Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Aleksandra Kowalczuk: Czy Rosja popełniła błąd w Radzie Bezpieczeństwa?

Aleksandra Kowalczuk: Czy Rosja popełniła błąd w Radzie Bezpieczeństwa?


26 lipiec 2011
A A A

Trwająca od kilku miesięcy operacja zbrojna w Libii, na którą Rosja dała milczące przyzwolenie podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa, wciąż nie przyniosła rozwiązania libijskiego konfliktu. Tymczasem państwa zachodnie forsują próby przegłosowania kolejnych rezolucji, tym razem potępiających reżim syryjski oraz irański.
Moskwa, obawiając się, że niejasna formuła rezolucji po raz kolejny będzie podstawą do interwencji, chce uniknąć wzrostu obecności euroatlantyckiej na Bliskim Wschodzie i sprzeciwia się tym działaniom. Czy oznacza to zatem, że dyplomacja rosyjska popełniła błąd wstrzymując się od głosowania za rezolucją w Radzie Bezpieczeństwa w sprawie zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Libią w marcu 2011 roku? Czy podjęta wówczas decyzja była wyrazem przemyślanej polityki, kompromisu w elitach władzy, czy rezultatem zagubienia w szybko rozwijającej się sytuacji na Bliskim Wschodzie, a może efektem konfliktu wewnątrz władzy?

Pytania te w ostatnich miesiącach stanowiły ważny temat dyskusji w mediach. Rezygnacja Rosji z głosowania za wspomnianą rezolucją wzbudziła w rosyjskiej opinii publicznej powszechną dezorientację, a czasem nawet oburzenie. Taka reakcja na bierność Kremla jest zupełnie zrozumiała. Moskwa dotychczas blokowała w Radzie Bezpieczeństwa wszelkie próby przeforsowania propozycji zewnętrznych ingerencji w regionalne konflikty, szczególnie pod hasłem humanitarnej interwencji.
 
Rosyjscy analitycy i publicyści, którzy podjęli próbę wyjaśnienia stanowiska Moskwy w sprawie libijskiej podzielili się na dwa główne obozy. Konserwatyści negatywnie ocenili  bierną postawę rosyjskiej dyplomacji w Radzie Bezpieczeństwa. Ich zdaniem nie spełniła ona swojej roli jako globalnego mocarstwa, zobowiązanego do oponowania decyzji Zachodu w kwestiach międzynarodowych w celu utrzymania postbipolarnego status quo. W drugim obozie znaleźli się liberalni eksperci z pozytywną oceną rosyjskiego stanowiska. Według nich, postawa Rosji była rezultatem przewartościowania priorytetów polityki zagranicznej oraz docenienia swojej roli jako regionalnego mocarstwa.

W dyskusji publicznej po raz pierwszy dominującym nurtem okazało się liberalne podejście do polityki zagranicznej. Co ciekawsze, linia podziału poglądów nie przebiegała pomiędzy zwolennikami a oponentami władzy, ani też między poszczególnymi ośrodkami opiniotwórczymi. Najwyraźniej, poza włodarzami Kremla, także środowisko ekspertów uświadomiło sobie i doceniło korzyści z aktualnej pozycji międzynarodowej Rosji.

Moskwa zachowała się jak pewien siebie gracz i zdecydowała, że może pozwolić sobie na milczenie, nie starając się zaistnieć na arenie międzynarodowej głośnym sprzeciwem. Pozycję Rosji w sprawie libijskiej należy rozumieć jako pragmatyczną decyzję, przejawiającą wolę współpracy zarówno z zachodnimi, jak i arabskimi państwami. Z polskiego punktu widzenia taki kurs Moskwy należy ocenić jako pozytywny i konstruktywny, szczególnie w kontekście trwającego „resetu” w stosunkach polsko-rosyjskich. Niniejszy artykuł obejmuje przegląd i ocenę argumentów ekspertów uczestniczących w publicznej dyskusji na temat rosyjskiego stanowiska wobec konfliktu libijskiego.
 
