Co wygrana Trumpa mogłaby przynieść Europie?
Wyborcy Trumpa od początku ekscytują się jego postacią. Licząc na rychłą zmianę w polityce wewnętrznej, oczekują nowej ery dobrobytu dla ich państwa. W tym samym czasie w europejskich kuluarach politycy i eksperci zastanawiają się, co w razie jego wygranej stanie się z polityką zagraniczną USA i stosunkami na linii Ameryka - Europa?
Kim jest Donald Trump?
Znany w Ameryce jako miliarder z Wallstreet, kandydat niezależny, outsider partii republikańskiej. Mimo, że ostatnie prawybory nie przyniosły Trumpowi wygranej, nadal wg opinii publicznej ma on największe szanse, by zdobyć nominację partii republikańskiej na prezydenta. Trump wydaję się być dla wielu obywateli cudotwórcą, który nie weźmie nawet grosza wsparcia na kampanię od darczyńców (którzy swoją dobrą wolę zapewne ukazaliby odpowiednio lobbując za swoimi interesami). Amerykanie chyba zapominają, że sam Trump wywodzi się właśnie z elit, które na pewno troszczą się o dobrobyt, ale nie wspólny, lecz swój. W takim razie skąd tylu zwolenników? Ameryka desperacko potrzebuje zmiany, którą miał wprowadzić Barack Obama, a jedyne, co zrobił, to wplątał kraj w kolejne wojny na Bliskim Wschodzie, zaraz po tym, kiedy otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Czy Trump ma jednak wizję?
Co planuje?
„Nie chcę, żeby wrogowie wiedzieli, co myślę. To chyba ma sens? Chcę, żeby ludzie zgadywali. Nie chcę, żeby ludzie znali moje plany. Ale mam plany!”
Do tej pory pomysły na politykę zagraniczną Trumpa ograniczały się do fantazjowania na temat odgrodzenia murem Meksyku od USA, za który to rząd meksykański miałby sam zapłacić. Pojawiały się pomysły zakazu wjazdu muzułmanów do Stanów Zjednoczonych i ukrócenia migracji. Trump nie omieszkał także zapowiedzieć konieczności wygrania wojny z ISIS. Wreszcie 26 marca na stronie New York Times’a pojawiła się transkrypcja wywiadu, w której to Trump skonkretyzował swoje pomysły na politykę zagraniczną.
Chiny - lukratywny sojusznik?
Gdy doszło do zbliżenia Chiny - USA w obawie przed potęgą ZSRR, za integracją polityczną przyszła także integracja gospodarcza. Amerykański eksport i przemysł został w dużej mierze przeniesiony do Chin, co spowodowało olbrzymią nadwyżkę handlową ze Stanami Zjednoczonymi. Mimo wszystko produkcja amerykańska nadal rośnie ze względu na tanią chińską siłę roboczą oraz fachowców. Dodatkowo Chiny wykupują amerykański dług, nabywając papiery wartościowe, emitowane przez rząd USA. Gospodarcze partnerstwo z Chinami miało być żyłą złota. Amerykański rynek zaczął tonąć w chińskich produktach, a juany uległy dewaluacji. Okazało się, że sytuacja ekonomiczna USA nie przedstawia się dobrze. Trump w trakcie kampanii w Michigan mówił, że polityka Chin, którą praktykuje Pekin od lat, musi zostać przerwana, ponieważ uderza w amerykańską gospodarkę. Trump jako biznesmen zna się na pieniądzach jak mało kto, jednak nie wiadomo, w jaki sposób miały zatrzymać rosnącą potęgę gospodarczą Chin, która może stać się w przyszłości głównym konkurentem dla Stanów Zjednoczonych.
