Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Świat Ameryka Północna Opinie Polityka Włoska lewica w odwrocie

Włoska lewica w odwrocie


02 październik 2022
A A A

Przegrana lewicy w wyborach do parlamentu Włoch nie była szczególnym zaskoczeniem. Kryzys w jakim znalazła się Partia Demokratyczna wydaje się jednak tylko pogłębiać, bo zatraciła ona swoją dawną polityczną tożsamość i wydaje się być osamotniona na tamtejszej scenie politycznej.

Blok centrolewicy otrzymał w sumie 26,1 proc. głosów, co przełożyło się na 85 mandatów w Izbie Deputowanych i 44 w Senacie. Paradoksalnie jego wynik wyborczy jest lepszy niż przed czterema laty, ale mimo to będzie on miał 37 mandatów mniej w izbie niższej i o 16 mniej w izbie wyższej włoskiego parlamentu. Poza sojuszem umiarkowanej lewicy w wyborach startowały także liczne listy radykalnych ugrupowań. Koalicja Unii Ludowej (UP), sojusz Suwerenne i Ludowe Włochy (SP) i Włoska Partia Komunistyczna (CPI) nawet nie zbliżyły się do progu wyborczego, nie wspominając już o jakimkolwiek sukcesie w jednomandatowych okręgach wyborczych.

Jak nie my, to oni

Lewica może znaleźć łatwe wytłumaczenie swojej wyborczej porażki. Dyskurs publiczny we Włoszech od kilku lat przesuwa się bowiem w prawą stronę, zwłaszcza jeśli chodzi o coraz bardziej krytyczne podejście Włochów do Unii Europejskiej i stefy euro oraz do kwestii imigracji. Właśnie z tego powodu kraj będzie miał „najbardziej prawicowy rząd” od czasu zakończenia II wojny światowej, na czele którego stanie Giorgia Meloni, polityk wywodząca się z postfaszystowskiego Włoskiego Ruchu Społecznego (MSI).

Obserwując kampanię wyborczą Partii Demokratycznej (PD) i jej sojuszników można było zresztą odnieść wrażenie, że jej głównym przekazem było właśnie wypominanie przeszłości szefowej narodowo-konserwatywnych „Braci Włochów” (FdI). Włoscy wyborcy mogli cofnąć się więc o prawie trzy dekady, bo niemal tyle lat minęły od rozwiązania MSI. Dodatkowo centrolewica najwyraźniej nie zauważyła, że przeszłość Meloni jest doskonale znana, bo od dobrych kilkunastu lat utrzymuje się ona w głównym nurcie tamtejszej polityki.  Nie wyciągnęła też wniosków z porażki jej dużo wcześniejszych kampanii opierających się na prostym podziale „dobrzy kontra źli”, który na szczeblu lokalnym i ogólnokrajowym jak dotąd nie powstrzymał przed dojściem do władzy nawet najbardziej kontrowersyjnych postaci włoskiej prawicy. 

Liderzy PD zdawali się jednak nie czytać sondaży i nie dostrzegać obrania zupełnie błędnej strategii. Stałe wypominanie szefowej FdI „faszystowskich korzeni” i atakowanie jej za konserwatywne poglądy na rodzinę i aborcję, w żadnym momencie kampanii nie przynosiło bowiem oczekiwanych rezultatów. Centrolewica nie dostrzegała więc, że narodowi konserwatyści mimo rzekomo planowanego przez nich „zamachu na prawa kobiet” cieszą wśród nich największą popularnością, a podobna retoryka nie budzi już nawet zainteresowania w dotychczasowych bastionach lewicy. Za najlepsze podsumowanie błędnej strategii kampanijnej PD można uznać przegraną kandydata partii w jednomandatowym okręgu wyborczym do Senatu. Emanuele Fiano, syn ocalałego z Holokaustu, przegrał bowiem w Sesto San Giovanni (onegdaj nazywanym przez prawicowców „Stalingradem” z powodu komunistycznych sympatii mieszkańców) z... Isabellą Rauti, córką wieloletniego lidera MSI Pino Rautiego.

