Perspektywy dla tureckiej integracji z UE
21 grudnia 2009 roku Unia Europejska otworzyła kolejny rozdział negocjacji z Turcją. Dotyczy on tym razem kwestii mniej spornej - środowiska naturalnego. Jest to jednak dobra okazja, aby przyjrzeć się najdłuższemu procesowi integracji z Unią, trwającemu od podpisania umowy stowarzyszeniowej już blisko 50 lat. Przebiega on nadal powoli, a wielu uważa, że nigdy nie zostanie zakończony. Na ile możliwa jest rychła zmiana?
W dużej mierze zależy to od tego jak rozwiązana zostanie sprawa Cypru. Tak długo bowiem jak wyspa pozostaje podzielona, nie ma żadnych szans na pozytywny finał tureckich aspiracji. Turecka Republika Północnego Cypru, istniejąca od 1974 roku, będąc separatystycznym państwem (zajmuje 37% powierzchni wyspy), uznawana jest tylko przez Ankarę. Proces integracyjny Turcji z UE stanowi główny powód dążeń do uregulowania tej kwestii. Okoliczności są sprzyjające ze względu na polityków wybranych kilka lat temu na Cyprze. Zarówno rządzący południową częścią wyspy od lutego 2008 roku Dimitris Christofias, jak i jego północny odpowiednik Mehmet Ali Talat odbyli już szereg spotkań, wyrażając wolę działań w kierunku zjednoczenia Cypru w oparciu o oddzielne referenda w obydwu jej częściach. Wcześniejszy negatywny wynik referendum w tej sprawie - odrzucenie planu byłego sekretarza ONZ Kofiego Annana przez Greków cypryjskich, pokazuje jednak, że ich wynik jest trudny do przewidzenia.
Ponadto wydaje się, że są to ostatnie chwile na pozytywne załatwienie kwestii państwa ze stolicą w Nikozji. W kwietniu 2010 roku odbędą się tu bowiem kolejne wybory (od marca ruszy kampania wyborcza). Społeczności grecka i turecka są zmęczone negocjacjami, więc prawdopodobny jest wybór nowych polityków. Przeciwnicy rządzących wykorzystują w swych kampaniach wciąż pozostawiające sporo wątpliwości sprawy bezpieczeństwa i własności na Cyprze, nie przejawiając tym samym woli kontynuowania rozmów w celu osiągnięcia kompromisu. Rządzący dzisiaj politycy zapowiadają w najbliższych tygodniach maraton negocjacyjny i codzienne, kilkunastogodzinne spotkania, starając się ratować to, co już udało im się wypracować. Wielce prawdopodobne, że jest to ostatnia szansa na zjednoczenie wyspy.
W negocjacjach pomiędzy Turcją i UE do ewentualnej akcesji koniecznie jest zamknięcie 35 rozdziałów. Wspomniany na wstępie jest 14 otwartym. Tylko jeden udało się do tej pory zamknąć, aż osiem jest natomiast od grudnia 2006 roku zamrożonych (pozostanie tak do czasu rozszerzenia przez Turcję na Cypr unii celnej). Turcja dodatkowo nie może zamknąć żadnego z rozdziałów, może je jedynie otwierać. Cypr zapowiedział niedawno, że jeśli nie zostanie wypracowane porozumienie w sprawie wyspy, to będzie dodatkowo blokował sześć kolejnych. Przykład negocjacji z Chorwacją, kiedy to małe państwo - Słowenia, hamuje proces integracji, pokazał, że nawet niewielki kraj jest w stanie opóźniać, a nawet uniemożliwiać rozmowy.
