Katarzyna Sulińska: Al-Walid bin Talal-arabski książę, biznesmen, muzułmanin
-
Katarzyna Sulińska
Książę Talal, chociaż należy do Domu Saudów silnie związanego z ideami wahabizmu, zasłynął jako „The Red Prince” z głoszenia reformatorskich poglądów. On sam mówi dziś, że ukształtowały go beduińska roztropność i arabska smykałka do interesów.
Artykuł przedstawia jednego ze sławniejszych dziś Saudyjczyków - księcia Al-Walida bin Talala bin Abdul Aziza Al Saud, jako nietuzinkowego człowieka, który swoją ciężka pracą osiągnął sukces. Człowieka, który dumnie przekracza granice wytyczone przez różne kręgi kulturowe i pokazuje jak łączyć nakazy wiary z efektywnym działaniem i zarabianiem w dzisiejszym świecie. Jak iść do przodu nie wyrywając swoich korzeni.
Praca obejmuje cztery części. W pierwszej z nich przedstawiam postać księcia, jego rodzinę i otoczenie w jakim spędzał młode lata swojego życia. Kolejna część stanowi opis inwestycji księcia, zarówno tych, które przyniosły mu sławę i wpływy, jak i tych, z których pożytkiem było jedynie dodatkowe doświadczenie. W trzeciej części kontynuowany jest wątek przedsięwzięć, jednak ujęty z punktu widzenia zmian jakie przyniósł ze sobą kryzys. Ostatni fragment pracy dotyczy inwestycji na rynku nieruchomości i śmiałych planów z nim związanych.
Prezentacja postaci
Nazywany przez dziennikarzy magazynu Time arabskim Warrenem Buffetem Al-Walid bin Talal bin Abdul Aziz Al Saud urodził się 7 marca 1955 roku w Jeddach w Arabii Saudyjskiej, jako drugi syn Księcia Talala (syna Abdula Aziza Al Saud założyciela nowożytnego Królestwa Arabii Saudyjskiej) i księżniczki Mony El-Solh (córki Raida El-Soih, pierwszego premiera niezależnego Libanu). Za pośrednictwem siostry swojej matki jest też kuzynem Księcia Maroko Moualy Hicham.
Poprzez ojca należy do rodziny królewskiej i płynie w nim krew Muhammada ibn Sauda, założyciela pierwszego państwa saudyjskiego jednak wczesne lata jego życia upływały pod znakiem ideowych sporów ojca z pozostałymi członkami rodziny, rozstania rodziców i rozchwianej sytuacji w stolicy Libanu.
Książę Talal, chociaż należy do Domu Saudów znanej z chęci przywrócenia Islamowi jego czystej formy i silnie związanej z ideami wahabizmu zasłynął jako „The Red Prince” z głoszenia reformatorskich poglądów. W 1958 roku zaproponował swoją wersję zmian w państwie, zakładających ustanowienie monarchii konstytucyjnej oraz rozszerzenie praw obywatelskich. Zaczął także tworzyć zgromadzenie doradzające władcy, jednak jego projekty zmian zostały odrzucone przez króla, a przywódcy religijni na mocy fatwy uznali je za niezgodne z islamem.[1] Władze monarsze unieważniły jego paszport i podjęły próby mające na celu zaniechanie głoszenia przez niego poglądów, co poskutkowało ucieczką księcia Talala do Egiptu, gdzie ogłosił się socjalistą i pod wpływem Gamala Abdela Nassera, prezydenta Egiptu kontynuował krytykę sposobu sprawowania władzy w ojczyźnie [2]. Wreszcie w 1964 roku książę Talal pod warunkiem znaczącego złagodzenia swojej krytyki wobec sprawujących władze powrócił do ojczyzny, gdzie powadzi interesy i udziela wsparcia akcjom charytatywnym.
