Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Marek Połoński: Kurdowie przed szansą utworzenia własnego państwa

Marek Połoński: Kurdowie przed szansą utworzenia własnego państwa


10 wrzesień 2014
A A A

Większe zaangażowanie sunnitów w politykę oraz ofensywa przeciwko fundamentalistom z Państwa Islamskiego (IS) są procesami mającymi na celu przeprowadzenie zmian w Syrii oraz Iraku. Kluczowym czynnikiem ma być samodzielność irackiego Kurdystanu, który ma być całkowicie wyodrębnionym krajem. Powstanie nowego państwa zbudowanego na bazie narodu kurdyjskiego może jednak przynieść ze sobą znacznie szersze implikacje regionalne, nie tylko dla Iranu, Syrii, Turcji, ale również innych państw Bliskiego Wschodu oraz Kaukazu.
Image W połowie 2014 r. bojownicy z ISIS bardzo szybko zaczęli podporządkowywać sobie kolejne regiony Iraku, w tym kontrolować kilka wiosek na granicy z Turcją. Jedyną spokojną częścią tego kraju okazał się północny autonomiczny region Kurdów. Dlatego Ankara robi co może, by wesprzeć autonomiczny rząd Kurdów irackich, który zapowiada ogłoszenie referendum w sprawie oderwania się od Iraku. Prosi także USA, by pozwoliły Kurdom sprzedawać ropę wydobywaną w irackim Kirkuku. Kurdowie przejęli złoża, gdy rządowa armia uciekła z tej części kraju przed rebeliantami Islamskiego Państwa. Bagdad uważa jednak ropę za skradzioną i grozi procesami wszystkim państwom, które ją kupią.

Ankara wypuszcza kurdyjskich partyzantów


Kurdowie jeszcze nigdy nie mieli tak wielkich szans na ustanowienie własnego państwa. Popiera ich nawet walcząca z nimi od lat Turcja, dla której stali się teraz sojusznikiem w walce z terrorystami z Islamskiego Państwa. Jeszcze do niedawna taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia, bowiem ciągnący się przez trzy dekady konflikt pochłonął 40 tys. ofiar. Marksistowska Partia Pracy Kurdystanu (PKK) przez Ankarę i świat została uznana za organizację terrorystyczną, a w więzieniach do dzisiaj znajduje się wielu jej członków. Pod koniec czerwca turecki parlament przegłosował amnestię, która ma dać wolność bojownikom PKK. Coraz więcej wskazuje na to, że rząd rozpoczął również rozmowy z przywódcą partii Abdullahem Öcalanem o rozbrojeniu PKK, co uznano za pierwszy sygnał odprężenia. Ankara poważnie obawia się destabilizacji w południowo-wschodniej części kraju z uwagi na sąsiedztwo z Syrią i Irakiem terroryzowanymi przez bojowników Islamskiego Państwa. W tej części Turcji ogromne wpływy ma właśnie PKK.

Konflikt turecko-kurdyjski eksplodował w 1984 r. Kurdowie nie osiągnęli jednak swojego celu, jakim było utworzenie własnego państwa oraz odrębnego szkolnictwa. Öcalan w 1993 roku zaproponował rządowi negocjacje, ale wszelkie propozycje pod naciskiem armii zostały odrzucone. Rząd w Ankarze przeszedł do ofensywy, doprowadzając w 1996 roku do delegalizacji kurdyjskiej PKK mającej silne wpływy w niemieckiej diasporze. Wywiad turecki w wyniku dyplomatycznej ofensywy zatrzymał w 1996 roku Abdullaha Öcalana, który szukał azylu w greckiej ambasadzie w Kenii. Następstwem tego był kontrowersyjny proces, w którym skazano go na karę śmierci. PKK na polecenie uwiezionego Öcalana w sierpniu 1999 roku ogłosiła wycofanie swoich oddziałów z Turcji. W wyniku międzynarodowych protestów we wrześniu 2002 roku wyrok Öcalana zamieniono na dożywocie.

