Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Anna Dziubdziela: Astana - chluba Kazachstanu czy fanaberia prezydenta?


21 październik 2008
A A A

Astana to miasto, które zadziwia i zachwyca zarazem. Dla jednych to miasto, które powala nowoczesnością i bogactwem, dla innych to tylko ogromna ilość wyrzuconych w błoto pieniędzy i ekstrawagancja.

Jeśli ktoś, kto nigdy nie był w Centralnej Azji, a o Kazachstanie wie tyle ile wiadomości i wrażeń dostarczył mu film Borat, znalazłszy się w tym kraju doznałby szoku. Jeśli jednak ktoś taki wylądowałby w Astanie, uznałby, że śni.

Do 1997 roku, kiedy to przeniesiono tam, z Ałma-Aty, stolicę kraju to niewielkie miasteczko w północnej części Kazachstanu nie wyróżniało się niczym szczególnym ( może poza tym, iż urodził się w nim, rządzący nieprzerwanie od 1989r prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, co zresztą wielu zazdrosnych i czujących się oszukanymi mieszkańców Ałma Aty uważa za główny powód przeniesienia stolicy).

Istnieje kilka oficjalnych i domniemywanych przypuszczeń, dlaczego Nazarbajew podjął taka, a nie inną decyzję. Oficjalnie mówi się, iż gestem tym chciał on niejako „zbliżyć Kazachstan” do Europy, pokazując tym samym, iż Kazachstan jest krajem, który mimo, iż geograficznie leży w Azji, podziela wartości europejskie. Ciężko mi polemizować z tym argumentem, nie mniej nie jednak, jeśli Nursułtan pragnął kazachską stolicę umieścić jak najbliżej Europy, chyba lepiej zrobiłby przenosząc ja na zachód, gdzieś w okolice Morza Kaspijskiego. Astana bowiem, mimo iż oddalona od Ałma Aty o 22 godziny jazdy pociągiem, leży z nią w pionie niemal w linii prostej, a patrząc na mapę Kazachstanu nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jeśli gdziekolwiek jest teraz „bliżej” do chyba tylko do Rosji.

No dobrze, ale jeśli nie geografia to co? Czyżby sentyment prezydenta i chęć powrotu do korzeni, były aż tak silne? Jak już wspomniałam tak właśnie tłumaczą to sobie mieszkańcy, zdegradowanej do roli zwykłego miasta, Ałma Aty.

Nie wydaje mi się jednak, by kierując się jedynie pobudkami osobistymi prezydent podjął tak ważną decyzje, która notabene kosztowało budżet państwa ponad 15 mld dolarów. Nie budzi jednak tak wielkiego mojego sceptycyzmu teoria jakoby przeniesienia stolicy do Astany miało na celu podkreślenie tożsamości narodowej, poprzez odniesienie się do ogólnonarodowej dumy. Nie jest tajemnica, iż Ałma Ata to miasto założone i zamieszkiwane głównie przez Rosjan. Nie należy zapominać również, iż przez cały okres istnienia Związku Radzieckiego była ona stolicą Republiki Kazachstanu.

Być może więc przeniesienie stolicy, zaledwie 6 lat (decyzja zapadła już w 1993 r.) po upadku ZSRR miało mieć wymiar czysto symboliczny, ukazujący zerwanie republiki z przeszłością i wejście na drogę niepodległości z wszelkimi jej atrybutami?

Będąc w Kazachstanie spotkałam się również z opinią, iż przeniesienie stolicy z Ałma Aty do Astany związane jest z groźbą wystąpienia na terenie tej pierwszej poważnego trzęsienia ziemi. Ałma Ata rzeczywiście leży na terenie sejsmicznie niestabilnym, a mniejsze i stosunkowe niegroźne trzęsienia ziemi mają tam miejsce co kilka lat. Niektórzy przypuszczają jednak, iż Nursułtan Nazarbajew przewiduje w całkiem nieodległym czasie prawdziwą katastrofę naturalną i to właśnie to skłoniło go do przeniesienia stolicy na „bezpieczny teren”. Trudno ocenić na ile przypuszczenia te mogą mieć uzasadnienie, w każdym bądź razie prezydent ich nie potwierdza. Być może pomysł taki w ogóle by nie powstał, gdyby Nazarbajew uczciwie i klarownie przedstawił powody, dla których podjął taką właśnie decyzję, gdyż zbliżenie z Europą zdaje się nie przekonywać nie tylko mnie, ale i samych Kazachów.

Ciężko starać się odgadnąć czyjeś intencje, zwłaszcza, gdy jego wypowiedzi na interesujący nas temat są niezwykle enigmatyczne, niemniej jednak wydaje mi się, iż wszystkie wymienione do tej pory przypuszczenia nie są sednem sprawy. Nawet jeśli niektóre z nich, a być może nawet i wszystkie wpłynęły w jakimś stopniu na decyzję prezydenta co do przeniesienia stolicy, wydaje mi się, że żaden z nich nie mógł i nie odegrał kluczowej roli. Ani uwarunkowania naturalne, ani geografia, ani chęć zerwania z przeszłością, ani nawet osobisty sentyment nie wpłynęły na podjęcie decyzji w stopniu tak wysokim jak... najzwyklejszy w świecie czynnik praktyczny.

