Przyszłość WNP w świetle ewentualnego podpisania umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę
- Paulina Witak
Wojska gruzińskie wkroczyły na teren Osetii Południowej, którą uważały za część swojego terytorium. Rosjanie natychmiast włączyli się w konflikt, który był okazją do oficjalnego wyrażenia gniewu i niezadowolenia, w praktyce zaś – do realizacji własnych celów geopolitycznych. Armia Rosyjska wtargnęła na terytorium Gruzji, nocą z 7 na 8 sierpnia 2008 r., rozpoczynając trwającą 5 dni wojnę. W wyniku bombardowań zostało zniszczonych wiele miast, których zgliszcza do dziś (choć minęło już 5 lat) nie zostały uporządkowane i odbudowane. Ważnym elementem jest fakt, iż terytorium zajmowane przez południowo-osetyńskich separatystów było uznawane jedynie przez kilka krajów na świecie. Najwyraźniej do grupy wspomnianych kilku państw, należała Federacja Rosyjska.
Mimo upływu kilku lat, Gruzini pałają nienawiścią do nacji rosyjskiej. Paradoks w tej sytuacji stanowi posługiwanie się językiem rosyjskim na terenie całego kraju. Szczególnie uciążliwym jest fakt, że młodzi ludzie nie posługują się nawet w najmniejszym stopniu językiem angielskim. Czy agresję zbrojną wobec Gruzji można określić mianem „kary” za „nieposłuszeństwo”? Czy taki los może spotkać każde państwo należące do WNP, które rozpocznie dążenia do integracji z Zachodem?
Gruzji udało się wydostać spod władzy Rosjan, choć cena, jaką musiała zapłacić, była bardzo wysoka. Skutki wojny będą odczuwane jeszcze przez wiele lat. Rosja osiągnęła nie tylko polityczny sukces na skutek wygrania wojny, ale udało się jej skutecznie spowolnić proces rozszerzania NATO w Gruzji i na Ukrainie. W interesie Kremla jest też i to, by nie doprowadzić do ekspansji wpływów zachodnich na terenach postsowieckich. Przykład Gruzji jasno pokazuje, że dla utrzymania strefy wpływów oraz dla ochrony własnych interesów, Moskwa nie zawaha się posunąć nawet do rozwiązań siłowych. Najczęściej stosowanym narzędziem póki co jest jednak szantaż, choć z pewnością inna perspektywa postrzegania rosyjskiej polityki może być na Zachodzie, a inna na poziomie społecznym jej sąsiadów. Dla tych ostatnich użycie groźby lub siły militarnej, może być przecież tylko kwestią odpowiedniej prowokacji. Czy w przyszłości Rosja po raz kolejny posunie się do użycia siły? Czy strach przed gniewem stanie się filarem funkcjonowania i istoty WNP?
Wspólnota Niepodległych Państw jako organizacja międzynarodowa, posiada niekwestionowanego lidera, jakim jest Federacja Rosyjska. Jest to kontynuacja sprawowania władzy na obszarze byłego Związku Radzieckiego w sposób współczesny za pośrednictwem struktur WNP. W dobie rozszerzania się roli i znaczenia organizacji międzynarodowych na świecie, a może bardziej – równoległego spadku znaczenia państw narodowych, kluczowe dla Rosji jest utrzymywanie wizerunku silnego, cywilizowanego państwa, dążącego do dialogu międzynarodowego i rozszerzania stosunków dyplomatycznych, z wykorzystaniem narzędzia jakim jest chociażby WNP.
Funkcjonowanie Wspólnoty Niepodległych Państw, na przestrzeni dekad wykazało, iż wszyscy członkowie nie mogą być równo traktowani. „Doświadczenie pierwszych lat istnienia WNP pokazało, że idea integracji wszystkich dwunastu państw-członków organizacji jest fikcją. Wspólnota jest wielkim i zróżnicowanym pod względem politycznym, ekonomicznym i kulturalno-społecznym obszarem. W ciągu ostatnich dziecięciu lat wspólna przestrzeń ekonomiczna, jaka została po okresie istnienia ZSRR, została praktycznie zniszczona.” [2]. Na skutek braku efektywnego działania WNP, z powodu zbyt wielkiej przewagi jednego z uczestników organizacji, Rosja utworzyła pomniejsze, alternatywne organizacje jak na przykład Unia Celna Rosji, Białorusi i Kazachstanu – głównie z powodów ekonomicznych – na tym obszarze dokonywana jest największa wymiana handlowa. Zakładano, iż Unia Celna ułatwi integrację gospodarczą, jednak nie udało się utrzymać statutowych założeń. Jednym z powodów jest przy tym dbanie przede wszystkim o własne interesy przez Moskwę i wykorzystywanie własnej przewagi do narzucania innym ograniczeń czy niekorzystnych dla nich rozwiązań.