Problem migracji
Zanim Trump ruszył z kampanią, jego poglądy na temat imigracji były powszechnie znane wśród amerykańskich konserwatystów. Trump mówi bez ogródek: trzeba wybudować mur na granicy z Meksykiem, deportować imigrantów, zakazać wyznawania Islamu w Stanach Zjednoczonych. Według Trumpa państwo, które nie ma granic, to nie państwo. Uważa, że USA są jedynym krajem, w którym prawa imigrantów stoją ponad prawem rodzimych obywateli. Wśród konserwatystów Trump jest uznawany za „imigranta patriotę”. Przyzwolenie na masową imigracje traktuje jako zbrodnię przeciwko państwu: „Musimy zadbać o swoich ludzi”. Według Trumpa każda imigracyjna reforma powinna udoskonalić oferty pracy, zarobki oraz ochronę socjalną dla każdego Amerykanina, tak aby imigranci, nie mogli egzystować na zasiłkach. Wydaje się, że każdy pogląd Trumpa ma dwie strony medalu. Jedna strona pełna kontrowersji, druga całkiem rozsądna. Wybudowanie muru oddzielającego Meksyk od Stanów jest niewątpliwie sprawą kontrowersyjną, przypominającą jeszcze dzieje Berlina, lecz warto się pochylić nad reformą w kwestii miejsc zatrudnienia. Trump na pierwszym miejscu stawia amerykańskich pracowników, potem imigrantów. W ostatnich latach bardzo duża ilość imigrantów przekraczających granice USA sprawiła, ze płace są niskie,a wielu ludzi żyje w ubóstwie. Bezrobocie utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, czym jednocześnie sami imigranci, utrudniają sobie i Amerykanom przejście do klasy wyższej. Jeśli miliarder z Wallstreet będzie w stanie wprowadzić istotne zmiany i polepszyć byt obywateli tak, aby "american dream" nie był już tylko frazesem wspominanym z nostalgią, to dlaczego nie? Na pewno przy złej prasie, która widzi tylko kontrowersyjną stronę medalu, nie będzie to łatwe. Jednocześnie nagła izolacja Stanów Zjednoczonych w tej kwestii może być dla społeczności międzynarodowej szokiem. W końcu USA to państwo, w którym kulturowy „salad bowl” sprawdzał się lepiej, niż gdziekolwiek indziej.
Trump o Europie
Trump spytany o sytuację Europy na kanale Fox News skwitował krótko: „Europe is not safe”. Jego zdaniem nie tylko Ameryka potrzebuje remedium na fale uchodźców i imigrantów. Kryzys państw członkowskich Unii, wywołany zamachami terrorystycznym we Francji i w Belgii, doprowadzi do rewolucji, jeśli polityka europejskich decydentów, których nazywa „ zdrajcami”, nie ulegnie zmianie. Krytyką otacza głównie kanclerz Merkel, której otwartą politykę na uchodźców określa jako „ogromną porażkę”. Trump ubolewa nad strefami ‘no-go’ dla policjantów, które zaczęły pojawiać się we Francji. Jeśli Europa nie zmieni polityki i nie zacznie traktować sytuacji poważnie, będzie to koniec kontynentu. Czy Europa stanie się strefą ‘no go’ dla samych Europejczyków? Czy europejscy parlamentarzyści w końcu oddadzą się głębokiej refleksji i także „zadbają o swoich ludzi”?
NATO w oczach Trumpa
Podczas gdy prezydent Andrzej Duda oznajmia, że amerykanie wzmocnią Europę Wschodnią swoimi wojskami, Donald Trump ogłasza, że Pakt Północnoatlantycki to już przeżytek, który chłonie horrendalne ilości amerykańskich dolarów.
NATO powstało jeszcze w latach zimnej wojny, aby utworzyć nad Zachodem parasol ochronny przed komunizmem i zagrożeniem ze strony Związku Radzieckiego. Sojusz istnieje po dziś dzień, komunizmu i ZSRR już nie ma - dlatego NATO wydaje się dla Trumpa niepotrzebne. Dzisiaj wojska amerykańskie mają swoje bazy w trzech miejscach w Europie, są to: Niemcy, Holandia i Bułgaria. Dodatkowo wojska pancerne mają być rotacyjnie szkolone w Polsce, Rumunii, Estonii, na Łotwie i Litwie, a także w Bułgarii. Trump domaga się, aby państwa członkowskie ponosiły większą odpowiedzialność pieniężną za zbrojenia. Uważa, że Stany Zjednoczone niepotrzebnie angażują się w sprawy krajów odległych, o które nie troszczą się nawet ich sąsiedzi, tak jak na przykład w sprawy Ukrainy. Czy to może oznaczać wycofanie się wojsk NATO z Europy i mniejsze poczucie bezpieczeństwa dla kontynentu?
Poglądy na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych Trumpa mogą być impulsem także dla Polski, aby w końcu zatroszczyć się o silną narodową armię. Artykuł 5 Traktatu o NATO w sytuacji napaści zbrojnej na jednego członka Paktu nie gwarantuje odwetu. Polska bez silnej armii nie może czuć się bezpieczna. Tym bardziej, że brak jedności w NATO rodzi obawy, iż znowu będziemy mieli do czynienia z „dziwną wojną”, jak podczas II wojny światowej. Polska nie jest przygotowana na zmiany. Od lat prowadzi sztywną politykę zagraniczną i nastawia się na wieczne sojusze. Polska armia jest słaba liczebnie, ma za mało nowoczesnego sprzętu i uzbrojenia. Przemysł zbrojeniowy nie jest w stanie zapewnić jej potrzeb w zadowalającym stopniu. Zanim NATO przyjdzie nam z pomocą, może być już za późno.
