Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Michał Kędzierski: Czy Steinbrück zastąpi Merkel?

Michał Kędzierski: Czy Steinbrück zastąpi Merkel?


23 październik 2012
A A A

Mimo, że do wyborów do Bundestagu pozostał jeszcze niecały rok największa partia opozycyjna wyłożyła już najważniejszą kartę na stół. Kandydatem SPD na kanclerza będzie Peer Steinbrück.  I chociaż aktualne sondaże pozostawiają go daleko w tyle za Angelą Merkel, zmiana na czele rządu federalnego jest jak najbardziej możliwa.

Od dłuższego czasu w niemieckich mediach toczyła się żywa dyskusja na temat tego, kogo ostatecznie wystawi Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) jako kandydata na kanclerza w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu. Oczy wszystkich dziennikarzy i politologów zwrócone były na rządzący największą partią opozycyjną triumwirat, w Niemczech nazywany „Troiką”: przewodniczącego partii Sigmara Gabriela, szefa frakcji SPD w Bundestagu Franka Waltera Steinmeiera oraz byłego ministra finansów, a obecnie szeregowego, lecz wpływowego posła, Peera Steinbrücka.

Według planu nakreślonego przez Gabriela kwestia kandydatury miała rozstrzygnąć się w grudniu. Sam przewodniczący SPD był na straconej pozycji – chociaż niezwykle lubiany w partii, społeczeństwo nie widziało w nim kandydata na kanclerza. Wobec rezygnacji Steinmeiera z walki o nominację („z powodów osobistych”) oraz narastającego fermentu w partii, Gabriel ogłosił już pod koniec września, że kandydatem SPD na kanclerza będzie najpopularniejszy w sondażach Peer Steinbrück. Zgodnym zdaniem komentatorów była to niezwykle trafna decyzja.

Kryzysowy specjalista

65-letni Peer Steinbrück w kolekcji piastowanych federalnych stanowisk poszczycić się może „jedynie” teką ministra finansów. Czteroletni okres (2005-2009) sprawowania urzędu za czasów „wielkiej koalicji” CDU/CSU/SPD wystarczył mu jednak, by zyskać sobie przede wszystkim zaufanie społeczeństwa jako specjalista od spraw finansowych i gospodarczych. Od 2008 roku musiał wspólnie z kanclerz Merkel zwalczać kryzys finansowy, a jego działania podejmowane na tym polu zyskały szeroką aprobatę niemieckiej opinii publicznej. Tutaj też leży jedna z przesłanek partyjnej nominacji na kandydata na kanclerza. Jak pisze Die Zeit: „Steinbrück jest jedyną osobą w SPD, która może konkurować z autorytetem Angeli Merkel, szczególnie na najważniejszym dziś polu polityki finansowej i gospodarczej”.

Nie bez kozery centralnymi tematami swojej kampanii wyborczej SPD chce uczynić kwestie gospodarcze. W obliczu powracającego kryzysu i niepewności, związanej z przyszłością strefy euro i możliwymi bankructwami gospodarek państw UE, znajomość gospodarki i umiejętność radzenia sobie z kryzysem będzie w przyszłorocznych wyborach bardzo ważną przesłanką, którą będą się kierować Niemcy podczas głosowania.

Autorytet dzięki Merkel

Dostrzegając tutaj swoją szansę, Steinbrück przedstawił już opinii publicznej swoje propozycje dotyczące kwestii gospodarczych: mocniejsze uregulowanie sektora finansowego, wprowadzenie podatku od transakcji finansowych, reorganizacja sektora bankowego -przekształcenie wielkich banków w holdingi, tak by oddzielić tradycyjne funkcje bankowe (m.in. kredyty, lokaty) od funkcji inwestycyjnej, czy uchwalenie nowego planu pomocowego dla instytucji finansowych na poziomie unijnym do wysokości 200 mld euro. „On ucieleśnia tematy wyborcze SPD” – komentuje Frankfurter Allgemeine Zeitung i zauważa, że występując w roli kandydata na kanclerza Steinbrück uwiarygodnia program SPD w oczach społeczeństwa.

To, co dla kandydata SPD jest największym z atutów, może się jednak również okazać jego  obciążeniem. Renomę, którą uzyskał podczas zwalczania kryzysu finansowego, zdobył przy ścisłej współpracy z panią kanclerz. I jak sam potem podkreślał – była to udana współpraca. Dziś ciężko mu będzie krytykować politykę kryzysową Merkel, którą sam współtworzył i która przyniosła mu popularność. Tym bardziej, że Niemcy (a nawet zwolennicy SPD!) są póki co zadowoleni z pracy rządu w dziedzinie walki z kryzysem.

Popularność pani kanclerz

 „Steinbrück jest fascynującym człowiekiem” – pisze Die Welt i nie może wprost nachwalić się przymiotów kandydata socjaldemokratów na kanclerza: inteligentny, dowcipny, ironiczny, pewny siebie, charyzmatyczny i zuchwały. Do tego potrafi przemawiać, co dla przywódcy jest cechą niezwykle ważną. Obiecał już wyborcom „wszystko inne niż nudną kampanię” i można mu wierzyć. Podsumowując: charakterologiczne przeciwieństwo Merkel. Mimo to Niemcy właśnie ją lubią bardziej. „To, co wcześniej wyborcy uznawali za nudne, cenią dziś w osobie swojej pani kanclerz: jej rodzimość, skromność, niczym niezakłócony pragmatyzm” – wyjaśnia Der Spiegel.

W sondażach Merkel prowadzi ze Steinbrückiem niemal we wszystkich dziedzinach. W kwestii sympatii 42% do 37%, wiarygodności 36% do 26%, predyspozycji do zwalczenia kryzysu 27% do 14%. Przy pytaniu o to,  kto lepiej poprowadzi prace rządu przewaga Merkel jest jeszcze wyraźniejsza - 37 % do 18%, a przy pytaniu, kto posiada odpowiednią osobowość kierowniczą, aż 61% ankietowanych wskazało urzędującą panią kanclerz (21% Steinbrück). Przy najważniejszym pytaniu, o to kogo wybraliby Niemcy, gdyby wybory na kanclerza odbywały się bezpośrednio, 49% głosowałoby na Merkel, a Steinbrück otrzymałby 40%. Der Spiegel: Merkel „w pewien sposób jest szefową rządu dla całej rodziny: kobiety uważają ją za sympatyczną, ponieważ nie jest perfekcyjna, mężczyźni lubią jej koleżeńskość, a młodzi ludzie cenią jej bezpośredni sposób postępowania”. Ponadto Merkel punktuje na wschodzie i na zachodzie Niemiec, a Steinbrück wydaje się być typowym Niemcem z zachodu.

Porównań z Merkel nie da się uniknąć również w innych dziedzinach. Komentatorzy wskazują np., że Steinbrück jest specjalistą od finansów i gospodarki, zna się również na sprawach socjalnych (przy pytaniu o sprawiedliwość społeczną wyprzedza panią kanclerz). Ale Merkel, po niecałych 8 latach na stanowisku jest absolutną specjalistką od wszystkiego. Uderzająca jest szczególnie różnica w przygotowaniu do prowadzenia polityki zagranicznej. Niemiecka kanclerz jest szanowana i słuchana przez wszystkich najważniejszych ludzi na świecie. I zawsze jest zorientowana w sytuacji: „Czy chodzi o problemy w Naddniestrzu czy sytuację w Syrii, Merkel jest zawsze gotowa do odpowiedzi” – zauważa Der Spiegel i wskazuje Steinbrückowi dziedzinę, w której musi prędko nadrobić zaległości.

Słabe plecy

Problemem Steinbrücka może być jego własna partia. Tuż po ogłoszeniu decyzji ujawniło się niezadowolenie części działaczy, szczególnie z lewego skrzydła SPD. Pretensje członków partii nie były spowodowane jedynie faktem, że o tym, kogo wystawią w wyborach jako przywódcę, dowiedzieli się z mediów. Rozczarowanie lewicowców wzbudził sam kandydat, powszechnie uważany jako reprezentant politycznego centrum, z pewnością zaś daleki od marzeń wewnętrznej lewicy. Ralf Stegner, członek zarządu SPD, po decyzji partii komentował: „nasz kandydat może odnieść sukces, jeśli wraz z dobrym zespołem, który wiarygodnie reprezentuje profil SPD jako partii lewicowej, będzie konsekwentnie realizował nasz program i będzie popierany przez własne środowisko”. Wątpliwości zgłosił również Sascha Vogt, szef młodzieżówki SPD: „Będziemy musieli przedyskutować z nim pewne kwestie”.

Wyboru bronią jednak wszystkie ważne postaci niemieckiej socjaldemokracji. Steinbrückowi poparcia udzielił m.in. były kanclerz Gerhard Schröder oraz niezwykle popularna w partii szefowa SPD w Nadrenii Hannelore Kraft, jeszcze nie tak dawno wymieniana jako możliwa kandydatka SPD na kanclerza. Sam Steinbrück wezwał swoich towarzyszy partyjnych do jedności: „Te wybory będziemy mogli wygrać jedynie przy pełnej mobilizacji partii”. Po pierwszych oznakach niezadowolenia do świadomości reprezentantów lewego skrzydła SPD dotarło, że lepszego kandydata niż Steinbrück nie ma i chociaż, jak mówił Stegner, „nie jest ich kandydatem marzeń”, to jest „jedynym, który może pokonać Merkel”.

Komentatorzy nie są zgodni, czy bardziej centrowe poglądy Steinbrücka będą w tych wyborach jego wadą czy zaletą. „On jest najgroźniejszym kandydatem, ponieważ może pozyskać [dla SPD] centrowych wyborców” – mówi politolog Gero Neugebauer. „Jest w stanie skutecznie polować nawet wśród zwolenników CDU” – dodaje Gerd Langguth. Jednocześnie to, że Steinbrück nie uchodzi za socjaldemokratę z krwi i kości może okazać się słabością jego kandydatury i odebrać część głosów lewicowego elektoratu. Powstaje „niebezpieczeństwo: tyle głosów, ile Steinbrück uzyska w centrum, może stracić na lewicy” – ostrzega Der Spiegel.

Najważniejsza zdolność koalicyjna

Abstrahując od tego, ile głosów może zdobyć Steinbrück dla swojej partii podczas wyborów, warto spojrzeć na jego poglądy pod kątem zdolności koalicyjnej. Tutaj bowiem okazuje się, że jego centrowość może być po wyborach ogromnym atutem SPD i ostatecznie zadecydować o kształcie przyszłej koalicji rządowej. Przyjrzyjmy się bowiem sondażom. Gdyby wybory odbyły się na początku października CDU/CSU wygrałyby z wynikiem 36%, SPD uzyskałaby zaś 30% głosów (najwyższy wynik od 2006 roku!). Warto przy tym odnotować, że znaczący wzrost poparcia (o 4%) partia uzyskała po ogłoszeniu nominacji Steinbrücka. Tydzień wcześniej w sondażu tego samego ośrodka CDU/CSU miały 35%, a SPD - 26%.

W takiej sytuacji decydujące będą wyniki mniejszych partii. A te nie napawają z pewnością kanclerz Merkel optymizmem: obecny koalicjant FDP z wynikiem 4% balansuje na skraju progu wyborczego, zaś niemieccy Zieloni, naturalny parter koalicyjny SPD, uzyskałby 12%. Na dokładkę w FDP już pojawiają się głosy, że Steinbrück otwiera im nowe pole do rozmów o przyszłej koalicji rządowej. Gdyby czerwono-zielonym zabrakło głosów do większości, wesprzeć mogłaby ich właśnie liberalna FDP.

„Wielka koalicja”? – Nie, dziękuję.

Jedno wydaje się być pewne. Mimo iż Niemcy w sondażach już zadecydowali (wynikiem 54%), że najchętniej widzieliby w rządzie „wielka koalicję” CDU/CSU/SPD, taka sytuacja raczej nie będzie miała miejsca. Taką możliwość przy gorącym poparciu partii kategorycznie odrzuca bowiem sam Steinbrück, który już raz w rządzie Merkel pracował: „Stawiamy na zwycięstwo”, „Za 12 miesięcy nie będzie już obecnego rządu”. Sama Merkel jako ”pełnokrwista pragmatyczka” w sytuacji, w której CDU/CSU i FDP zabrakłoby głosów, nie miałaby pewnie nic przeciwko powrotowi „wielkiej koalicji”. Gdyby Steinbrück chciał jednak dotrzymać słowa w sytuacji, w której SPD zdecydowałaby się jednak wejść do gabinetu Merkel, on – dziś numer jeden w partii - musiałby pozostać zwykłym posłem.

Jeśli wybory zakończą się przytoczonym wynikiem i Merkel nie będzie miała większości, Steinbrück może być panem sytuacji. Może nawet sięgnąć po Lewicę (6%) lub Piratów (5%), z którymi nikt póki co koalicji wiązać nie chce. Wiele zależy zatem od FDP, które w ostatnich wyborach uzyskało świetny wynik 15%, a teraz może nawet nie przeskoczyć progu. Mimo popularności Merkel, a nawet prawdopodobnego zwycięstwa CDU/CSU w wyborach może więc nastąpić zmiana na stanowisku kanclerza. O przyszłej koalicji zadecyduje święta zasada demokracji – prawo większości. W Bundestagu.

 

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.

Tekst ukaże się również na stronie Przeglądu Spraw Międzynarodowych Notabene.