Gdy tylko wjechałam do Astany wiedziałam już, że „coś takiego” nie mogłoby powstać nigdzie indziej. By zrealizować projekt, który stworzył prezydent potrzeba było niewielkiego miasta, zajmującego stosunkowo niewielką powierzchnię, mającego w koło mnóstwo terenów do zagospodarowania, a ze dodatkowo Astaną była bliska prezydenckiemu serce, być może wybór był wyjątkowo łatwy. Stanowczo twierdzę, iż Ałma Ata była ostatnim miejscem, w którym mogłoby powstać wszystko to co powstało w Astanie, a plany jakie snuł w stosunku do stolicy Nazarbajew zwyczajnie nie mogłyby być tam zrealizowane.

Dlaczego? Po pierwsze Ałma Ata to miasto liczące ponad 1,5 miliona mieszkańców, gęsto zaludnione i zabudowane, z wieloma post radzieckimi monumentalnymi budowlami i pomnikami. Zwyczajnie brak mu wolnych przestrzeni, by zagospodarować je tak jak to sobie wymarzył prezydent. Oczywiście można by pokusić się o próbę rozciągnięcia jej nieco, ale wówczas wszystkie nowoczesne budowle powstać musiałyby na peryferiach, które powiedzmy sobie szczerze nie są wizytówką miasta, i chyba nigdy nie będą. A to właśnie był główny cel Nazarbajewa. Stworzyć miasto, które stałoby się wizytówką całego kraju, jego chlubą i największą atrakcją. Każdy architekt zgodzi się z tym, iż znacznie łatwiej piękny budynek wybudować od podstaw niźli dostać za zadanie zrobienia „cudu” z czegoś co powstało dziesiątki lat wcześniej i niekoniecznie jest w dobrym stanie. Co więcej taki niczym nieograniczony architekt, który dysponuje ogromnymi przestrzeniami, o zapleczu finansowym nie wspominając, w takim „nowym mieście” zaprojektować może nie tylko piękne, nowoczesne budynki, ale i ogrody, place, osiedla mieszkalne. Przeprowadzenie czegoś takiego w Ałma Ata byłoby przedsięwzięciem niemożliwym do osiągnięcia. Nie tylko sparaliżowało by życie całego miasta, ale również odrestaurowanie budynków mieszkalnych, domów, peryferii 1,5 milionowego miasta mogłoby przejść możliwości najzdolniejszego fachowca. I to właśnie ten czynnik, czynnik praktyczny wydaje mi się najlepszym wyjaśnieniem decyzji podjętej w 1993 roku przez Nazarbajewa.

Trzeba przyznać, iż miasto budowane jest z wielkim rozmachem. Przez zaledwie 15 lat z małego miasteczka, niczym niewyróżniającego się zmieniło się w piękne, nowoczesne miasto; czyste, zadbane, atrakcyjne. Ciągle powstające bloki mieszkalne są ładne, istniejące wcześniej odmalowane, komunikacja miejska działa sprawnie(na przystankach są nawet rozkłady jazdy, czego w żaden sposób nie można powiedzieć o Ałma Ata).

Na pozór wydawać by się mogło, iż to rzeczywiście spory krok w kierunku bogatych krajów Europy Zachodniej, próba upodobnienia się do nich, ale i tutaj się nie zgodzę. Tak samo jak położenie geograficzne bardziej moim zdaniem zbliża Astanę do Rosji niźli do Europy, również zabudowa architektoniczna, bardziej niźli europejskie miasta przypomina mi Dubaj lub inne równie spektakularne miasto arabskie.

Obok ładnych osiedli mieszkalnych obserwujemy bowiem w Astanie również przepiękny pałac ( „Pałac Pokoju”, pełniący funkcję siedziby prezydenta), niczym nie ustępujący tym opisanym w baśniach „Tysiąca i jednej nocy”. Obserwujemy niesamowitą ilość fontann, oczywiście mieniących się we wszystkich kolorach tęczy. Na środku ogromnego placu, otoczonego zewsząd ogromnymi biurowcami i trawnikami z równiutko przystrzyżoną trawką i kwietnikami, stoi Bayterek Tower, czyli wielka kula, na wysokości ok. 200 metrów, również mieniąca się jak drzewko bożonarodzeniowe. Jest to pewnego rodzaju znak rozpoznawczy stolicy, miejsce z którego roztacza się widok na całe miasto, a główną atrakcją samej „kuli” jest księga z odciśniętą na niej dłonią prezydenta, z którą każdy odwiedzający ochoczo robi sobie zdjęcia, porównując czy odcisk jego dłoni pokrywa się z prezydenckim (notabene identyczna odciśnięta dłoń Nazarbajewa znajduje się również w Ałma Ata pod pomnikiem niepodległości).