Rodzice księcia Al-Walida rozwiedli się zanim rozpoczął on naukę w szkole. Swoje młodzieńcze lata spędził z matką w Bejrucie będącym na skraju wojny domowej, która ostatecznie wybuchła w 1975 roku. Z niepewnego gruntu zabrał go ojciec. Pulchnego i nieokiełznanego nastolatka, jakim się stał umieścił w Akademii Wojskowej Króla Abdula Aziza. [3]
Ten krótki opis na przestrzeni kilku lat młodości księcia Walida obrazuje stan pewnego zawieszenia, w jakim dorastał przyszły miliarder. Piętno „czarnej owcy” Domu Saudów, jakie przypisano ibn Abd al-Azizowi oraz mozaika armeńsko-saudyjska składająca się na jego korzenie nie dawały złudzeń synowi o wypracowaniu silnej pozycji w rodzinie królewskiej, z pewnością nie takiej jaką książę uzyskał poprzez swoje udane inwestycje. Wśród podwalin tego sukcesu wymienić można dyscyplinę wyszlifowaną w Akademii Wojskowej oraz wykształcenie zdobyte na zachodzie- przedsiębiorcze know-how poparte wewnętrzną siłą. Al-Walid z powodzeniem (w postaci dyplomu) kształcił się w zakresie biznesu w Menlo College i w dziedzinie nauk społecznych na Syracuse University.
Niektórzy właśnie w tych trzybiegunowych wpływach, mających swe źródła w Arabii Saudyjskiej, Libanie i Stanach Zjednoczonych widzą uzasadnienie szybkiej kariery księcia jako inwestora na rykach kapitałowych. On sam mówi dziś, że ukształtowały go beduińska roztropność i arabska smykałka do interesów. [4]
Książęce inwestycje
Pomimo wątpliwości ‘The Economist’ dotyczących sposobu finansowania pierwszych inwestycji przeprowadzanych przez Al-Walida bin Talala większość źródeł podaje, iż książę zaczynał z 30 tysiącami dolarów pożyczki i domem od ojca, na który zaciągnął hipotekę uzyskując w ten sposób dodatkowe 400 tysięcy dolarów. Następnie wspominane są spekulacje na rynku nieruchomości, na których zarobione zostały książęce „pierwsze dwa miliony” i udane przejęcie banku w Arabii Saudyjskiej, które nie tylko ujawniło zmysł taktyczny, ale dało Al-Walidowi możliwość wyrobienia sobie „nazwiska” na ojczystej ziemi i solidne podstawy do spoglądania w stronę bardziej rozległych przedsięwzięć.
Sławę arabskiego Warrena Buffeta i pieniądze zapewniły jednak księciu inwestycje w Citicorp, do których pośrednio zbliżyła go chęć dywersyfikacji swojego portfela spowodowana spadkiem cen ropy i recesją podsycaną w królestwie niepokojem związanym z atakiem na Kuwejt. W 1991 roku przeznaczył 550 milionów dolarów, by wyciągnąć z kłopotów Citi, które siedem lat później poprzez fuzję z Travelers Group utworzyło Citigroup stając się największym bankiem na świecie. Wykupił 4,9% udziałów banku (stojącego na skraju bankructwa za sprawą ryzykownych inwestycji na rynku nieruchomości w USA i przechodzącej przez kolejny kryzys Ameryce Łacińskiej), które w 2005 roku były warte około 20 razy więcej niż w momencie zakupu i oprócz sławy przyniosły księciu 10 miliardów dolarów. Aby opisać swoje przedsięwzięcie Al-Walid mówi, że „podobała mu się strategia Citi polegająca na budowaniu biznesu na całym świecie” [5].