Miarą klęski włoskiej lewicy jest jej porażka z centroprawicą w Toskanii, uważanej powszechnie za „czerwoną twierdzę”. Co prawda samo PD pozostaje największym ugrupowaniem regionu, tym niemniej wyprzedziło FdI tylko o 0,4 pkt. proc. i utrzymało swój stan posiadania jedynie w miastach. Na centroprawicę zagłosowały bowiem gminy znajdujące się na prowincji, co według jej regionalnych liderów pokazuje rozczarowanie kilkoma dekadami lewicowych rządów.

Bez zdolności koalicyjnych

Krytycy obecnego kierownictwa PD często powtarzają, że ugrupowanie nie ma zdolności koalicyjnych, co widać najlepiej właśnie na przykładzie Toskanii. O ile prawa strona dzieli się na rozpoznawalne powszechnie przez wyborców FdI, Ligę Matteo Salviniego i Forzę Italia Silvio Berlusconiego, o tyle na lewicy pozostałe ugrupowania są jedynie tłem dla PD. W wyborach proporcjonalnych jedynie Sojuszowi Lewicy i Zielonych (AVS) udało się przekroczyć wymagany próg, natomiast w JOW-ach partie „Więcej Europy” (+E) i „Obywatelskie Zaangażowanie” (IC) zdobyły łącznie tylko trzy mandaty.

Część działaczy PD uważa, że klęska centrolewicy jest efektem braku zdolności koalicyjnych ugrupowania. Jego sekretarz generalny Enrico Letta od razu po rozpisaniu w lipcu przedterminowych wyborów parlamentarnych wykluczył bowiem sojusz wyborczy z Ruchem Pięciu Gwiazd (M5S), kierowanym przez byłego premiera Giuseppe Conte. Co prawda populistyczna partia najlepsze lata ma już za sobą, lecz jak pokazały wyniki wyborów wciąż byłaby ogromnym wzmocnieniem centrolewicowego bloku.

Letta miał jednak pretensje do M5S o wywołanie rządowego kryzysu, który doprowadził ostatecznie do upadku gabinetu Mario Draghiego i rozpisania przedterminowych wyborów. Miał zresztą ostrzegać Conte, że wycofanie poparcia dla rządu będzie równoznaczne z brakiem wspólnej listy w kolejnych wyborach parlamentarnych. W odpowiedzi lider M5S nie szczędził słów krytyki PD. Określał ją mianem „aroganckiej” i twierdził, że tak naprawdę jego ugrupowanie jest obecnie jedyną siłą progresywną we włoskiej polityce. Później PD i M5S wielokrotnie licytowały się zresztą na swoją postępowość.

Nie tylko ugrupowanie założone przez komika Beppe Grillo mogło, lecz ostatecznie nie stało się częścią centrolewicowego bloku. Oddzielne wystartowali również włoscy liberałowie, tworzący centrową koalicję partii Akcja (Az) i Italia Viva! W tym przypadku to jednak Letta miał pretensje do lidera Az Carlo Calendy, który nie chciał tworzyć wspólnych list chociażby z IC kierowanym przez byłego ministra spraw zagranicznych Luigiego di Maio. Z pewnością w przyszłości ewentualne porozumienie lewicy i liberałów będzie jeszcze trudniejsze, bo Letta nie szczędził później różnych złośliwości Calendzie.

Partia zbytniej odpowiedzialności

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat PD wyraźnie zatraciła swoją pierwotną tożsamość. Powstawała bowiem jako partia łącząca ze sobą tradycje socjaldemokracji i lewicy chrześcijańskiej, choć wśród jej czołowych polityków nietrudno było znaleźć też dawnych działaczy szeroko pojętej skrajnej lewicy. Od tego czasu we włoskiej polityce wiele się zmieniło, a PD zaczęło kojarzyć się głównie z technokratycznymi gabinetami Mario Montiego, Matteo Renziego czy ostatnio Draghiego. Każdy z wymienionych premierów skupiał się na redukcji włoskiego zadłużenia, co wiązało się z pogorszeniem jakości życia Włochów i polityką daleko posuniętych oszczędności.

Sam Letta w latach 2013-2014 również kierował technokratycznym gabinetem tworzonym wspólnie przez centrolewicę i centroprawicę. Na dodatek był głównym obrońcą rządu Draghiego, deklarując na samym początku kampanii chęć kontynuowania współpracy z dotychczasowym premierem. W ten sposób kontynuował dotychczasową linię PD, która od lat kreuje swój wizerunek jako „partii odpowiedzialności”, stawiającą tamę prymitywnym populistom, mogącym chociażby wywrócić budżet państwa do góry nogami.

Z powyższych powodów centrolewica nie była wiarygodna, gdy szczególnie pod koniec kampanii zaczęła podnosić hasła zrównoważonego rozwoju, ochrony środowiska, pełnego zatrudnienia czy zapewnienia obywatelom usług publicznych. Zdaniem części działaczy PD i tak zresztą mówiła o tym zbyt mało, co miało zaważyć o wynikach wyborów. Najbardziej lewicowa część partii najwyraźniej nie zauważyła, że od dawna jej elektoratem nie są robotnicy i ubodzy, ale przede wszystkim miejska klasa średnia. Z tego zresztą powodu w „czerwonej” Toskanii przy PD pozostały tylko wspomniane już duże miasta.

Wydaje się, że elektorat pokrzywdzony w wyniku reform technokratycznych rządów został już zagospodarowane nie tylko przez centroprawicę, ale także przez M5S. Conte w licytacjach na postępowość był bardziej przekonujący od Lette, bo jego ugrupowanie dużo wcześniej podnosiło hasła nowej lewicy, nawiązujące chociażby do idei promowanych przez amerykańskiego socjalistę Berniego Sandersa. M5S oferuje więc wyborcom takie rozwiązania, jak gwarantowany dochód podstawowy (choć w wersji okrojonej względem jego najbardziej znanych teoretycznych założeń) czy rozbudowanie systemu opieki społecznej.

Czekając na lidera

Letta od razu po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów zapowiedział, że nie będzie ubiegał się ponownie o funkcję sekretarza generalnego. Wewnątrzpartyjne głosowanie nad wyborem nowego przywódcy PD ma odbyć się zgodnie ze statutem w marcu przyszłego roku, tak więc jeszcze w tym roku zaczną się przygotowania do jego organizacji. Z deklaracji wielu działaczy centrolewicy wynika, że przyszłoroczny kongres nie ograniczy się jedynie do kwestii personalnych.

Były minister Francesco Boccia uważa na przykład, że PD musi skupić się na poszukiwaniu nowych sojuszników. Centrolewica mogłaby bowiem zbudować front przeciwników prawicy, który byłby w stanie zawalczyć chociażby o wyborców biednego południa Włoch, zwłaszcza w obliczu faktycznego wycofania się z tego regionu Ligi Salviniego. Boccia podobnie jak Letta sam ogranicza jednak pole manewru PD, bo przy okazji komentowania niedzielnych wyników wyborów nie powstrzymał się przed krytyką Calendy i jego centrowej koalicji.

Mimo kiepskiego wyniku wyborczego z pewnością nie zabraknie chętnych do objęcia przywództwa w, jakby nie patrzeć, drugiej sile politycznej Włoch. W tym kontekście mówi się wiele zwłaszcza o wschodzącej gwieździe lewicy, Elly Schlein. Urodzona w Szwajcarii córka Włoszki i Amerykanina należy do najbardziej progresywnego skrzydła PD, a w swoim CV ma między innymi wolontariat w kampanii prezydenckiej Baracka Obamy w 2008 roku. Dla niektórych działaczy Schlein jest jednak zbyt radykalna i ze swoim przekazem może wcale nie trafić do „zwykłych ludzi”, których PD straciło na rzecz centroprawicy i M5S.

Żaden z potencjalnych kandydatów na sekretarza generalnego PD nie jest jednak nieobarczony sporymi wadami. Wyraźnie słyszalne pomruki niezadowolenia pojawiają się także przy nazwiskach Giuseppe Provenzano, dotychczasowego zastępcy Letty, a także Stefano Bonacciniego, od 2014 roku nieprzerwanie pełniącego funkcję prezydenta regionu Emilia-Romania. Jak widać odnowa włoskiej lewicy będzie procesem żmudnym i wymagającym dużej cierpliwości.

Maurycy Mietelski

fot. The Jacques Delors Institute - 20 ans de l'Institut Jacques Delors (CC)