Błażej Popławski: A gdyby Mandela zmarł w więzieniu?
„Co by było, gdyby…” – pytanie to często zadajemy sobie sami, zastanawiając się nad bieżącymi wydarzeniami z naszego życia. Podobnie stawiane pytania zadają sobie publicyści i politolodzy analizujący sytuację międzynarodową. „Gdybanie” przynależy zatem zarówno do sfery wiedzy potocznej, jak i do oficjalnego dyskursu politycznego. „Gdybologia” posiada nawet usankcjonowane przez naukę instrumentarium pojęciowe w ramach tzw. historii kontrfaktycznej zwanej czasem historią niebyłą bądź alternatywną.
W poniższym eseju autor chciałby zastosować „gdybologię” do analizy transformacji społeczeństwa Republiki Południowej Afryki, jaka dokonała się w minionym stuleciu. W ostatnim raporcie Działu Afryka Portalu Spraw Zagranicznych, RPA zostało uznane za przykład pomyślnego zakończenia procesów demokratyzacji. Tym bardziej warto zastanowić się nad ciągiem wydarzeń, które doprowadziły do obalenia apartheidu, wybrać z nich kluczowe momenty, których zmiana wpłynęłaby na uniknięcie sytuacji dyskryminacji rasowej i przyspieszyłaby proces demokratyzacji.
Praca ta nie jest naukową rozprawą w akademickim rozumieniu pojęcia naukowości – historia alternatywna stanowi przecież także formę niezwykle płodnej intelektualnie zabawy, do której autor zachęca czytelników.
CASUS PIERWSZY – CO BY BYŁO, GDYBY… ANGLICY ZAJĘLIBY MIEJSCE BURÓW?
U podstaw idei apartheidu kryją się doktryny predestynacji wywodzone przez większość historyków z kalwinizmu. Możemy zatem postawić pierwsze kontrfaktyczne pytanie: co by się stało, gdyby na tereny dzisiejszej RPA nie przybyli Holendrzy?
Po pokoju westfalskim Afryka znajdowała się w orbicie zainteresowań większości państw, które wyszły zwycięsko z wojny trzydziestoletniej. Prawdopodobnie Afryka Południowa zostałaby skolonizowana przez Brytyjczyków – ich polityka kolonizacyjna odwoływała się do dużo bardziej tolerancyjnych założeń.
Imperium Brytyjskie występuje po raz drugi w „kontrfaktycznym ciągu dziejów” na początku XX stulecia – Anglicy, po zwycięstwie w wojnach burskich, niepotrzebnie zwiększyli zakres autonomii Afryki Południowej w 1909 roku (najważniejsze ustawy umacniające rasizm pochodzą z drugiego dziesięciolecia XX wieku i można je potraktować jako potwierdzenie niezależności od Imperium).
CASUS DRUGI – CO BY BYŁO, GDYBY… NA SCENIE POLITYCZNEJ MIĘDZYWOJNIA DO WŁADZY NIE DOSZLIBY FASZYŚCI?
W 1913 roku w RPA powstała Partia Nacjonalistyczna, która już w 1924 roku zwyciężyła w wyborach parlamentarnych. Partia lojalistów Smutsa od tego momentu traci na znaczeniu. Laburzyści pod Creswellem mogliby stanowić ugrupowanie, które nie dopuściłoby do eskalacji apartheidu – jednak ze względu na ordynację wyborczą, premierem został Herzog. Za jego piętnastoletnich rządów, ugruntowano apartheid: reformy podatkowe z 1925 roku; zdefiniowanie „pracy cywilizowanej” w 1924 roku; ustawa o moralności w 1927 roku wprowadzenie w miejsce systemu przepustek zasady bona fide visitor; ustawa o buntowniczych zebraniach w 1930 roku; uregulowanie spraw gruntów oraz wprowadzenie nowej ordynacji wyborczej w 1936 roku…
Istotnym czynnikiem radykalizującym sytuację w RPA była sytuacja gospodarcza w Międzywojniu (załamanie się koniunktury po zakończeniu I wojny; porzucenie parytetu złota przez Wielką Brytanię na skutek Wielkiego Kryzysu) – okoliczności te wytworzyły „kapitał społeczny” dla pozarządowych ugrupowań faszyzujących („Szare Koszule”, „Czarne Koszule”, a zwłaszcza Ossewa Brandwag). Możemy zatem założyć, iż gdyby Wielki Kryzys nie zaistniałby w ogóle, lub gdyby nie oddziaływał bezpośrednio na sytuację w RPA, faszyści nie uzyskali społecznej akceptacji. Argument ten wzmacnia fakt, iż do wybuchu II wojny ugrupowania te nie posiadały wyraźnego leadershipu (Malan rywalizował wtedy z Parowem i van Rensburgiem; konflikty te mogły doprowadzić do samozagłady ruchu faszystowskiego).
Zakładając, iż możemy bezpośrednio oddziaływać w „proces dziejowy”, należało uniemożliwić połączenie się partii Smutsa i Herzoga oraz zdelegalizować Oczyszczoną Partię Nacjonalistyczna Malana. Usunięciu podmiotów politycznych powinna wtedy towarzyszyć kampania propagandowa – na edukowanie społeczeństwa można było wykorzystać fundusze stracone na subwencje rolnicze (wedle badań historyków gospodarczych, nakłady te wynikały nie tyle z realnych okoliczności, ale z archetypu „Bura – Rolnika”).
Istnienie apartheidu mogłyby także podważyć pertraktacje z organizacjami afrykańskimi. Afrykański Kongres Narodowy (ANC), najistotniejsza organizacja walcząca z dyskryminacją rasową, powstała w 1913 roku jako wyraz sprzeciwu wobec reformom oświatowym – możemy założyć, iż gdyby rząd w Pretorii nie wprowadził tych zmian, ANC nie rozpoczęłoby w ogóle działalności.
Podkreślmy, że ANC jeszcze przed wojną stanowił potencjalną płaszczyznę dialogu. Radykalizacja nastrojów wśród Afrykańczyków następowała szybko po zakończeniu wojny. Negocjacje można było prowadzić z liderami Afrykańskiego Kongresu Narodowego zwłaszcza przed utworzeniem Kongresu Panafrykańskiego (PAC).
CASUS TRZECI – CO BY BYŁO, GDYBY… RZĄD W PRETORII OBRAŁ INNĄ DROGĘ POLITYKI ZAGRANICZNEJ?
Możemy założyć, iż gdyby rząd Afrykanerów zerwał z przyjętą jeszcze przed wojną doktryną „oddzielnego rozwoju”, w RPA nie wykształciłby się system prywatnych więzień (po 1945 roku autarkiczność gospodarcza wymuszała zwiększenie eksploatacji taniej siły roboczej, co w skali „mikro”, przyczyniło się do powstania systemu prywatnych więzień).
W analogiczny sposób możemy przeprowadzić analizę referendum z 1961 roku. Gdyby w ogóle go nie przeprowadzono, lub zmieniono jego formułę, RPA nie oderwałoby się wtedy od Wielkiej Brytanii. Ugrupowania faszystowskie mogłyby wtedy utracić swą pozycję. Tezę tę potwierdza wprowadzenie już dwa lata później kontyngentów afrykańskiej siły roboczej oraz przyspieszenie penalizacji systemu prawnego dla ludności czarnej (związanej zwłaszcza z funkcjonowaniem prywatnych więzień).
Możliwość realnej delegitymacji apartheidu wynikała także z antyrasistowskiej polityki ONZ – organizacja ta poprzestała jednak na cyklicznych rezolucjach. Do utraty międzynarodowego prestiżu RPA przyczyniło się zaangażowanie w konflikt w Angoli po rewolucji kwietniowej w Portugalii. Możemy założyć, że gdyby RPA poniosłoby tam szybką klęskę, wtedy USA błyskawicznie wycofałoby swe poparcie dla polityki Afrykanerów, a system apartheidu musiałby ulec zelżeniu.
Fatalne w skutkach dla rządu w Pretorii okazały się także afery – zarówno te wewnętrzne (t.j. „Muldergate” – defraudacja funduszy przeznaczonych na… przekupywanie zagranicznych polityków, by pozyskać stanowisko ich rządów), jak i zewnętrzne (działalność Vorstera na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Senegalu, Liberii oraz Zambii). Gdyby rząd wykorzystałby pieniądze zamiast na korumpowanie polityków na program edukacji społecznej, polityka dyskryminacji stopniowo erodowałaby.
Dodajmy, iż w 1978 roku powstał utopijny projekt unii Namibii, Zimbabwe i RPA – gdyby plan ten się udał, prestiż RPA wzrósłby. Wtedy można byłoby przesiedlić ludność „najbardziej awanturniczych” bantustanów do regionów na obrzeżach państwa (mechanizm jak w starożytnym Rzymie – „barbarzyńcy strzegą granic”…). System straciłby wtedy na swej opresyjności, a bantustany mogłyby wytworzyć swego rodzaju system federacyjny.
CASUS CZWARTY: CO BY BYŁO, GDYBY… SYSTEM SAM LIBERALIZOWAŁBY SIĘ OD WEWNĄTRZ?
W latach siedemdziesiątych rząd w Pretorii mógł wprowadzić specjalne programy edukacyjne i powoli oswajać społeczeństwo Afrykanerów z ideą stopniowej integracji (np.: początkowo z Hindusami). Zamiast tego wprowadzono serię instruktażowych audycji radiowych i telewizyjnych, jak korzystać z broni palnej… Wydarzenia takie jak to sugerują, iż rozlewu krwi można było uniknąć, gdyby zmieniono obsadę kilkunastu stanowisk i powoli oddziaływanoby na społeczeństwo Afrykanerów niewielkimi ustępstwami na rzecz Afrykańczyków.