Jakby tego było mało kolejnym pomysłem mającym na celu uatrakcyjnienie stolicy było postawienie w odległości kilkuset metrów od pałacu ..... piramidy. Co ma ona symbolizować i czemu służyć tego niestety nie udało mi się dociec, ale wygląda imponująco, zwłaszcza, iż na całym odcinku między piramida a pałacem powstać ma wielki ogród, nad stworzeniem którego prace już trwają ( a widząc jakie tempo prac mają w Astanie, można przypuszczać, że powstanie bardzo szybko). Tego jak władze planują utrzymać ten ogród podczas 40 stopniowych mrozów w zimie również nie zdołałam pojąc, może to i lepiej.

W otoczonym przez kraje takie jak Chiny, Rosja, Kirgistan, Uzbekistan i zdecydowanie pozbawionym dostępu do morza Kazachstanie (chyba, że liczyć Morze Kaspijskie, ale to morze tylko z nazwy, w rzeczywistości jezioro) powstała nie tylko piramida, ale i oceanarium. Zobaczyć w nim można ryby wszelkiej maści, ale w to jak udało się do tego otoczonego zewsząd stepami miasta (po drogach pozostawiających wiele do życzenia) przetransportować rekina nawet nie próbuję wnikać.

Pieniądze jakie ładowane są w cała inwestycję są niesamowite. Na szczęścia Kazachstan może sobie na to pozwolić, gdyż zyski jakie osiąga dzięki wydobyciu ropy naftowej również są imponujące. Pytanie tylko, czy wybudowanie oceanarium i piramidy to najważniejsze potrzeby tego kraju. Patrząc chociażby na infrastrukturę i stan dróg stwierdzam, że zdecydowanie nie.

Czy Astana jest zatem fanaberią prezydenta, wyrzucaniem pieniędzy w błoto, zabawką, która zapragnął mieć? Mimo wszystko uważam, że nie. Astana to przede wszystkim miasto, które ma stać się wizytówką Kazachstanu, jego główna atrakcję, czymś co przyciągnie turystów. Ma stać się miastem nowoczesnym, w którym znaleźć można rozrywki jak w wielkich miastach europejskich; centra handlowe, oceanaria, aquaparki itp.

Na początek jednak głównym wyzwaniem przed, którym staje Astana jest nie brak turystów, a samych mieszkańców. Ciągle powstające nowe budynki mieszkalne, mimo iż zadziwiają swoimi rozmiarami, nowoczesnością i niekonwencjonalnymi kształtami, czy kolorami, stoją w większości puste. Idąc ok. godziny 22-23 (czyli wówczas gdy jest już dostatecznie późno by musieć zapalić światło, ale zdecydowanie za wcześnie, by wszyscy już spali) głównym placem w mieście, w wielkim wieżowcu liczącym z pewnością setki mieszkań światło świeci się góra w kilku z nich. I mimo, iż liczba mieszkańców Astany gwałtownie wzrasta (w 1993 było to 287 tyś, w 2004 już ponad 600 tyś.) to jednak wciąż wydaje się, iż jest to niewystarczająca ilość, by zrównoważyć podaż budynków mieszkalnych w stolicy. Jeśli chodzi jednak o branże budowlaną w Astanie niezwykle trudno oprzeć się wrażeniu, że zasady rynku oparte na podstawowych kategoriach takich jak popyt czy podaż, są jej zupełnie obce. Mimo bowiem niesamowitej ilości niezagospodarowanych pomieszczeń inwestycje ani myślą się kończyć. W Astanie dzień w dzień buduje się coraz to nowe budynki, i nie sposób tam obrać sobie punkt w którakolwiek stronę, by nasz wzrok nie napotkał po drodze jakiegoś żurawia. Co więcej prace trwają tam na okrągło. Ja sama obserwowałam ekipę budowlaną dokonującą jakiś prac na wysokości ok. 10 piętra o godzinie 23. I tu rodzi się kolejne pytanie, czy tak widoczny wzrost populacji Astany nie jest spowodowany głównie napływem pracowników budowlanych i ilu z nich będzie mogło po zakończeniu prac pozwolić sobie na kupno jednego ze zbudowanych przezeń mieszkań? No chyba, ze w geście solidaryzmu społecznego prezydent podaruje mieszkania za darmo, w końcu powstały ona za pieniądze uzyskane z ropy, a ta należy do wszystkich, prawda?

Bez wątpienia Astana to miasto, które zachwyca nowoczesnością i bogactwem, z pewnością jest miejscem atrakcyjnym i wartym odwiedzenia. Jeśli jednak okna we wciąż powstających budynkach mieszkalnych nie zaczną świecić czymś więcej niż tylko pustkami, może się okazać, że przedsięwzięcie to było wielkim marnotrastwem pieniędzy i czasu. Nie wydaje się bowiem możliwe, by wszystkie powstałe już bloki dało się przerobić na hotele.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora.