Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Czy imigranci (-tki) są z Wenus a prawo polskie z Marsa? Wywiad z Leną Kondratiewą - Bryzik

Czy imigranci (-tki) są z Wenus a prawo polskie z Marsa? Wywiad z Leną Kondratiewą - Bryzik


10 marzec 2008
A A A

Lena Kondratiewa - Bryzik, prawniczka, działaczka na rzecz praw kobiet, z pochodzenia Rosjanka, opowiada Joannie Kubiak o swoim spojrzeniu na sytuację imigrantów w Polsce. Analizuje głównie problemy nieuregulowanej imigracji z krajów Europy Wschodniej, kładąc nacisk na specyfikę sytuacji kobiet – imigrantek.

 

Kto przyjeżdża do Polski i dlaczego wybiera ten właśnie kraj?

Jako Rosjanka i osoba pracująca z imigrantami rosyjskojęzycznymi chciałabym się skupić na tej właśnie grupie. Polska ustawa, która reguluje kwestie legalizacji pobytu daje niewiele podstaw do osiedlenia się w Polsce na stałe. Powodem może być legalna praca, własne przedsiębiorstwo w Polsce bądź studia. Kolejną możliwością jest małżeństwo z Polakiem lub z cudzoziemcem posiadającym polską kartę stałego pobytu lub z obywatelem UE przebywającym w Polsce.

Zacznijmy od studiów. Czy cudzoziemcom łatwo jest rozpocząć studia w Polsce?

Studia dla cudzoziemców są w Polsce płatne. To są dosyć wysokie kwoty i nie ma wielu programów stypendialnych. Istnieją stypendia rządu polskiego, ale przeznaczone tylko dla Polonii, zatem osób posiadających polskie obywatelstwo. Mało który cudzoziemiec może się ubiegać o stypendium.

Co z legalną pracą?

Podstawą jest wyrobienie przez pracodawcę zezwolenia na pracę. To jest bardzo długa i pracochłonna procedura. Prawo jest tak skonstruowane, aby ściągać do Polski jedynie bardzo dobrze wykwalifikowanych pracowników. Wysokiej rangi specjaliści raczej nie będą mieć więc problemów w tej kwestii. Schody zaczynają się natomiast już dla osób z wyższym wykształceniem, pracujących przykładowo jako menadżerzy, pracownicy biurowi, asystenci w Europie Wschodniej. W Polsce mają oni problemy ze znalezieniem pracy na podobnych stanowiskach.

Jak wygląda sprawa małżeństwa? Czy rzeczywiście jest tak, jak się powszechnie uważa, iż jest to najprostsza metoda legalnego osiedlenia się w Polsce?

Istotnie, w momencie zawarcia małżeństwa problem legalizacji pobytu zostaje rozwiązany, a po trzech latach uzyskuje się prawo do stałego pobytu, pod warunkiem, że co najmnjej dwa lata małżonek-cudzoziemiec nieprzerwanie przebywał w Polsce. W innych przypadkach następuje to po pięciu latach i to przy spełnieniu dodatkowych warunków: posiadania legalnej pracy lub stabilnego źródła dochodów oraz ubezpieczenia zdrowotnego.

Jakie grupy mają problem z legalizacją pobytu w Polsce? Czy dostrzegasz w ich kwestii  konieczność zmian prawnych?

Zakres podstaw prawnych pozwalający na pozostanie w Polsce legalnie, który powyżej w dużym uproszczeniu zarysowałam, jest jak widać dosyć wąski: praca, nauka, małżeństwo. A możliwych motywów, których prawo nie reguluje, jest przecież dużo więcej. Weźmy na przykład ludzi, którzy przyjeżdżają do swoich nieformalnych partnerów. Należałoby tak sformułować kwestię związków, aby uwzględnić także nieformalne związki partnerskie. Przykładowo w Danii każda osoba, która pozostaje co najmniej półtora roku w związku partnerskim z obywatelem państwa członkowskiego UE, zamieszkującym w Danii lub mającym zamiar tam zamieszkać, może przyjechać do niego lub razem z nim, uzyskując prawo pobytu oraz możliwość legalnej pracy. Podobne przepisy obowiązują w Wielkiej Brytanii, różni się tylko okres pozostania w związku partnerskim, aby ten związek mógł być uznany za trwały. To oznacza, że, na przykład, Ukrainka, która przez parę lat pozostawała w związku partnerskim z Polakiem, wyjeżdżająca z nim (i ewentualnie ze wspólnymi dziećmi) do Anglii, uzyskuje tam prawo pobytu oraz możliwość legalnej pracy.A w Polsce nie, jeśli nie zawarła małżeństwa. Polska jest bardzo konserwatywnym krajem, co przenosi się na regulację prawną. Potwierdzenie takiego podejścia często znajduję w postawie Polaków, którzy pytają: “Jeżeli to jest poważne, to dlaczego nie biorą ślubu?” A przecież życie jest trochę bardziej skomplikowane i zdarzają się sytuacje, kiedy ślubu wziąć nie można. Niektórzy też ze względów światopoglądowych nie chcą brać ślubu, jest to ich świadoma decyzja i powinni mieć do tego pełne prawo.

Jakie są największe problemy, na które natykają się imigranci, chcąc zalegalizować swój pobyt?

Najoczywistszym i najogólniejszym problemem jest kwestia językowa. Przykładowo osoba przyjeżdża na trzymiesięcznej wizie turystycznej, po czym decyduje się zostać dłużej w kraju. Wtedy w ciągu 45 dni od upłynięcia ważności wizy turystycznej osoba musi zacząć ubiegać się o kartę czasowego pobytu. We wszystkich wnioskach (zarówno o stałe osiedlenie się na terenie kraju, czy o wspomnianą wyżej kartę czasowego pobytu) pytania sformułowane są w kilku językach (polski, angielski, francuski), ale sam wniosek wypełnić można tylko i wyłącznie po polsku. Pytania są przy tym tak sformułowane, że wymagają nie jednozdaniowej odpowiedzi, lecz długiego i wyczerpującego wyjaśnienia typu „Dlaczego uważasz, że powinieneś/aś dostać prawo stałego pobytu w Polsce?”. Osoby nie znające języka skazane są więc na czatujących pod urzędem „drobnych przedsiębiorców” wyłudzających po kilkaset złotych za pomoc w wypełnieniu najprostszego wniosku. Nie funkcjonują żadne specjalne organizacje, czy programy zajmujące się pomocą w dopełnianiu formalności. Zakłada się, że jeśli ktoś chce przyjechać do Polski, to powinien już znać język.

Kolejnym problemem jest wynajęcie mieszkania. W urzędzie wojewódzkim (wydział spraw cudzoziemców) należy przedstawić miejsce zameldowania. Imigrantowi zaś bardzo trudno jest wynająć mieszkanie, jeśli nie mówi po polsku lub nawet gdy mówi dobrze, lecz z akcentem. Nawet jeśli mieszkanie uda się wynająć, nie oznacza to jeszcze, że odnajmujący zgodzą się na oficjalny meldunek imigranta w mieszkaniu. Odnajmujący żąda najczęściej poświadczenia wypłacalności w postaci okazania źródła dochodów ze stałej pracy, których nowo przybyli imigranci naturalnie jeszcze nie mają. Zwróćmy przy tym uwagę, że istnieją miejsca pracy, w których często nie dostaje się umowy na czas nieokreślony, tylko np. pracuje się na umowę zlecenie.

To oznacza, że jeśli jesteś imigrantem nie posiadającym kapitału i przyjeżdżasz do Polski z kraju biedniejszego, aby poprawić swój byt, a w dodatku nie jesteś świetnie wykształconym specjalistą, to czekają cię trudności z legalizacją pobytu, znalezieniem pracy, mieszkania.

Tak, to jest konsekwencja myślenia w kategoriach ekonomicznego „interesu państwa”. Polska chce przyjmować ludzi, którzy przywiozą do kraju kapitał finansowy i intelektualny. Na ogół więc, jeśli imigrant przyjeżdża do Polski ot tak bez żadnych oszczędności, to jest mu niezwykle trudno.

Wiemy, że dla wielu imigrantów, na przykład z krajów afrykańskich, już sama podróż jest życiową inwestycją finansową, na opłacanie jej składają się całe rodziny, a sama przeprawa jest śmiertelnie niebezpieczna i odbywa się w nieludzkich warunkach. Ich oczekiwania są więc zupełnie niezsynchronizowane z polską polityką imigracyjną, nastawioną na przyjmowanie bogatych imigrantów. Nie dostrzega się ogromnego potencjału imigrantów startujących w Polsce od zera i z utrudnieniami prawnymi na karku. Potencjału chociażby dla rozwoju drobnego handlu, który przez władze jest zupełnie ignorowany i skazany na półlegalne stragany. Szkoda też, że kształtujący politykę imigracyjną nie dostrzegają, jak ogromnym potencjałem i bogactwem jest sama wielość kultur, którą imigranci ze sobą przywożą; różnorodność kuchni, języków, muzyki, tradycji. Czy wielokulturowość może stać się argumentem politycznym za liberalizacją prawa imigracyjnego?

Na razie na pewno nie jest. Imigranci z krajów afrykańskich, czy azjatyckich, którzy nie posiadają żadnych oszczędności, skazani są często na udowadnianie, że są uchodźcami i że przyjechali nie z powodu biedy, a prześladowań politycznych.
Myślę, że problem może być też inny: państwo boi się wielokulturowości w polskim społeczeństwie. Musiałoby wziąć wtedy na siebie odpowiedzialność nie tylko za kwestie prawne, ale i za bezkonfliktowe współistnienie kultur oraz integrację ludzi z całego świata., Ostatnie zamieszki we Francji pokazują, że z problemem tym nie radzą sobie Państwa Europy Zachodniej. 

Czy kobiety, które chcą wyemigrować do Polski maja utrudnioną sytuacje prawną i społeczną?

Wbrew pozorom na początku może sie wydawać, że sytuacja kobiety jest nawet nieco łatwiejsza, niż mężczyzny-imigranta. Większość kobiet przyjeżdża do Polski, ponieważ spotkała Polaka, z którym chce mieszkać, mieć rodzinę. A uzyskanie zgody na pobyt w Polsce poprzez małżeństwo jest jedną z łatwiejszych dróg. Nie wymaga ona tak poważnych inwestycji, jak własna firma czy studia. Jednocześnie też nie pociąga za sobą problemów z uzyskaniem pracy. Swoją drogą zarówno w Polsce, jak i w Rosji wciąż istnieje przekonanie, że nawet jeśli kobieta nie pracuje, to jest to normalna sytuacja, nie stanowiąca żadnego problemu. Kobieta – imigrantka ma więc czas na adaptację do nowej sytuacji, naukę języka (jeśli przyjeżdża bez jego znajomości). Jeśli zaś zajdzie w ciążę od razu po przyjeździe, praktycznie od razu przechodzi na urlop macierzyński, zajmuje się dzieckiem. Sytuacja, kiedy to jedynie mężczyzna zarabia na rodzinę jest według moich obserwacji nadal akceptowana społecznie zarówno w Polsce, jak i w Rosji. Natomiast jeśli to mężczyzna, przykładowo z Rosji, czy z Ukrainy imigruje do polskiej dziewczyny lub narzeczonej bez znajomości języka oraz – mając problemy ze znalezieniem pracy – pozostaje na utrzymaniu żony, budzi to dezaprobatę ze strony rodziny.

A jeśli kobieta nie zamierza brać ślubu z Polakiem i emigruje z innych niż "miłosne" powodów?