Pomiędzy siłą papierową a realną

Dywagowanie o tym, czym kierowali się rosyjscy decydenci w sprawie libijskiej początkowo sprowadziło dyskusję do analizy strat rosyjskich interesów gospodarczych w Libii. Prasa ekonomiczna, m.in. Kommersant, Ekspert, Wzgliad, a także Izwiestia, poświęciły tej tematyce obszerne teksty. Okazało się, że bezpośrednich strat Rosji konflikt libijski nie przyniesie. Zawieszone kontrakty gospodarcze były bowiem w fazie początkowej realizacji, bądź przed jej rozpoczęciem. Dlatego warto odłożyć na bok ekonomiczny aspekt rosyjskiej decyzji w Radzie Bezpieczeństwa, u podstaw której leżały polityczne motywy.

Istotną dla wyjaśnienia motywów Kremla jest kwestia interpretacji rezolucji, ustanawiającej nad Libią zamkniętą strefę powietrzną i zobowiązującej do podjęcia "wszelkich koniecznych środków" dla ochrony cywilów przed atakami sił Kadafiego. Przedstawiciel Rosji przy ONZ Witalij Czurkin przed głosowaniem nad wspomnianą rezolucją nazwał formułę rezolucji „potencjalnie otwierającą drzwi dla operacji wojskowej”. Zdaniem analityka Niezawisimoj Gazety, Ewgienij Grigoriewa, Rosja zdając sobie sprawę z możliwości interwencji wojskowej, swoim milczeniem dała zielone światło na jej realizację.

Jednak czy Moskwa swoim sprzeciwem zdołałaby powstrzymać Francję i Wielką Brytanię od przeprowadzenia interwencji w Libii? Kazus iracki z 2003 r. pokazał, że w razie rosyjskiego weto w Radzie Bezpieczeństwa operacje zbrojne możliwe są bez legitymizacji ONZ, ignorując stanowisko Rosji.

W przypadku konfliktu w Libii, Kreml zdał sobie sprawę z braku realnej możliwości wpływu na stanowisko poszczególnych państw UE i rezygnował z papierowej próby ich powstrzymywania. Jak zauważył politolog Nikolaj Pachomow na łamach Eksperta, „siła pozycji międzynarodowej polega nie tylko na możliwości wyboru jednej z kilku opcji działania w danej sprawie, ale także na możności nie dokonywania wyboru w ogóle- w sytuacji, gdy dowolne działanie może przynieść więcej szkody dla interesów państwa”.

Dalej od Kaddafiego- bliżej Zachodu

Stanowisko Moskwy przez wielu obserwatorów zostało zinterpretowane jako próba „zbliżenia z Zachodem” w kwestiach międzynarodowych. Teza ta nie jest pozbawiona podstaw. Prezydent Dmitrij Miedwiedew upatruje w państwach zachodnich źródło dla realizacji swoich marzeń o modernizacji i rozwoju Rosji. „Kaddafi to nasz przyjaciel, ale większym przyjacielem dla nas jest modernizacja”- stwierdza Leonid Radzichowski, publicysta niezależnego portalu Jeżedniewnyj  Żurnal (Czasopismo Codzienne). Rosyjski prezydent pragmatycznie opowiedział się po stronie tych, od kogo oczekuje wsparcia dla swoich działań.

Jednak na ile wiarygodną pozostaje teza o modernizacji państwa jako jedynej podstawie decyzji Moskwy w sprawie Libii? Krytyka rezolucji Nr 1973 ze strony przedstawicieli rządu rosyjskiego wskazuje na to, że oficjalna pozycja Federacji Rosyjskiej w Radzie Bezpieczeństwa została wypracowana na podstawie różnych stanowisk w gronie elit politycznych.
 
Kompromis czy dezorientacja?

Krytyka rezolucji ze strony ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa oraz premiera Władimira Putina dzień po głosowaniu w Radzie Bezpieczeństwa wywołała w rosyjskiej opinii publicznej podejrzenie o braku jedności we władzy i podejmowanie nieprzemyślanych decyzji. Aleksander Łukin, dyrektor Centrum Badań nad Azją Wschodnią i Szanghajską Organizacją Współpracy przy MGIMO, scharakteryzował rosyjską decyzję jako niezdecydowane „siedzenie na dwóch stołkach”. Niejednokrotnie w rosyjskiej prasie pojawiały się komentarze, że decyzje Moskwy wyrażają dezorientację na arenie politycznej wobec szybko rozwijającej się sytuacji w Libii.

Szczególnie dużo emocji wywołała rozbieżność zdań między premierem Putinem a prezydentem Miedwiediewem, podsycając dyskusję na temat potencjalnego rozłamu w tandemie. Analitycy dowodzili, że rywalizacja liderów o kompetencje w kwestii polityki zagranicznej utrudniła podjęcie zgodnej decyzji wobec konfliktu libijskiego.

Abstrahując od ewentualnej rywalizacji w tandemie, problem polega na specyfice postrzegania procesów politycznych przez rosyjskie społeczeństwo. Wszelkie rozbieżności poglądów wewnątrz elity politycznej Rosjanie zwykli traktować jako zagrożenie dla stabilności politycznej państwa i jego interesów narodowych. Zapominają oni, że przyjęcie decyzji stanowi efekt procesu politycznego, który wymaga zrównoważenia odmiennych w gronie elit poglądów, a czasem i kompromisu. Najprawdopodobniej oficjalne stanowisko Moskwy w sprawie rezolucji Nr 1973 stanowiło rezultat takiego kompromisu. Zdaniem publicysty i politologa Nikolaja Zlobina, związanego zarówno z rosyjską, jak i amerykańską prasą, władze rosyjskie podjęły decyzję z pełną świadomością odpowiedzialności, jaka spoczywa na stałym członku Rady Bezpieczeństwa. Wstrzymując się od głosowania, Moskwa pokazała, że nie jest gotowa brać odpowiedzialności za interwencję w Libii.

Gdyby zablokowała rezolucję, wzięłaby na siebie moralną odpowiedzialność za dalsze działania Kaddafiego wobec opozycji. Nie trudno przewidzieć, że wówczas otrzymałaby plakietkę „adwokata diabła”. Taki rozwój sytuacji osłabiłby rosyjską reputację w oczach zarówno państw zachodnich, jak i krajów arabskich, które dążyły do odsunięcia Kaddafiego od władzy. Natomiast głos oddany za rezolucję postawiłby Rosję, w razie klęski operacji wojskowej, po stronie państw odpowiedzialnych za eskalację konfliktu.

Bez „szpanu”, ale z głową

Eksperci Moskiewskiego Centrum Carnegie Dmitrij Trenin i Aleksiej Malaszenko dostrzegają w decyzjach Moskwy realizację Realpolitik. Dyplomacja rosyjska nie stara się już wetować dowolnej inicjatywy Zachodu, która jest jej nie w smak, ale waży różne warianty decyzji. Jak stwierdził Giorgij Bowt, publicysta i lider opozycyjnej partii „Prawa sprawa”, Rosja zrezygnowała z politycznego „szpanu”, który przejawiał się w odmiennym stanowisku od większości członków Rady Bezpieczeństwa.

Wielu komentatorów uznało, że rosyjskie stanowisko w sprawie kontrowersyjnej rezolucji umożliwia Moskwie większe pole manewru w kontekście dalszego rozwoju sytuacji w Libii. Jednak, jak  zauważył Maksim Minajew z Centrum Politycznej Koniunktury, Rosja nie została zaproszona na konferencję w sprawie rozwiązania konfliktu libijskiego i nie weszła do grona państw zaangażowanych w proces negocjacyjny. Wniosek o odsunięciu Rosji od procesu decyzyjnego w sprawie przyszłości Libii wydaje się zbyt pochopny, gdyż obecnie wiele zależy od aktywności dyplomatycznej samej Moskwy. A zapowiedzi wysłania przez Kreml do Trypolisu pośrednika wskazują, że Rosja ma szansę odegrać pozytywną rolę w procesie negocjacyjnym.

Nie angażując się po żadnej ze stron konfliktu libijskiego, Moskwa zaprezentowała się jako państwo świadome roli regionalnego mocarstwa, które zachowuje się adekwatnie do swojej pozycji. Jeśli decyzja ta stanowi rezultat trwałego przewartościowania w polityce zagranicznej, a nie politycznej koniunktury, oznacza to, że Moskwa zrobiła krok od myślenia w kategoriach imperialnych do postimperialnych na arenie międzynarodowej i znalazła swoje miejsce w postbipolarnym świecie. Jednocześnie nie oznacza to, że Rosja będzie przymykać oko na próby przeforsowania przez państwa zachodnie interwencji zbrojnych w regionach niestabilnych. Kreml zachowa stanowisko zwolennika politycznych rozwiązań konfliktów w regionach, w których będzie dostrzegał wzrost wpływów euroatlantyckich.

Aleksandra Kowalczuk, Studium Analizy Stosowanej MGIMO