Dominik Wach: Palestyńczycy chcą pojednania, nie rewolucji
W efekcie Arabskiej Wiosny Ludów, która ogarnęła niemal cały Bliski Wschód, doniesienia medialne z Palestyny zeszły na dalszy plan. Nie ma jednak wątpliwości, że również tam oddziaływają powszechne w świecie arabskim nastroje, że również Palestyńczycy liczą na zmiany w życiu politycznym i ekonomiczno-społecznym. Jednak z uwagi na specyficzną sytuację mieszkańcy Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu mają nieco inne oczekiwania niż ich sąsiedzi z Egiptu czy Syrii.
Hamas kontra Fatah
Sytuacja w jakiej znajdują się Palestyńczycy różni się od tej z pozostałych krajów arabskich przede wszystkim tym, że Autonomia Palestyńska nie jest niepodległym państwem mogącym w pełni decydować o swoich losach. Gdyby tego było mało, tereny AP kontrolowane są równocześnie przez dwa ośrodki władzy – gabinet Hamasu rządzi Strefą Gazy, natomiast gabinet Fatahu Zachodnim Brzegiem. Choć demokratyczne wybory z 2006 roku wygrał Hamas, to już w połowie 2007 roku, po wielokrotnych próbach utworzenia z Fatahem rządu jedności narodowej, wybuchły między tymi partiami bratobójcze walki, nazywane niekiedy wojną domową
Mimo zapewnień polityków obu frakcji o konieczności zjednoczenia w obliczu konfrontacji z okupantem i walki o niepodległość, realia nie pozostawiały wiele wątpliwości – spór był na tyle głęboki, że nie było realnej szansy na faktyczne pojednanie. Każda ze stron okopywała się w kontrolowanej przez siebie części AP, spychała odpowiedzialność za konflikt na przeciwnika przy jednoczesnym szykanowaniu, a nawet więzieniu działaczy opozycji.
Szansa na przełamanie impasu w relacjach między największymi frakcjami palestyńskimi przyszła w 2009 roku. To właśnie wówczas, przy udziale egipskich mediacji, w Kairze przedstawiciele 13 palestyńskich grup, w tym przede wszystkim Hamasu i Fatahu, ogłosili zakończenie dwudziestomiesięcznego okresu bez oficjalnych kontaktów. Ten, jak wówczas mówiono, historyczny dzień nie doprowadził jednak do znaczącego postępu w zakopaniu przepaści dzielącej rządy z Gazy i Ramallah.
Powołanie grup roboczych mających pracować nad porozumieniem w kwestii powołania kolejnego rządu jedności narodowej, reformy służb specjalnych i bezpieczeństwa oraz zmian w Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), do której miał przystąpić Hamas zakończyło się jedynie częściowym powodzeniem. W październiku 2009 roku w wyniku kolejnych negocjacji jedynie przedstawiciele Fatahu podpisali dokument mający stanowić podstawę do pojednania. Hamas nie godził się wówczas na niektóre z jego zapisów, w tym kwestie związane ze wstąpieniem do OWP.
Faktyczne pojednanie?
Po kolejnych dwóch latach udało się jednak ostatecznie osiągnąć kompromis. 27 kwietnia 2011 r. niespodziewanie ogłoszono podpisanie dokumentu kończącego lata rywalizacji między Hamasem i Fatahem i zakładającego utworzenie kolejnego rządu jedności narodowej mającego doprowadzić do wyborów w AP.
Choć dotychczas nie upubliczniono konkretnych zapisów porozumienia, najprawdopodobniej doprowadzi ono do włączenia Hamasu w skład OWP przy jednoczesnej jej reorganizacji na najwyższych szczeblach. Ponadto rozwiązane zostaną kwestie kontroli służb siłowych, a także powołania tymczasowego rządu technokratów zaproponowanych przez obie strony. Ma on doprowadzić do parlamentarnych, lokalnych oraz prezydenckich wyborów w przeciągu najbliższego roku.
Fakt osiągnięcia porozumienia między zwaśnionymi dotychczas stronami może napawać dużym optymizmem i stać się kolejnym przełomowym momentem nie tylko dla palestyńskiej polityki, lecz również dla zmęczonego dotychczasową sytuacją społeczeństwa. W bliskowschodnich, dynamicznych realiach nie jest jednak pewne, że stosunki Hamasu i Fatahu poprawią się na dłuższy okres umożliwiający stabilizację i poprawę warunków w Autonomii.