Tak, takie sytuacje też są. Są też sytuacje pośrednie: kobiety jadą do swojego chłopaka, czy narzeczonego, lecz wcale nie chcą od razu brać ślubu. Nie są pewne swoich uczuć, chcą bez presji i zobowiązań sprawdzić, jak związek będzie wyglądać. Dokładnie tak, jak to często przebiega w Rosji, czy Polsce bez imigracyjnej sytuacji. Para najpierw mieszka kilka miesięcy razem bez żadnych formalizacji. Takie relacje są coraz częstsze zarówno w Polsce jak i w Rosji. Sytuacja emigracyjna jednego z partnerów z pewnością zakłóca tę sytuację. Albo zadowalamy się przepisowymi trzema miesiącami (wiza turystyczna) na odwiedziny ukochanego i wracamy do domu (żeby za jakiś czas znów przyjechać do niego/niej na trzy miesiące), albo usilnie przekonujemy urząd, ze ślub będzie tuż tuż, wykazując przebiegające do niego przygotowania, takie jak  kursy przedmałżeńskie w kościele.
Jeśli zaś powodem emigracji do Polski w ogóle nie jest partner, decyzję o emigracji trzeba bardzo rozważnie zaplanować i sformalizować pod kątem studiów, legalnej pracy, czy założenia w Polsce firmy.

Do tego dochodzi też kwestia zdrowotna i różnice w prawnych regulacjach, na przykład w kwestii aborcji. Zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie obowiązują zdecydowanie bardziej liberalne regulacje aborcyjne, niż w Polsce. Wielu Rosjan nie zdaje sobie z tych różnic sprawy. A wyobraźmy sobie chociażby sytuację, gdy kobieta – imigrantka zachodzi w ciążę z Polakiem, który ją później zostawia, a ona zostaje samotną matką. To nie są odosobnione przypadki. A sytuacja takiej kobiety jest wtedy niezwykle trudna. Dziecka nie ma z kim zostawić, a tu po urzędach trzeba biegać. Czasem jak się do urzędu wchodzi to jak do przedszkola: co druga pani z dzieckiem na rękach. Nie można zapominać, że zarówno w Polsce, jak i w Rosji w wychowaniu dzieci bardzo pomaga rodzina. Na emigracji zaś nie można liczyć na swoją rodzinę i przyjaciół, których pozostawiło się w ojczyźnie, jest się zdanym na partnera i ewentualnie jego rodzinę. 

Co w pierwszej kolejności należy zmienić, aby polepszyć sytuację kobiet – imigrantek w Polsce?

Jako prawniczka uważam, że brakuje rzetelnego źródła informacji, czy forum poświęconego problemom kobiet – imigrantek. Jest to olbrzymia luka tym bardziej, iż z moich informacji wynika, że to właśnie kobiety są stroną aktywniej poszukującą w sytuacji imigracyjnej informacji o niezbędnych formalnościach, czy możliwej pomocy. Pracuję w Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która udziela porad telefonicznych w ramach projektu „Telefon Zaufania“; korzystają z niego również imigrantki, ale to tylko namiastka tego, co jest naprawdę potrzebne. Po pierwsze, dyżur prawniczki nie odbywa się codziennie, po drugie ja na przykład udzielam porad głównie po polsku i po rosyjsku, a przecież jest tak wiele imigrantek z krajów azjatyckich, czy afrykańskich.

Z doświadczenia i rozmów z moimi znajomymi wiem, że bardzo często pojawia się u imigrantek problem psychiczny: utrata poczucia własnej wartości, uczucie całkowitego osamotnienia. Często, gdy stosunki z partnerem lub jego rodziną nie układają się najlepiej, kobieta znajduje się między młotem a kowadłem, bo z kolei ze strony swojej rodziny w ojczyźnie często spotykamy się z postawą typu „Sama nawarzyłaś sobie piwa i sama musisz je wypić. Myśmy ci przecież mowili, że to inny kraj, inna kultura…” A z kolei zwracać się o pomoc do osób trzecich w Polsce? Wtedy imigrantka słyszy często: „A to co tutaj robisz, jak ci tu jest tak źle; czemu nie wracasz do swojej Rosji, Ukrainy, Ghany…?” Osobom tak reagującym często umyka fakt, że imigrantka często ma już w Polsce dzieci albo zobowiązania finansowe, takie jak np.  wieloletni kredyt mieszkaniowy. Przecież nawet gdy dziecko ma podwójne obywatelstwo nie można tak po prostu spakować manatków i wziąć dziecka pod pachę. Rzeczą naturalną jest, że zawsze potrzebna jest zgoda drugiego rodzica. Także w przypadku rozwodu trzeba zagwarantować przed sądem kontakt dziecka z ojcem.