„Ukraina to problem Europy”
W związku z zaangażowaniem USA w konflikt ukraińsko-rosyjski temat Ukrainy niejednokrotnie był podnoszony przez Trumpa. Jego stanowisko jest jasne: „Ukraina to problem Europy” i nic Stanom Zjednoczonym do tego. Na dywanik została posłana znowu kanclerz Merkel. Trump zastanawia się, dlaczego same Niemcy nie są w stanie rozwiązać tego konfliktu, skoro są dużym i silnym państwem? Dlaczego Stany mają pomagać, gdy Europa nie zwraca się o pomoc?
Ocieplenie stosunków Rosja - USA?
Wśród niepoprawnie politycznych poglądów jakie głosi Trump, jeszcze większą niepoprawnością wydaję się być neutralne stanowisko wobec Rosji. Chodzą głosy, że spotkanie tych dwóch panów skończyłoby się włączeniem czerwonego przycisku. Ale Trump nie wyraża się o Rosji negatywnie. Po pierwsze popierał działania Putina w Syrii, w przeciwieństwie do administracji Obamy. Niejednokrotnie w wywiadach powtarzał „Obama nie cierpi Putina, Putin nie cierpi Obamy. Ja się z nim dogadam”. Sojusz amerykańsko-rosyjski mógłby być panaceum na wojnę z terroryzmem. Rosja zakończyła działania operacyjne w Syrii i okrzyknęła je sukcesem. W koalicji z potężną i nowoczesną armią Stanów Zjednoczonych wojna z „niewidzialnym wrogiem”, jakim jest ISIS, mogłaby zostać wygrana. W latach 50. Stany Zjednoczone i ZSRR umiały stanąć po jednej stronie barykady podczas kryzysu sueskiego, tym samym chroniąc świat od konfliktu atomowego. Czy dzisiaj obydwa kraje staną po tej samej stronie i zatrzymają napływ uchodźców, który praktycznie trwa od arabskiej wiosny? Jak na razie wydaje się, że Trump nie jest zainteresowany toczeniem dalszej quasi zimnej wojny z Rosją, ale jednocześnie podkreśla, że to on w tej przyjaźni będzie miał „władzę”. Putin z kolei wypowiada się o samym Trumpie bardzo powściągliwie: „Trump jest bardzo kolorową postacią. Doceniamy jego chęć polepszenia stosunków z Rosją”. Na razie trudno ocenić, czy Trump pozostanie przy swojej sympatii to Rosjan po ewentualnym objęciu urzędu. Jeśli spełni swoje polityczne obietnice, to Europa może na tym zyskać.
Jak to widzi Polska?
W polskiej prasie na faworyta wyrasta Hilary Clinton (na zdj.), która uznawana jest za „ mniejsze zło”. Niechęć do Trumpa w Polsce spowodowana jest głównie sympatią republikanina do Rosji. Jego ewentualna prezydentura ma być złym omenem dla naszego kraju. Ale czy na pewno? Skoro Polska śledzi kampanię wyborczą republikanina powinna wyciągnąć z niej kilka wniosków. Po pierwsze zapowiedzi Trumpa o zmniejszeniu aktywności NATO w Europie powinny być impulsem do zweryfikowania naszej obronności. Państwo przede wszystkim powinno samo bronić swoje granice, a tymczasem w Polsce nie mamy dobrze wyszkolonej armii, ani rezerwistów. Jeśli Trump po objęciu władzy nadal będzie zainteresowany dobrymi stosunkami z Rosją, także Polska powinna zredefiniować swoją politykę zagraniczną. Może warto byłoby nie być zapatrzonym tylko w sojusznika za Atlantykiem, ale brać przykład np. z Węgier, które starają się mieć dobre stosunki z Rosją lub z Czech, które szukają współpracy z Chinami.
Prawybory na półmetku
Ostatnio kampania Trumpa nie odniosła znaczących sukcesów. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie uda mu się zdobyć nominacji partii na prezydenta i wygrać wyborów. Mimo wszystko poglądy Trumpa powinny uzmysłowić wiele Europejczykom, a przede wszystkim Polakom, że istnieje coś takiego, jak Realpolitik, a nie tylko wartości kryjące niedomagania współczesnej Europy. Jeśli jednak Trump zostanie prezydentem, nie musi to oznaczać katastrofy. To wyścig o władze w państwie demokratycznym i aby sprawować ją efektywnie i realizować swoje postulaty, trzeba do tego przekonać Kongres, a także zdobyć sympatię wojskowych. Świat powinien oczekiwać zmian, ale nie nagłej rewolucji.
Katarzyna Kozon