Wydawać by się mogło, że od grudnia 2004 roku kiedy to rozpoczęto formalne negocjacje członkowskie, nic już nie będzie w stanie powstrzymać tureckiej akcesji. A jednak. Francja, której poprzedni prezydent Jacques Chirac (wraz z innymi unijnymi liderami) podpisał dokument o rozpoczęciu negocjacji, w którym wyraźnie określono iż ich celem jest członkostwo, zdaje się zajmować obecnie odmienne stanowisko. Nicolas Sarkozy stwierdził, że Turcja nigdy nie wstąpi do UE i chciałby jej zaoferować "prawdziwe partnerstwo, a nie integrację" (Francja bez żadnych podstaw prawnych blokuje dziś otwarcie pięciu rozdziałów). Wbrew zasadzie pacta sunt servanda wtórują mu inni czołowi politycy unijni, jak Herman Van Rompuy, który - jeszcze zanim został wybrany na Przewodniczącego Rady Europejskiej - stwierdził, że Turcja "nigdy nie będzie częścią Europy".
Wyraźna jest korelacja pomiędzy głosami niektórych polityków i stosunkiem społeczeństw do ewentualnej akcesji Turcji. Im więcej bowiem w publicznym dyskursie jest głosów sceptycznych, tym większa część opinii publicznej (również tureckiej) zdaje się wyrażać podobne zdanie. I odwrotnie. Stanowiska niektórych polityków z krajów członkowskich dotyczące tureckiej akcesji, są ich obliczoną na zdobycie poparcia reakcją na wewnętrzne problemy - wzrost bezrobocia, problemy z imigrantami, strach przed islamem, czy też generalną negację idei Unii Europejskiej. Wiele niepewności rodzi się również z ignorancji. Jeśli chodzi o najczęściej podnoszone obawy w związku z turecką akcesją: otwarcie rynku pracy dla tureckich pracowników i nadmierne obciążenie budżetu unii poprzez fundusze strukturalne dla Turcji, to wielce prawdopodobne jest, że spora część praw w tym zakresie podlegać będzie derogacji.
Z drugiej strony warto przytoczyć fakty świadczące o możliwości przyspieszenia akcesji. Minister spraw zagranicznych UE pochodzi z Wielkiej Brytanii, której zależy na szybkim rozwiązaniu konfliktu cypryjskiego. Ważne jest stanowisko Grecji, której premier i jednocześnie minister spraw zagranicznych Jeorios Andreas Papandreu - był wcześniej autorem przyjęcia bardziej przychylnego stanowiska Aten względem Ankary i gorącym zwolennikiem planu Annana. Hiszpania, której ze względów ekonomicznych i geostrategicznych zależy na członkostwie Turcji, przewodniczy UE w pierwszym półroczu 2010 roku, co będzie mieć znaczenie w kontekście prowadzonej przez Unię polityki. Podobne do rządu Zapatero stanowisko zajmują inne kraje regionu śródziemnomorskiego, a także państwa (jak np. Polska) liczące na rozbicie bloku dużych państw - obecnych decydentów unijnych.
Warto podkreślić, że oprócz negocjacji i kolejnych obszernych dokumentów, obserwuje się również realne działania zacieśniające współpracę. Dane sprzed roku mówiły o ponad dwustu programach wdrażanych w Turcji, a finansowanych z pieniędzy unijnych. Ich wpływ na państwo jest ogromny, nie może on być również mierzony za pomocą wyliczeń stricte finansowych. Raport TAIEX (Technical Assistance and Infrormation Exchange Office's) wyszczególnia szereg działań koniecznych dla umożliwienia zamknięcia kolejnych rozdziałów negocjacyjnych, a które to przy udziale unijnych pieniędzy są sukcesywnie wdrażane. W 2008 roku przeprowadzono w Stambule m.in. szkolenia tamtejszej policji, zorganizowano forum wymiany doświadczeń ponad czterystu tureckich sędziów i ich odpowiedników z krajów członkowskich. Organizowane są liczne seminaria dotyczące praw dzieci, równouprawnienia płci, używania siły przez organy rządowe, czy też poświęcone metodom walki i zapobieganiu korupcji. Duże znaczenie miał program RTP (Regional Training Programme) w ramach którego ponad 50 tureckich ekspertów szkolonych było w Brukseli.