Czy istnieją jakieś programy ułatwiające dzieciom o pochodzeniu imigranckim adaptację i odnalezienie się na polskim gruncie? To by na pewno pośrednio odciążyło również matki o pochodzeniu imigranckim.

Nie znam takich programów. Istnieje też odwrotny problem: z kultywowaniem rodzimej tradycji i języka.

W Szwecji każde dziecko pochodzące ze związku osób o różnej narodowości, przykładowo ze związku szwedzko-rosyjskiego, ma obowiązek uczyć się obu języków i jest to bardzo restrykcyjnie egzekwowane. W Polsce natomiast, jeśli rodzice-Rosjanie chcą, aby dziecko mówiło po rosyjsku, sprawa ta pozostaje wyłącznie w ich gestii. Często bagatelizuje się problem, licząc na to, że dzieci złapią język mimochodem. Efekt jest natomiast nierzadko taki, że dziecko nie zna dobrze żadnego z tych języków.

W jakim kierunku powinna pójść Twoim zdaniem polska polityka imigracyjna?

Obecne prawo zostało skonstruowane w oparciu o założenie, iż Polska nie potrzebuje pracowników z zewnątrz. Przeczą temu statystyki demograficzne. Wejście Polski do UE spowodowało potężną emigrację Polaków. Nagle okazuje się, że w Polsce brakuje siły roboczej. Chociażby ten fakt powinien spowodować liberalizację polskiej polityki imigracyjnej. Jak na razie to prawo raczej odstrasza, niż przyciąga na przykład wykfalifikowanych robotników budowlanych. Specjaliści mają bardzo dużo pracy u siebie na miejscu. I po prostu nie opłaca im się przyjeżdżać do Polski na  tak krótki czas, jaki przewiduje prawo, a więc 6 miesięcy. W sześć miesięcy zdąży jedynie stracić klientów na miejscu, zarabiając, po odliczeniu kosztów przeniesienia się, niewiele ponad to, co zarobiłby nigdzie nie wyjeżdżając.

Poza tym, aby zatrudnić przykładowo budowlany zespół Ormian, którzy słyną ze świetnego warszatu w tej branży, pracodawca musi się naprawdę wysilić. Powinien napisać podanie, w którym wykazuje i udowadnia, że na to stanowisko nie mógł przyjąć Polaków ani obywateli innych państw UE: że nie ma chętnych, czy że chętni Polacy nie mają takich kwalifikacji jak ormiańscy budowlańcy.

 

Lena Kondratiewa-Bryzik – prawniczka, działaczka na rzecz praw kobiet. Z pochodzenia Rosjanka, w Polsce od sześciu lat. Przyjechała z powodu miłości do przystojnego polskiego informatyka. Napisała doktorat w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk na temat praw reprodukcyjnych  kobiet w prawie międzynarodowym, który niebawem zamierza obronić i opublikować.  Pracuje w Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Prócz tego śpiewa w Chórze Akademickim UW, kontynuując swoje muzyczne pasje rozwijane wcześniej w ramach studiów muzycznych w Rosji.

 

15-16 marca 2008 (sobota, niedziela): „Bez statusu – imigranci w Polsce”

Odbędzie się konferencja poświęcona imigrantom bez statusu w Polsce, na której Lena Kondratiewa-Bryzik wypowie się o problemach imigrantów jako jedna z panelistek.

Wszystkie informacje dostępne na stronie: www.dream.org.pl

 

Opracowały: Magdalena Mazur, Maria Ibisz