Kasztany i pomarańcze, czyli Kijów
I oto zimą roku 1918 Miasto żyło dziwnym, nierzeczywistym życiem, jakie nie powtórz się już więcej w dwudziestym wieku.... Uciekali do miasta szpakowaci bankierzy, uczciwe dam z arystokracji, kokotki, blade petersburskie ladacznice o karminowych ustach, młodzi kochankowie pederastów, poeci i lichwiarze...Przez całe lato pchali się i pchali nowi... zawszeni i zarośnięci oficerowie o zaszczutych spojrzeniach, chrząstkowaci tenorzy, Posłowie Dumy Państwowej. Wszyscy oni pisali listy przez niespokojną Polskę do Niemiec (sam diabeł nie wiedział, co się tam wyrabia i co to za państwo nowe - Polska), błagali o wizy, marząc o Paryżu.. - Biała Gwardia, Michaił Bułhakow

Paryż Wschodu
W nieomal każdej stolicy Europy Środkowej i Wschodniej kryje się niespełnione marzenie o zostaniu „Miss Europy biednej i rolniczej, nieznanej na Zachodzie”. Tak jak pragnienie zostania najpiękniejszą ogarnia kolejne pokolenia, tak mit Paryża nieodmiennie kusi władze miejskie od Sarajewa po Rygę, obiecując wolność od odwiecznego poczucia niższości -nieodłącznej części tożsamości tej części kontynentu. Najczęściej zatem startują one do tego wyścigu, szczerząc w zachęcającym uśmiechu zrujnowane fasady, ślady po kulach i miejsca martyrologii. Czasem nawet odnoszą sukces - turyści spragnieni przygód (i taniego alkoholu) w końcu się zjawiają - w ten niewinny strumień świadomości (albo kac wywołany piwem Obołon za wpędzającą w nałóg cenę), przeżywany w barze kawowym na rogu Szewczenki i Bessarabskoj Płoszczy, wdarł się dysonans - grupa japońskich turystów fotografowała Lenina, stojącego na placu za szybą. Śpieszące do pracy ukraińskie piękności w ciuchach od Prady i ich partnerzy w marynarkach Armaniego odnosili się do tego z wyraźnym rozbawieniem - rewolucja była przecież dawno. Kijów to dla nich europejska metropolia, skąd blisko do Mediolanu czy Londynu. Wydaje się zatem, że Bułhakow dobrze zdiagnozował „kijowski syndrom” - genius loci Miasta przez duże „M”, w którym wszystko, co wczoraj modne, dziś jest już przeszłością, a żaden totalitaryzm nie zniszczy jego buntowniczego ducha. Kijów posiada, wydaje się, wszystko to, czego nie mają Moskwa i Petersburg kapiące przepychem pomników totalitaryzmu. Brak w nim wielkich carskich pałaców, pełno zaś dzielnic artystów i wolnych duchów. Jeśli słowo Paryż oznacza nieskrępowaną wolność i stolicę awangardy, to Miasto takim Paryżem rzeczywiście jest. Nie przypadkiem zatem to tu doszło do Pomarańczowej Rewolucji.

Jedyna wschodnioeuropejska metropolia
Podobieństwa do Paryża odnajdziemy tu także w wielu innych aspektach organizacji życia miejskiego, dodających metropolii niewymuszonego uroku, nieobecnego w wykreślonym ręką planisty Petersburgu i przytłaczającej rozmachem architektonicznym Moskwie. Po pierwsze, jest on najzieleńszą stolicą kontynentu, „miastem kasztanów”. Wysadzone nimi są wszystkie główne ulice miasta, miejscowa urban legend donosi o wiewiórce, która przeszła czterdzieści kilometrów, z jednego krańca miasta na drugi, nie schodząc z kasztanowych gałęzi. Nic więc dziwnego, że kasztanowy liść odnajdujemy wszędzie - jest znakiem metra, logo fabryki tortów itp. Co dzień rano o zdrowie drzew -koszmarów