Także ogólna strategia inwestowania w Kingdom Holding, którego jest założycielem, managerem i głównym (95 procentowym) udziałowcem wydaje się być zaskakująco prosta. Książę kupuje znane, solidne marki, inwestuje w firmy operujące na rynku globalnym i przeżywające czasowe trudności, czy to z powodu spowolnienia gospodarczego, cyklu koniunkturalnego, czy niewłaściwego zarządzania. Angażuje się w przedsięwzięcia, charakteryzujące się w danym momencie znacznym niedoszacowaniem ich wartości z zamiarem uzyskania przynajmniej 25% rocznego zwrotu inwestycji. Mówi też o sobie jako długookresowym inwestorze, który zapewnia wsparcie dobrych marek w ciężkich czasach, i zaznacza konieczność wprowadzania, czy odbudowywania stabilnego kierownictwa potrafiącego sprostać strategicznemu zadaniu odbudowy pozycji firmy. I chociaż na jego liście płac znajduje się 10 bliskich doradców, z czego jeden zawsze towarzyszy mu w biznesowych podróżach, ostateczna decyzja zawsze należy do księcia.
Są udziały, o których wiadomo, że nie zostaną sprzedane. Należą do nich akcje Citigroup, Time Warner czy Euro Disney. Układając swoje strategie inwestycyjne książę wyznaje przekonanie, że jeśli wśród 20, czy 30 dzieci jedno w odróżnieniu od pozostałych przynosi do domu słabe stopnie z klasówek, to rodzice powinni mu pomóc albo zapłacić za korepetycje [6].
Nie tylko pieniądze wpompowane w Citi ale także dwukrotna pomoc na rzecz zarządzającego parkami rozrywki Euro Disney, zakup akcji nie będącego w latach dziewięćdziesiątych u szczytu swoich sukcesów Apple, czy inwestycje w koncern Daewoo, będący przyczyną problemów ekonomicznych w Korei spowodowały, iż Al-Walid otrzymał jeszcze jeden przydomek -„księcia upadłych aniołów” [7].
Gdy Saudyjczyk z nieznanego człowieka w białej szacie i czerwonej chuście na głowie stał się w świecie inwestycji kapitałowych inwestorem ukrytym czy też rzadko widywanym, po raz kolejny wpisał się w historię ekonomii. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych stal się autorem jednej z największych transakcji przeprowadzonych przez indywidualnego inwestora. Gdy wszyscy w panice obserwowali spadki na giełdach i sprzedawali, książę przyglądał informacjom dobiegającym ze świata na 4 ekranach telewizorów jednocześnie. Następnie wykonał telefon do swojego doradcy z działu usług dla klientów indywidualnych w Citigroup - Michaela Jensena, który z kolei skontaktował się z maklerem w Nowym Yorku by przekazać mu: „Jego wysokość mówi żeby kupować !”[ 8]. Następnie padły nazwy 4 wybranych spółek : News Corporation Ltd. (koncernu mediowego prowadzonego przez Ruperta Murdocha), Netscape Communications (twórcy wyszukiwarek internetowych), Motoroli (producenta telefonów komórkowych) i innej dobrze znanej amerykańskiej firmy, oraz suma 1,2 miliarda dolarów.
Tu ponownie wydaje się ujawniać pewna przewaga, jaką książę ma nad innymi inwestorami- znaczna suma gotówki, jaką jest w stanie wyłożyć „od ręki” (ok. 3 miliardów dolarów). Chociaż do człowieka, który wypracował sobie majątek szacowany na ok. 20 miliardów dolarów, regularnie umieszczany jest na liście najbogatszych ludzi świata magazynu „Forbes” i figuruje w „Arabian Business” jako najzamożniejszy Arab należy mieć szacunek, nie można nie wspomnieć, że nie wszystkie decyzje księcia były równie udane i trafne. On sam spokojnie tłumaczy, że „z tak dużym portfolio jak to, nie ma możliwości aby wszystkie spółki radziły sobie dobrze” [9].
W 2000 rok na łamach Forbesa ukazał się artykuł, w którym opisywane są niektóre nietrafione decyzje księcia. Zaprezentowane zostały także ujawnione przez Al-Walida inwestycje i szacowana ówczesna kondycja przedsięwzięć, w które się angażował. Wielu inwestycji do 2000 roku książę nie mógł zaliczyć do udanych. Chociaż zawsze w takich sytuacjach wraca jak bumerang zdanie „Jestem inwestorem długoterminowym”.