Wobec starań o członkostwo w Unii Europejskiej Ankara złagodziła nieco swoją politykę wobec Kurdów. Obecnie mogą między innymi używać swojego języka. Jednak wciąż w więzieniach pozostaje tysiące więźniów politycznych. Teraz pojawia się możliwość ich uwolnienia.

Ankara nie musiałaby uciekać się do proszenia o pomoc Kurdów, gdyby nie fatalna polityka zagraniczna, jaką prowadziła od początku konfliktu w Syrii. Władze chciały jak najszybciej obalić dyktatora Baszara al-Asada. Na gruncie syryjskiej wojny wyrośli terroryści kalifatu, których Turcja początkowo sama wspierała. Państwo to nie tylko chętnie otwierało dla nich granicę z Syrią, do której udawali się na wojnę, ale również ich zbroiło. Tymczasem ci islamscy radykałowie, którzy utworzyli państwo w części Iraku i Syrii, okazali się nieobliczalni.

Przeciągające się wojny w Syrii i Iraku rykoszetem uderzają w Turcję, do której uciekło już grubo ponad milion uchodźców z obydwu krajów. Obozy dla nich są od dawna przepełnione, a miejscowi coraz częściej oskarżają ich o kradzieże i zabieranie miejsc pracy. Im dłużej będzie trwał konflikt w Syrii i Iraku, tym bardziej będą narastać zagrożenia na południowej granicy Turcji. A tym samym rosnąć też będą notowania tureckich Kurdów jako czynnika mogącego zapewnić spokój i stabilność w tej części kraju.

Amerykanie w Iraku stawiają na Kurdów  


Wraz z upadkiem reżimu Saddama Husajna rozpadła się kluczowa dla amerykanów  równowaga sił pomiędzy Iranem i Irakiem. Irak z uwzględnieniem klucza etniczno-wyznaniowego został znacząco przekształcony poprzez wprowadzenie ustroju demokratycznego. Mimo utrzymania kształtu swoich granic, w wyniku tej przemiany państwo zdecydowanie osłabło, a istotnym elementem jest rywalizacja różnych grup etnicznych i wyznaniowych. Iranowi zdecydowanie ułatwiło to działania na drodze do stania się regionalną potęgą. Po wycofaniu wojsk amerykańskich w 2011 roku, chaos, jaki zapanował w tym kraju, wykorzystali Kurdowie. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy odbędzie się kurdyjskie referendum w sprawie niepodległości, które zapowiedział prezydent Kurdyjskiego Rządu Regionalnego Masud Barzani. Wynik referendum wydaje się być z góry przesądzony, a tym samym istnienie państwa Kurdystan stanie się faktem.  

W reakcji na zajęcie przez sunnickich rebeliantów znacznych części północnego Iraku kurdyjscy bojownicy obsadzili w czerwcu położony poza terenem ich autonomii Kirkuk, wokół którego rozciąga się jedno z głównych irackich zagłębi naftowych. W pomoc siłom kurdyjskim w Iraku zaangażowali się Amerykanie. Podczas odbijania tamy koło Mosulu wykorzystano drony. Peszmergowie byli również wspierani przez samoloty F-18C Hornet z lotniskowca USS George h.w. Bush stacjonującego w Zatoce Perskiej.

Poza odbiciem tamy, udało się także odeprzeć ISIS ze wzgórza Sinjar, na którym schroniły się dziesiątki tysięcy ludzi, głównie Jazydów. W ostatnich dniach Kurdowie przejęli inicjatywę w miejscowościach położonych wokół Mosulu, który jednak nadal pozostaje w rękach Państwa Islamskiego. Dzięki podejmowanym przez USA atakom lotniczym udało się wyprzeć bojowników IS ze zdobytych wcześniej miast Guwair i Machmur na południowy zachód od Irbilu.

Cytowanych przez niemiecki tygodnik „Bild am Sonntag” były szef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) August Hannig oświadczył, iż rząd Niemiec powinien natychmiast dostarczyć Kurdom najnowszą broń dla ich obrony. „Islamiści dysponują nowoczesną bronią ze zdobytych irackich składów wojskowych, Kurdowie są natomiast wobec nich w beznadziejnie słabej sytuacji” – powiedział A. Hannig.