W kontrfaktycznej analizie nie można pominąć metod pracy policji. W latach osiemdziesiątych do eskalacji napięcia przyczyniła się seria niepotrzebnie krwawo stłumionych demonstracji – gdyby policja przestrzegała (nieistniejącego wtedy…) zakazu używania broni, demonstracje mogły się przerodzić w legalny ruch (z niego wyłonionoby przedstawicielstwo do rozmów z rządem).
System apartheidu mógł także ulec stopniowej liberalizacji, gdyby zreformowałby system edukacji społecznej (przypomnijmy pięcioletni bojkot szkół prowadzony przez Afrykańczyków na znak protestu po użyciu przez policję broni wobec młodzieży szkolnej). załóżmy, iż gdyby rząd RPA poszedł na ustępstwa natury instytucjonalnej oraz zalegalizowałby jedną z alternatywnych organizacji edukacji, sytuacja w kraju uległaby złagodzeniu. Można było, na przykład, ponownie zalegalizować system szkół misyjnych, które do 1952 roku odpowiedzialne były za edukację wśród Afrykańczyków (prawdopodobnie uzyskałyby one wsparcie finansowe zagranicznych organizacji chrześcijańskich; państwo minimalnym kosztem ustępstw instytucjonalnych, zyskałoby nawet w dłuższej perspektywie pieniądze na edukowanie samych Afrykanerów). W ten sposób, otwartoby kanały mobilności społecznej, co, w dłuższej perspektywie, przyspieszyłoby integrację społeczeństwa RPA.
Niektórzy historycy zwracają uwagę, iż gdyby wcześniej wprowadzono reformy konstytucyjne transformacja przebiegłaby dużo łagodniej (pomysł trzech izb mógł się sprawdzić nie w 1984 roku, ale dwadzieścia lat wcześniej…).
Z punktu widzenia Afrykańczyków, należałoby ujednolicić front antyrządowy jeszcze w latach osiemdziesiątych (niezdefiniowanie problemów między fakcjami ujawniło się w 1993 roku: wycofanie z rozmów prawicowego Afrykańskiego Frontu Ludowego, przedstawicieli bantustanów Bophuthatswana, Ciskei, Kwa Zulu, zuluskiej Inkathi). Prawdopodobnie, gdyby do ujednolicenia politycznego opozycji doszło jeszcze w latach osiemdziesiątych, z Sejmu Pojednania nie występowałyby kolejne partie…
Autor wybrał z dziejów RPA kilka wydarzeń, których zmiana przyspieszyłaby demokratyzację kraju oraz minimalizowałaby użycie przemocy wobec Afrykańczyków. Wydarzeń takich można byłoby przytoczyć wiele. Na tym właśnie polega cała przyjemność w konstruowaniu historii alternatywnej – swoboda wnioskowania o dziejach pozwala dostrzegać coraz szersze sieci powiązań sytuacyjnych.
Wnioskowanie kontrfaktyczne najłatwiej oczywiście uprawiać w formie „gdybologii” odwołującej się do losów jednostek. Zdania takie jak: „co by było, gdyby Mandela zmarł w więzieniu…”, nie pozwalają nam jednak dostrzec kontekstu społeczno-gospodarczo-kulturowego. Politolog, analizując sferę kontrfaktyki, musi dysponować wiedzą z geopolitycznych uwarunkowań wydarzeń. Powinien uwzględnić tło społeczne i kulturowe procesu. Jednak nawet jeśli nie posiadamy aż tak szerokiego spektrum kontekstualnego, warto poświęcić chwilę na zabawę w historię alternatywną, bo… co by było, gdybyśmy tak nie zrobili?
BIBLIOGRAFIA:
O metodzie i praktycznej użyteczności wnioskowania kontrfaktycznego:
- Demandt Alexander, Historia niebyła: co by było gdyby...?, przeł. Maria Skalska, Warszawa 1999, Wyd. PIW
- Orłowski Witold, Stulecie chaosu. Alternatywne dzieje XX wieku, Warszawa 2006, Wyd. OPEN
O historii najnowszej RPA:
- Abiola Ade Lipede, Prisoner of Circumstances: De Klerk and the Last Days of Apartheid, 1989-1995, “Journal of Humanities”, vol. 1, n. 4, 2001, s. 216-237.
- Balicki Jan, Apartheid. A Legal and Political Study of Racism in South Africa, “Africana Bulletin”, 9, 1968, s. 35-56
- Balicki Jan, Historia Burów. Geneza państwa apartheidu, Wrocław 1980, Wyd. Ossolineum
- Bozzoli Belinda, South Africa`s Truth and Reconciliation Commission, “African Studies”, vol. 57, n. 2, 1998, s. 167-196
- Chisholm Linda, Change in South African Education: The Impact of Policy, “African Studies”, vol. 58, n. 1, 1999, s. 87-104
- Lewin Julius, English Laws and African Justice, “African Studies”, vol. 27, n. 4, 1968, s. 157-166
- Solarz Marcin, Republika Południowej Afryki. Trwałość czy zmierzch potęgi w regionie? Warszawa 1999, Wyd. Dialog