Jako przykład nietrafionej inwestycji można podać zakup akcji Priceline.com. 15 maja Al-Walid poinformował o transakcji zakupu. Chociaż średnia cena akcji w tym miesiącu wynosiła 58 dolarów , czyli 65% mniej niż w kwietniowe 165 dolarów nie można mówić w tym wypadku o wyjątkowo lukratywnym interesie. Do sierpnia ceny spadły bowiem do 27 dolarów. Książę widząc w tej sytuacji szanse postanowił podwoić swoje udziały i dokonał zakupu kolejnej transzy po 25 dolarów za akcję. Jednak trend spadkowy nie odwrócił się i w ciągu 2 tygodni akcje straciły ponownie ponad połowę swojej wartości dobijając do 12 dolarów , na skutek ogłoszenia Priceline o spodziewanych niższych niż wcześniej szacowane wynikach finansowych w trzecim kwartale.
Oblicze kryzysu
Chociaż książę Al-Walid powiedział w wywiadzie, że kiedy „panuje panika on się cieszy” [10] to kryzys nie ominął także jego. Przynajmniej teraz, krótkoterminowo można wyciągać takie wnioski. Z pierwszej piątki najbogatszych ludzi na świecie książę w 2008 roku spadł na miejsce 19, chociaż nie zmniejszyła się szacowna wartość jego majątku , co oznacza, iż nie udało mu się wzbogacić tak jak innym „wielkim” tego świata.
Historię spotkania Saudyjczyka z kryzysem opisuje dziennikarz „Time” Bobby Ghosh [11]. Mówi się, że Wall Street doznała załamania, gdy jeden z jej największych inwestorów znajdował się 6500 kilometrów stamtąd rozdając część swojego bogactwa, w ramach wypełniania swojego religijnego obowiązku- zakatu. Jak co środę, będąc w ojczyźnie książę przyjmował w swojej pustynnej rezydencji niedaleko Rijadu mężczyzn przychodzących do niego z prośbą o wsparcie, lub przynoszących swoją wielką wdzięczność w postaci wierszy lub pieśni. Tego wieczoru w długiej kolejce stało około 350 mężczyzn z całego Królestwa, jednak były dni, kiedy liczba osób podawana była w tysiącach. Wszyscy czekają, bo wiedzą, że każda prośba zostanie spełniona.
Pomocnicy księcia, którzy przyznają środki o które proszą przybyli mówią, iż najniższa wypłacona kwota wynosiła 2000 riali saudyjskich (około 560 dolarów) a najwyższa jak dotąd 100 razy przekraczała tę kwotę.
Po posiłku, do którego książę zasiadł z 30 szejkami Al-Walid zajął się śledzeniem wydarzeń na rynkach światowych. Na prawie każdej giełdzie dominowały spadki, a książę kiwał głową, uśmiechał się i powtarzał „Niewiarygodne”, po czym wykonał telefon i zapytał „To krach, nie?”. [12]
Jako „książę upadłych aniołów” Al-Walid ponownie podążył na ratunek Citi i na początku listopada 2008 roku ogłosił chęć zwiększenia pakietu swoich udziałów w spółce. Jednak nawet wsparcie członka rodziny królewskiej nie odwróciło uwagi inwestorów od strat jakie Citi poniosło za sprawą zmniejszającego się rynku kredytów hipotecznych oraz złych inwestycji (ok. 20.3 miliardów dolarów). W 2008 roku akcje spółki straciły ok. 82,7% swojej wartości i zgodnie z przewidywaniami ekspertów nie został jeszcze osiągnięty najniższy poziom, co oznacza, że straty będę jeszcze większe. [13] Inwestorzy obawiali się, iż nawet ze wsparciem finansowym Al-Walida bin Talala plan dyrektora naczelnego Citi Vikrama Pandita na zmniejszenie wydatków poprzez planowane zwolnienie 53 000 ludzi nie pomoże uratować spółki. Z pomocą przyszedł jednak rząd amerykański oferując zabezpieczenie znacznej części ryzykownych kredytów banku. Pakiet ratunkowy daje czas na odbudowę zaufania inwestorów i klientów, jednak nie rozwiąże wszystkich problemów.
