10 kwietnia protestów ciąg dalszy
Drugiego dnia demonstracji, pod gmachem parlamentu zgromadziło się mniej protestujących niż wczoraj, choć systematycznie przybywało uczestników, szczególnie po godzinach pracy mieszkańców Tbilisi.
Protest miał zgodnie z planem rozpocząć się o 15:00, ale właśnie ze względu na małą liczbę uczestników, początek przeciągnął się o godzinę.
Pod gmachem parlamentu (fot. A. Kowalczuk)
O 16:00 minął także termin ultimatum postawionego dzień wcześniej przez opozycje Saakaszwiliemu. Sam zainteresowany już wcześniej tego samego dnia wystąpił z oświadczeniem, iż termin następnych wyborów nastąpi wraz z końcem jego kadencji czyli w 2013 roku, a opozycji proponuje dialog. Odpowiedzią jednego z przywódców opozycji, Irakliego Alasanii była oferta prowadzenia takiego dialogu, ale pod warunkiem jego transmisji przez państwową telewizję. Wywołało to niezadowolenie tłumu.
Zwolennicy Nino Burdżanadze z flagami jej partii (fot. A.Kowalczuk)
W związku z tym, dalszy plan działań ogłoszony przez opozycje to blokada każdego dnia rezydencji preydenta na Avlabari, protesty przed parlamentem oraz siedzibą pierwszego kanału telewizji, któremu wczoraj nie pozwolono nadawać wydarzeń w Tbilisi, tak aby informacje o zajściach w stolicy kraju nie przedostały się do regionów Gruzji. Zatrzymywano także autobusy z protestującymi jadącymi z różnych części kraju.
(fot. A.Kowalczuk)
Ogólnie, wielu Gruzinów przybyłych dziś na Aleje Rustaweli przyszło przede wszystkim wyrazić swoje niezadowolenie ze złego stanu gruzińskiej ekonomii i kryzysu. ,,Jestem tu bo nie ma demokracji w Gruzji i dlatego sytuacja ekonomiczna jest zła" - mówi przedstawicielka Partii Pracy. Ciekawe stwierdzenie jakoby demokracja przynosiła także dobrobyt gospodarczy :)
Wśród uczestnikow bylo wielu uchodzców, ktorzy nie mogą wybaczyć urzedującemu prezydentowi przegranej sierniowej wojny i straty części terytorium Gruzji.