Rzeczywiście bojownicy z IS pozyskali bardzo duże ilości broni, w dużej części amerykańskiej. Szczególne znaczenie miało zdobycie Mosulu, który obecnie bliskowschodnie media nazywają „iracką Dunkierką”. Uciekający żołnierze iraccy pozostawili nie tylko sprzęt ciężki, pojazdy oraz karabiny, ale również mundury czy hełmy. Kontrolując granicę iracko–syryjską, bez większych przeszkód przewożą konwojami broń w obydwu kierunkach w zależności od aktualnych potrzeb bojowych. W ich posiadaniu są rakiety ziemia-powietrze czy drony wykorzystywane do rozpoznania przeciwnika.

NATO zbroi Kurdów

Kiedy ruszyła ofensywa sunnickich radykałów z Państwa Islamskiego, iraccy Kurdowie zaapelowali o dostawy broni z zzagranicy deklarując jednocześnie, że zamierzają sami uporać się z zagrożeniem. Brytyjczycy wysłali do Kurdystanu szpiegowskiego Boeinga KC-135, który ma monitorować między innymi połączenia telefoniczne oraz ruch bojowników. Nieoficjalnie mówi się o wysłaniu jednostki specjalnej SAS, ale David Cameron wyklucza możliwość ponownego wysłania sił lądowych do Iraku. Brytyjczycy ponadto chcą wysłać siłom kurdyjskim środki pola walki takie jak kamizelki kuloodporne czy noktowizory. 9 września br. brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że przekazuje Irakowi ciężkie karabiny maszynowe oraz amunicję, potrzebne do walki z bojownikami Państwa Islamskiego. Sekretarz obrony Michael Fallon powiedział, że wyposażenie ma łączną wartość 1,6 mln funtów.

Poza Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią o przekazaniu irackim Kurdom uzbrojenia zdecydowały władze Włoch, Niemiec, Danii a nawet Czech. Niemiecki zakres pomocy dla sił kurdyjskich ma objąć między innymi dostawy przeciwpancernych pocisków kierowanych Milan, granatników przeciwpancernych Panzerfaust 3 oraz 8 tysięcy karabinów szturmowych G-36 wraz z 4 milionami sztuk amunicji. Przewidywane są również dostawy środków łączności, systemów noktowizyjnych i termowizyjnych, samochodów terenowych Wolf i ciężarowo-terenowych Unimog. Duńczycy wysyłają transport z lekką bronią, amunicją, wyposażeniem oraz środkami medycznymi.

W najbliższych dnia Irbil oraz Bagdad ma odwiedzić szef czeskiej dyplomacji Ludomir Zaoralek, który na miejscu ma uzgodnić zasady przekazanie uzbrojenia. Po pozytywnej decyzji czeskiego parlamentu dostawy mają objąć przede wszystkim amunicję do broni lekkiej i granatniki ręczne. Ponadto w dostawach mają znaleźć się również pociski do broni przeciwpancernej, których brak przede wszystkim odczuwali do tej pory Kurdowie.

Poza uzbrojeniem, Kurdowie potrzebują również specjalistycznych szkoleń. Elementem szerokiego, 3-letniego programu walki z Państwem Islamskim, który ogłosi 10 września br. Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, będzie szkolenie sił kurdyjskich.

Zbrojenia Kurdów na wielką skalę obawia się Turcja, której przywódcy wskazują na możliwość pozyskania broni przez bojowników z IS. Ponadto władze w Ankarze wskazują na członków kurdyjskich grup terrorystycznych, których na terenie Kurdystanu przebywa około 6 tysięcy, a którzy mogą podejmować działania zbrojne wobec Turcji.

Geopolityczne możliwości Kurdystanu

W panujących okolicznościach, rozpad Iraku wydaje się być najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Wyodrębniony z terytorium irackiego wolny Kurdystan może mieć ambiwalentny wpływ na kształtowanie całego regionu, na co szczególną uwagę zwraca Iran. Rząd w Teheranie utrzymuje obecnie dobre relacje polityczne i gospodarcze z rządem irackiego Kurdystanu (KRG) i wszystko wskazuje na to, że po ewentualnym ogłoszeniu niepodległości nie uległyby one znaczącemu przewartościowaniu. Ale oczywistym jest, że Teheran spogląda sceptycznie na istnienie państwa Kurdów, ze względu na swoje zachodnie i północno-zachodnie ziemie zamieszkane przez ludność kurdyjską.

Gdyby nie Kurdowie, zamieszkujący głównie zachodnie terytoria Iranu i stanowiący ok. 7-10 proc. ludności tego kraju, Teheran najprawdopodobniej bez obaw pogodziłby się z powstaniem niepodległego Kurdystanu na terytorium Iraku. Jakkolwiek irańscy Kurdowie nie decydują się na podejmowanie głośnych i zdecydowanych działań separatystycznych na terytorium Iranu, powstanie niepodległego Kurdystanu z pewnością oznaczać mogłoby dla nich bodziec do działania – podobnie zresztą, jak dla ich pobratymców w Syrii czy Turcji. W obu tych państwach mniejszość kurdyjska wywalczyła sobie w ostatnich miesiącach znacznie lepszą pozycję wyjściową do walki o niepodległość, niż do niedawna można się było spodziewać.

W zamian za poparcie dla rządu i zaangażowanie w zwalczanie fundamentalistów, prezydent Baszar al-Assad zdobył się na spore ustępstwa i liczne gesty dobrej woli wobec syryjskich Kurdów, czego przykładem jest ułaskawienie wielu kurdyjskich działaczy opozycji czy przyznanie obywatelstwa syryjskiego tym spośród Kurdów, którym zostało ono wcześniej odebrane. Również wojska syryjskie wycofały się z terenów kurdyjskich, kiedy Ci zdecydowali się stanąć po stronie władz w Damaszku. Pozycja wyjściowa do dalszych działań na rzecz zwiększenia niezależności Kurdów zarówno w Turcji, jak i Syrii jest zatem bardzo obiecująca.

Nie należy jednak wyobrażać sobie sytuacji, w której powstanie niepodległego państwa nie zrodzi niepokoju rządów państw regionu. Trzeba bowiem pamiętać, że Kurdowie to społeczność licząca ok. 35 mln ludzi, w przeważającej mierze zamieszkujący Turcję (15 mln), część Iranu (7 mln) i Irak (5 mln), Syrię (2 mln) oraz Zakaukazie (1 mln). Należący do irańskiej rodziny narodów Kurdowie mieszkają w Azerbejdżanie, Armenii, Gruzji na Kaukazie Północnym. Dziś w Federacji Rosyjskiej mieszka około 50 tys. Kurdów. Duża społeczność kurdyjska zamieszkuje w korytarzu oddzielającym Armenię od Karabachu. W przypadku oficjalnego powstania państwa na terenie Kurdystanu trzeba brać pod uwagę, że w pozostałych krajach Kurdowie rozpoczną starania o niezależność. A to może doprowadzić do eskalacji konfliktu daleko poza granice Iraku i Syrii.

Bliskowschodnie media wskazują na inne możliwości, z których najciekawsza jest budowa państwa kurdyjskiego na wzór Izraela, do którego emigrowaliby Kurdowie z całego świata. Taki scenariusz pozwoliłby uniknąć ewentualnych konfliktów wśród Kurdów zamieszkujących w pozostałych państwach regionu.

Możliwość eskalacji konfliktu z Kalifatem

Kurdystan sąsiaduje z powołanym do życia przez Państwo Islamskie „Kalifatem”, a długość granicy to niemal 1000 km. W Kurdystanie irackim oraz syryjskim schronienie znalazło kilkaset tysięcy uchodźców z terenów opanowanych przez Państwo Islamskie. W tym kontekście należy brać pod uwagę poważne zagrożenie dla Kurdów ze strony IS poprzez działania ich zwolenników przybyłych wraz uchodźcami. Na terenach administrowanych przez Kurdystan wg danych szacunkowych przebywa około 300 tys. uchodźców, w dużej mierze sunnitów, którzy zbiegli w obawie przed czystkami etnicznymi bojowników IS. Bardzo prawdopodobne, że wśród nich są również agenci Państwa Islamskiego.