Na podstawie UC, z pomocą i uczestnictwem Kazachstanu, Kirgistanu i Tadżykistanu w 2000 roku powstała Euroazjatycka Wspólnota Gospodarcza, która obecnie jest uznawana za najsilniejszą organizację na terenie WNP. EaWG miał przyczynić się do: „systemu wolnego handlu, utworzenia wspólnej taryfy celnej i wspólnego systemu środków pozataryfowej regulacji, uzgadniania systemów preferencji handlowych oraz wypracowania wspólnego stanowiska wobec WTO i innych międzynarodowych organizacji ekonomicznych” [3].
Jako przeciwwaga dla rosyjskiej dominacji, w 1997 roku powstała Organizacja na Rzecz Demokracji i Rozwoju (GUAM), zrzeszająca Ukrainę, Gruzję, Azerbejdżan i Mołdawię. Liderem organizacji stała się Ukraina, która miała na celu głównie zwiększenie aktywności w regionie, a tym samym i wzmocnienie swojej pozycji wobec Moskwy. GUAM został odebrany przez Rosję jako konkurencja dla WNP. Jednym z podstawowych założeń organizacji było rozwiązanie konfliktu wewnętrznego w Gruzji. Wydarzenia z 2008 r. przypieczętowały klęskę owych wysiłków. Próba utworzenia strefy wolnego handlu oraz współpraca na płaszczyźnie energetycznej również zakończyła się fiaskiem. Nie udało się państwom sygnatariuszom ograniczyć energetycznej zależności od Rosji. GUAM nie udało się również zjednoczyć z państwami Unii Europejskiej, co również można uznać za kolejny punkt w paśmie niepowodzeń.
Powstałe unie i organizacje na obszarze WNP są dowodem nieskuteczności i systemowej niewydolności tej ostatniej. Nowopowstałe państwa nie są podatne na wszystkie decyzje Moskwy, gdyż każde państwo chce móc decydować o obraniu własnej strategii politycznej na arenie międzynarodowej, nawet w ograniczonym zakresie. Niemniej jednak nieefektywność Wspólnoty Niepodległych Państw nie jest i nie będzie impulsem do zlikwidowania organizacji istniejącej w dużym stopniu tylko formalnie. W obawie przed utratą części strefy wpływów, na rzecz ekspansji Unii Europejskiej lub NATO, Rosja będzie kontynuować podtrzymywanie istnienia WNP.
Każde państwo, które próbuje wydostać się spod wpływów Kremla automatycznie narażone jest na poniesienie konsekwencji. Przed podobnym problemem stoi od wielu lat Kijów – sama perspektywa podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską pod koniec listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, wywołała nie tylko ostrą krytykę rosyjskiej administracji czy rosyjskich mediów, ale doprowadziła też do wojny handlowej, poważnych problemów finansowych oraz energetycznych Ukrainy. Dla neutralizacji niezadowolenia potężnego sąsiada, prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz, próbował przedstawiać doktrynę, w której współpraca na linii UE-Ukraina-Rosja, przyniesie korzyści każdej stronie. Jak pokazały wydarzenia na dwa tygodnie przed szczytem – kompromis Moskwy nie interesuje. Umowa stowarzyszeniowa z UE nawiązuje przede wszystkim do utworzenia strefy wolnego handlu, a jej sygnowanie oznaczałoby natychmiastowe zniesienie większości ceł na linii UE-Ukraina. Ten model przyniósłby niebagatelne oszczędności obydwu stronom, które tylko na chwilę obecną szacuje się na 778 mln euro rocznie.
Ukrainie zależało na kontynuacji współpracy z Unią Celną na zasadzie „3+1” czyli korzystania z części jej rozwiązań statutowych bez wchodzenia w jej struktury. Ponad 30 % importu Ukrainy trafia na rynek UC. Stąd ekonomiczna presja Rosji była tak znacząca, pomimo szansy generowania milionowych oszczędności i zwiększenia obrotów handlowych z państwami europejskimi, czy pobudzenia inwestycji zagranicznych, jakie pozwoliłyby na modernizację ukraińskiej gospodarki oraz przyczyniłyby się bezpośrednio do jej rozwoju. Integracja z UE to właśnie korzyści w perspektywie długoterminowej, Unia Celna i rosyjska doktryna polityki zagranicznej wobec sąsiadów – to elastyczne, doraźne aktywności, realizujące długofalową strategię. Potwierdziło to wykluczenie możliwości bliższej współpracy z Unią Celną przez Ukrainę po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z UE przez Władimira Putina. Nawet zasady handlowe UE, konieczne do wdrożenia na rynku ukraińskim, zostały okrzyknięte jako zagrożenie dla stabilności rosyjskiej gospodarki.
Abstrahując od warunków postawionych Ukrainie przez Brukselę czy klęski misji Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa, działających z ramienia Parlamentu Europejskiego, na rzecz uwolnienia Julii Tymoszenko, najważniejszym czynnikiem okazała się i tak ekonomia. Obecny szef ukraińskiego rządu, premier Mykoła Azarow stwierdził, że Ukraina nie rezygnuje z proeuropejskiego kierunku swojej polityki zagranicznej, oraz że odpowiedzialność za brak możliwości podpisania umowy stowarzyszeniowej nie spoczywa na Ukrainie. Wielokrotnie podkreślał też, że jeśli los całego kraju zostanie wyłącznie uzależniony od uwolnienia Julii Tymoszenko, posłowie europejscy powinni poczuć się temu winni. Według Azarowa, jest to wymóg bardzo wątpliwy – wato też podkreślić, że krótkoterminowe instrumenty Kremla okazały się znacznie skuteczniejsze.
Podpisanie umowy stowarzyszeniowej byłoby ważnym dla Kijowa krokiem do integracji z UE, co samo w sobie stałoby się epokowym wręcz przełomem na obszarze poradzieckim, w tym i dla wszystkich państw europejskich. Przejęcie nawet tylko ograniczonej formy instytucjonalnej kontroli nad gospodarką Ukrainy przez struktury UE, mogłoby zaowocować daleko idącą transformacją w samej Wspólnocie Niepodległych Państw. Nie chodzi tu przecież tylko o poprawę jakości ukraińskiej produkcji czy zwiększenie poziomu eksportu. Formalne zbliżenie Ukrainy do struktur zachodnich byłoby tożsame z rozpoczęciem złożonego procesu ładu regionalnego i podważenia istniejącego status quo (docelowo mogłoby to doprowadzić do wycofania się Ukrainy z WNP, co byłoby dla tej ostatniej, a najbardziej dla Rosji – poważnym ciosem). Unia Europejska, jako całość, jest silnym rywalem dla Rosji, wobec którego konflikt zbrojny lub nawet ekonomiczny jest wysoce problematyczny dla zrealizowania. Możliwość stracenia rynków zbytu ropy naftowej zbyt mocno zachwiałoby finansowy filar rosyjskiej gospodarki, a przynajmniej na razie.
Próba rywalizacji gospodarczej państw członkowskich WNP z jej najsilniejszym komponentem rosyjskim, na przykładzie organizacji GUAM, była sygnałem, że polityka rosyjska na obszarze poradzieckim może być nieskuteczna, bo to, że opiera się wyłącznie na własnych interesach, nie jest żadną tajemnicą. Jest też dowodem na narzucanie własnej „gospodarczej dyktatury” pod płaszczem struktur Wspólnoty, co prowadzi do cichego buntu w postaci wprowadzeniu działań integracyjnych z Zachodem. Z kolei zaś próby tworzenia wielu organizacji lub unii przez Federację Rosyjską na terenie WNP, będącej kontynuacją założeń ZSRR, są przykładem chęci trzymania większej kontroli nad obszarem, który teoretycznie mógłby znaleźć się poza bezpośrednią kontrolą Rosji.
W kontekście ostatnich wydarzeń na Ukrainie widać, że Wspólnota Niepodległych Państw jako znana obecnie struktura organizacyjna nie przestanie istnieć, a jej fundament, w postaci rosyjskiej dominacji na obszarze byłego Związku Radzieckiego, nie został naruszony. Dla Unii Europejskiej zostaje jednak ogromna przestrzeń do działania, a walka o Ukrainę oraz inne państwa Partnerstwa Wschodniego bynajmniej się nie kończy – niezależnie od wydarzeń w Wilnie będzie to tylko jej nowy etap.
Przypisy:
1. I. Topolski, Region Wspólnoty Niepodległych Państw, [w:] A. Dumała, H. Dumała, I. Topolski (red.), Regiony w stosunkach międzynarodowych, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2009, s. 107.
2. W. Konończuk, Rzeczywista integracja czy rozpad struktury – Wspólnota Niepodległych Państw po dziesięciu latach, Portal Szkoły Głównej Handlowej, http://akson.sgh.waw.pl/sknszw/5a2.htm, 20.10.2013.
3. R. Demjaniuk, Priorytety państw członkowskich i układy regionalne w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, nr 89, Siedlce 2011, s.176.