W latach 2007-13 jako jeden z instrumentów Europejskiej Polityki Sąsiedztwa (ENPI), realizowany jest projekt "The Black Sea Basin Joint Operational Programme". Uczestniczy w nim 10 krajów regionu, w tym Turcja. Ma on na celu ich rozwój gospodarczy, podejmowanie nowych wyzwań w dziedzinie ekologii i promowanie postaw obywatelskich mieszkańców regionu. Program finansowany jest przez UE, a kraje korzystające wnoszą jedynie 10% wartości projektu.
Oczywistym jest, że unia celna, działająca od 1996 roku wpłynęła na znaczny wzrost współpracy gospodarczej obu krajów. Handel z 27 państwami członkowskimi stanowił 48% tureckiego eksportu i 37% importu w roku 2008, a i tak był to kilkuprocentowy spadek w porównaniu do danych sprzed roku. Dla UE Turcja jest piątym największym rynkiem eksportowym (przed m.in. Japonią).
Także Turcja robi wiele w celu dalszego zbliżenia w kierunku Brukseli. W latach 2000-2005 przeprowadzono w tym kraju olbrzymią reformę prawodawstwa porównywalną jedynie z tą przeprowadzoną w latach 20-tych przez Ataturka. Proces ten - polegający n a wprowadzeniu ośmiu pakietów reform - pomógł wypełnić Ankarze tzw. kopenhaskie kryteria - konieczne dla przyjęcia do grona UE. W latach 2002-2007 Turcja mogła się pochwalić 7% wzrostem gospodarczym, ciągle zwiększane są inwestycje zagraniczne. Żaden bank turecki nie upadł. Eksport wzrósł z 36,1 miliardów USD w 2002 roku do 132 mld USD w roku 2008, import w tych samych latach wzrastał odpowiednio z 51,6 do 202 miliardów dolarów . Oprócz olbrzymiego wysiłku włożonego w zmianę własnego prawodawstwa, demokratyzowania państwa i poprawy jego dwustronnych relacji z niektórymi krajami członkowskimi, w ostatnich latach warto zwrócić również uwagę na inne przejawy zaangażowania Ankary. Turcja była stroną 109 ze 124 wspólnych stanowisk UE - stanowiących ważny instrument realizowania unijnej polityki i odbudowywania pozycji Europy na politycznej mapie świata. Jako druga największa amia w NATO, Turcja wykorzystuje również swój potencjał militarny uczestnicząc w bardzo ważnej misji w Bośni i Hercegowinie. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Turcja jest krajem muzułmańskim, co - z uwagi na występujące na świecie tendencje - może mieć duże znaczenie w szeroko rozumianym dialogu międzykulturowym, w którym Turcja powinna odgrywać ważną rolę. Wynik zaangażowania militarnego UE będzie miał natomiast znaczenie dla przyszłości tego typu operacji organizowanych przez Brukselę i nie pozostanie bez znaczenia dla jej potencjału politycznego.
W jednym z dokumentów UE napisano, że Europa potrzebuje "demokratycznej, stabilnej, zamożnej Turcji, przyjmującej wartości, zasady prawa i nasze wspólne polityki. (...) Turcja powinna wzmocnić most pomiędzy dwoma cywilizacjami.(...)". Europa pod wieloma względami potrzebuje Turcji. Dla Ankary korzystna jest integracja z Europą. Dla żadnej ze stron nie jest to jednak warunek konieczny dla dalszego ich istnienia. Na pytanie czy jest to wariant najkorzystniejszy, twierdząco odpowiedziano jednak już blisko pół wieku temu. Przez blisko 50 lat Turcja jest członkiem stowarzyszonym, od 1996 należy do unii celnej, jest szanowanym partnerem w NATO i jako państwo o ważnym geostrategicznym położeniu zasługuje, by być traktowana uczciwie. Celem rozpoczęcia negocjacji w 2004 roku było pełnoprawne członkostwo i tylko takie może być brane pod uwagę. Jednak na pytanie kiedy, a może nawet czy Turcja stanie się pełnoprawnym członkiem europejskiej wspólnoty, przyjdzie nam jeszcze jednak zapewne długo poczekać.