Infiltracja Kurdystanu przez Państwo Islamskie jest tym bardziej prawdopodobna, gdyż Kurdowie są najważniejszą siłą mogącą zmusić bojowników IS w Iraku do odwrotu. Dlatego konieczna jest współpraca Kurdystanu z rządem w Bagdadzie, na co zresztą naciskają Stany Zjednoczone oraz Iran.

W przypadku długotrwałych, krwawych walk pomiędzy Kurdami a bojownikami Państwa Islamskiego należy brać pod uwagę scenariusz dotyczący bezpośredniego bezpieczeństwa w Unii Europejskiej, w której mieszka około 2 mln Kurdów. Do starć (z zamachami terrorystycznymi włącznie) może dojść między innymi w Niemczech, Szwecji oraz Holandii.

Państwo Islamskie stanowi poważne zagrożenie dla i tak już rozchwianej sytuacji na Bliskim Wschodzie i długofalowe zagrożenie dla wewnętrznego bezpieczeństwa Europy i Stanów Zjednoczonych. Interwencja wojsk lądowych nie wchodzi w rachubę ani dla Amerykanów ani dla Europejczyków po doświadczeniach z poprzedniej inwazji. To Kurdowie są teraz piechotą Zachodu i na nich stawia światowy sojusz przeciwko bojownikom z IS.

Raczej należy się wyzbyć złudzeń co do demokracji w irackim na wskroś skorumpowanym Kurdystanie. Wystarczy przyjrzeć się panującym tam stosunkom w aparacie władzy. Obie wielkie partie kurdyjskie od dziesięcioleci są w rękach dwóch klanów: Talabanich oraz Barsanich. Pod wieloma więc względami Kurdystan nie jest partnerem, jakiego można by sobie życzyć. Ale w walce z Państwem Islamskim Zachód potrzebuje sojuszników i dlatego nie zwraca tak bacznej uwagi na ich kanon wartości.

Obecnie dla Kurdów najważniejsza jest ochrona własnego terytorium. Mają wielką nadzieję, że za kooperację zostaną wynagrodzeni i staną się pełnowartościowymi partnerami Zachodu. Obecnie żądają broni i ją otrzymują. Z pewnością lista żądań będzie się wydłużać i Zachód będzie miał problem, co z takim partnerem począć. Jednak problem IS stał się na tyle poważny, że aby się przeciwstawić islamistom, jesteśmy na Kurdów skazani.

Największy naród świata bez własnego państwa dzięki walce z Państwem Islamskim przyczyni się do wzmożenia kurdyjskich dążeń do autonomii, a dalej nawet powstania państwa. Ale nie można przy tym ulegać złudzeniom. Między ugrupowaniami kurdyjskimi w przeszłości dochodziło do ostrej rywalizacji, a ponadto wiele istotnych kwestii dotąd nie zostało wyjaśnionych. Przede wszystkim w przypadku powstania pełnoprawnego państwa w jaki sposób należy rządzić takim krajem oraz jak należałoby podzielić władzę. Bowiem z wielu doniesień prasowych wynika, że to nie Peszmergowie, a bojownicy PKK z Turcji uratowali Jazydów, którzy schronili się w górach koło miasta Sindżar. PKK z Turcji oraz Peszmergowie są ugrupowaniami od lat ze sobą rywalizującymi, zwaśnionymi. Współpraca pomiędzy nimi rozpoczęła się w obliczu namacalnego zagrożenia ze strony IS.

Zasadna wydaje się obawa, że obecna jedność wśród Kurdów jest tylko tymczasowa, bowiem ma za podstawę wspólnego wroga. Ale istnienie Państwa Islamskiego jest dla świata znacznie poważniejszym zagrożeniem, niż jakikolwiek aspekt kurdyjskiego separatyzmu.

Na podstawie: MEE Agency, Deutche Welle, Middle East Monitor, Haaretz, Bild am Sonntag
 
Foto: yerkramas.org