińskiej propagandy, jakoby podczas zamieszek doszło do pogromów etnicznych Chińczyków.
Zamieszki wybuchły również w innych regionach Chin zamieszkiwanych przez tybetańskie społeczności - m.in. w prowincjach Gansu i Syczuan.
Na podstawie: iht.com, news.bbc.co.uk