Wiara w rewolucję a złote kopuły soborów
Kijów, co zdumiewające, jest bodaj jedynym miastem ZSRR, którego socrealistyczna zabudowa centrum naprawdę mi się podoba. Kluczem do sukcesu metropolii w tym względzie było planowanie przestrzenne umożliwiające teraz, po odzyskaniu niepodległości odtworzenie dawnej zabudowy. Na miejscu zburzonych soborów tworzono parki, a nie nowe dzielnice mieszkaniowe. Nie wyburzano XIX - wiecznej zabudowy. Dzięki temu budowle sowieckie nie decydują o obliczu większości ulic w centrum miasta. Wyjątkiem jest oczywiście główny deptak - Chreszczatyk wraz z „pomarańczowym” Majdanem. Należy jednak dodać, że i tu Kijów miał szczęście - architektom zamarzył się sowiecki Babilon (poniekąd Kijów nim był). Każda ulica wychodząca z deptaku przechodzi pod łukiem a la brama Isztar zwieńczonym sierpem i młotem. Wygląda to niezwykle ciekawie, szczególnie nocą, gdy bramy te są podświetlone. Nie mniej fascynującym zabytkiem epoki jest pomnik Matki Ojczyzny - gigantyczny stalowy kolos stojący nad Dnieprem tuż obok kompleksu klasztornego. Mając przyćmić klasztorne wieże, góruje nad miastem, przypominając o ofiarach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i zafałszowanej przez ZSRR historii. Wydaje się jednak, że w dłuższej perspektywie to klasztor wyszedł ze starcia zwycięsko.Ławra Peczerska, której złota dzwonnica z XVIIIw (99m) do lat pięćdziesiątych górowała nad miastem, znaczeniem dla kultury prawosławnej dorównuje na pewno polskiej Częstochowie, Jest ona, obok góry Athos, naważniejszym ośrodkiem prawosławia. W słynnych podziemiach (peczerach) klasztoru pochowano 118 świętych, dzięki czemu doczekała się ona miana duchowej kolebki Rusi. Kompleks to prawdziwe prawosławne zakazane miasto pełne podziemnych cerkwi zatłoczonych babuszkami w religijnym transie, brodatymi popami śpieszącymi do cerkwi, młodymi prawosławnymi klerykami podrywającymi(!) bogobojne dziewczęta. To także architektoniczny klejnot - przegląd wszystkich stylów sztuki ukraińskiej od staroruskiej (klasztor założono w 1050), poprzez ukraiński, bajecznie kolorowy barok, aż do współczesnej sztuki renowatorskiej (główne sobory zniszczono w latach 30-tych). W podziemne katakumby wypełnione zmumifikowanymi ciałami lub krużganki klasztorów łatwiej wejść, niż się z nich wydostać. Odczucie mistycyzmu (podobnie jak dławiący odór kadzidła) pozostaje po wizycie na długo. Dusze najbardziej zaś prozaiczne zainteresuje mieszczący się w kompleksie cmentarz z grobem Piotra Stołypina (autora słynnej reformy rolnej z 1906r., w myśl której w celu zlikwidowania przeludnienia na wsi chłopom nadano ziemię jako indywidualną własność i rozbito tradycyjne wspólnoty gminne).Odmiennych odczuć doznamy w drugim najważniejszym zabytku kijowskiego Prawosławia - ufundowanym w 1017 wieku, tuż po chrzcie Rusi, soborze św. Sofii.
To najstarszy zabytek, jedyna pozostałość po renesansie macedońskim (ostatnim okresie ożywienia intelektualnego Bizancjum). Nie polecam zwiedzania osobom przekonanym o wrodzonej wyższości Zachodu - poziom prezentowanej tam sztuki XI wieku Polska osiągnęła dopiero w końcu XIV stulecia. Wspaniałe freski pokrywające każdą wolną przestrzeń wprost śnią się po nocach. Mnie i moim znajomym do dziś przypominają o przyzwoitym zachowaniu oczy czteroskrzydłych(!) aniołów. Było nie było, patronem Miasta jest archanioł Michał... Przekonajcie się zresztą sami!
Prawdziwe oblicze Miasta
Jeśli naprawdę kochamy, kochamy mimo czegoś, a nie za coś. Kijów może być tylko obiektem prawdziwej miłości. Krytycy słusznie wytykają mu walące się, nieotynkowane (lokalna tradycja budowlana) kamienice dwa kroki od Majdanu, postsowiecką mentalność, absurdy typu „tortów z fabryki imienia Karola Marksa”, handel uliczny i kierowców traktujących pieszych jakby chodziło o grę w Counterstrike’a. To wszystko prawda, bez tego jednak w Kijowie nie odnaleźlibyśmy tego, co czyni go wyjątkowym: zachodów słońca oślepiających światłem obitym od kopuł, zimnego piwa sprzedawanego w cieniu kasztanów wśród secesyjnych kamienic, pomników dawnych dziejów powoli zawłaszczających komunistyczną rzeczywistość. Kijów odkryje przed wami swoje zabytki w trzy dni, wystarczy to, by zorientować się.... gdzie chciałoby się w nim zatrzymać następnym razem!