Ciężkie czasy wymagają wyjątkowych rozwiązań i unikalnych umiejętności. Luisa Kroll, zastępca redaktora naczelnego Forbesa wymienia księcia Al-Walida obok Warrena Buffetta, Carla Icahna, Carlosa Slim Helú, Li Ka-shing i Mikhaila Prokhorova jako jednego z tych, którzy mogą sobie w nich poradzić lepiej niż inni miliarderzy.
Miliardy pomysłów…
Saudyjski książę zasłynął nie tylko inwestycjami w grupy kapitałowe ale także zakupami nieruchomości, a w szczególności hoteli. Wśród posiadanych przez niego akcji są znaczne pakiety Four Seasons i Hotelu Plaza w Nowym Yorku. Inwestował także w londyński London's Savoy Hotel iMonte Carlo Grand Hotel w Monaco. W styczniu 2005 roku książę dokonał zakupu hotelu Savoy za 250 milionów funtów i pozostawił pod zarządem Fairmont Hotels, w którym posiadał 16% udziałów. W 2006 roku Firmont Hotels zostało przejęte przez Colony Capital (firmę amerykańską działającą na rynku nieruchomości) i Kingdom Hotels International, kontrolowane przez księcia.
Kolejne przedsięwzięcia Al-Walida są najlepszym dowodem na to, iż Saudyjczyk mierzy wysoko. Od 2008 roku mówi się o planach wybudowania najwyższego budynku na świecie- Burj Al-Meel, tzw. milowej wierzy. Szacowany koszt wzniesienia Kingdom Tower to 1,3 miliarda dolarów. Zaraz potem ma powstać Kingdom City. Oba przedsięwzięcia mają „błogosławieństwo” króla Abdullaha. Pojawiły się głosy, iż budowa wierzy może być zagrożona przez kryzys. Jednak książę nie wydaje się być zaniepokojony, twierdząc iż arabskie banki trzymały się z daleka od ryzykownych inwestycji na rynkach hipotecznych.
Wystarczy więc spoglądając w niebo wypatrywać kolejnych sukcesów księcia.
Przypisy:
[1] Na podstawie http://en.wikipedia.org, 31.01.2009
[2] Senior Saudi royal demands reform, “BBC NEWS”, 08.02.2009
[3] S.Macleod, The Prince and the portfolio, “Time”,01.12.1997, s. 2, http://www.time.com, 08.02.2009
[4] Ibidem
[5] D.Walewska, Książę Citibanku, „Rzeczpospolita”, 28.11.2007, http://www.rp.pl, 12.02.2009
[6] C. Sylt, Prince Alwalid bin Talal: Success is the 'ultimate kick', “The independent”, 31. 07.2005, http://www.independent.co.uk, 12.02.2009
[7] S. Macleod, The Prince and the portfolio, “Time”,01.12.1997, s. 2, http://www.time.com, 08.02.2009
[8] Ibidem, s. 1
[9] C. Sylt, Prince Alwalid bin Talal: Success is …
[10] Ibidem.
[11] B. Ghosh, A Saudi Titan Watches Wall Street's Meltdown, “Time”, 24.09.2008, http://www.time.com, 12.02.2009
[12] Ibidem
[13] M.Marcus, Royal Treatment Can't Save Citi, “Forbes”, 20.11.2008, http://www.forbes.com, 13.02.2009
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.
Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach portalu arabia.pl Przedruk za zgodą redakcji.