Jak uczy historia na poczynania Palestyńczyków i wyniki podejmowanych przez nich decyzji ma wpływ zdecydowanie więcej czynników niż mogłoby się wydawać. Wewnętrzne pojednanie może paradoksalnie okazać się krokiem w tył, a nawet najszczersze chęci poprawnego funkcjonowania nowego rządu mogą spalić na panewce w obliczu międzynarodowego bojkotu i braku wsparcia. Te i inne czynniki mogą spowodować, że podpisanie porozumienia może być pierwszym krokiem w kierunku jego zerwania i rozpoczęcia kolejnej fali przemocy.
Przyczyny pojednania
Sam fakt podpisania porozumienia, choć niezwykle ważny dla sytuacji w AP jak i całym regionie, niewiele mówi o faktycznej sytuacji Palestyńczyków i ich liderów. Nie można bowiem się łudzić, że zarówno liderzy Hamasu jak i Fatahu nagle, po czterech latach walk militarnych i politycznych, zapałali do siebie wielką miłością i zrozumieli dotychczasowe błędy. Nie można także naiwnie wierzyć w bezinteresowne bratanie się z dotychczasowym przeciwnikiem jedynie dla dobra społeczeństwa. Do takich kroków pchnęły obie frakcje niezwykle ważne i obrazujące sytuację w regionie wydarzenia.
Podstawowym i ogólnym czynnikiem, który wpłynął na pojednanie jest oczywiście Arabska Wiosna Ludów. Choć bezpośrednio nie zaobserwowaliśmy wystąpień samych Palestyńczyków podobnych do tych z Kairu, Tunisu czy Damaszku, to zajęli oni stanowisko względem swoich przywódców. Mieszkańcy Gazy i Zachodniego Brzegu nie żądali obalenia dotychczasowej władzy, lecz domagali się zakończenia wewnątrzpalestyńskiego podziału i wspólnej walki z okupacją. Biorąc pod uwagę dużą wrażliwość Hamasu na nastroje społeczne oraz fakt, iż to głównie mieszkańcy Strefy Gazy, będącej pod kontrolą tego ugrupowania, domagali się pojednania jest to czynnik nie do przecenienia.
Kolejnym bodźcem okazały się upublicznione przez najpopularniejszą w świecie arabskim stację telewizyjną Al Jazeera tajne dokumenty z negocjacji pomiędzy OWP a Izraelem. Ujawnienie zbyt ugodowej, zdaniem Palestyńczyków – pozycji negocjatorów OWP w połączeniu z brakiem postępów w procesie pokojowym doprowadziło nie tylko do dymisji głównego negocjatora – Saeba Erekata lecz również do znacznego spadku poparcia dla Fatahu. Przeciwnicy tej frakcji dostali zatem kolejny argument, poza korupcją, poplecznictwem i skostnieniem, który mogli skutecznie wykorzystywać w walce politycznej.
Na osłabieniu Fatahu nie skorzystał jednak Hamas, który nie dość że stale zmaga się z trudami zarządzania izolowaną, przeludnioną i biedną Strefą Gazy to dodatkowo pojawiły się informacje o konieczności przeniesienia zagranicznych biur z Damaszku do Kataru. Najprawdopodobniej przyczyną takiego obrotu spraw są wystąpienia Syryjczyków przeciw słabnącemu prezydentowi Asadowi, udzielającemu gościny Hamasowi. Nadmienić tu należy, że głównie dzięki działalności w Syrii, gdzie swoje biuro miał jeden z liderów Islamskiego Ruchu Oporu – Chalid Miszal, organizacja ta zbierała fundusze na działalność, a także mogła liczyć na syryjską i irańską pomoc militarną. Mimo iż jeden z liderów Hamasu zdementował doniesienia prasowe o zmianie siedziby, to w dyplomacji często dementi oznacza potwierdzenie wcześniejszych domniemywań. Konieczność przeniesienia całej infrastruktury do Kataru może niezwykle osłabić to ugrupowanie, nie tylko militarnie lecz również politycznie.
Wydaje się zatem, że przyczyną tak niespodziewanego pojednania między Hamasem a Fatahem jest duże osłabienie obu ugrupowań i spadające ich poparcie mimo braku konkurencji politycznej. Nasuwa się jednak pytanie, czy podjęte decyzje przyniosą Palestyńczykom spodziewane efekty, czy rząd w którym zasiądą członkowie Hamasu uzyska międzynarodowe uznanie, czy Fatah pozbędzie się piętna partii skorumpowanej i skostniałej, w końcu czy OWP będzie miało silniejszą pozycję przy negocjacyjnym stole oraz czy uzyska wystarczające poparcie w ONZ, by przeforsować uznanie niepodległości Palestyny?
Pierwsze reakcje w Izraelu i USA mogą świadczyć o czymś zupełnie innym. Izraelski premier Benjamin Netanjahu zapowiedział, że Fatah musi wybrać między Hamasem a Izraelem. Może to świadczyć o rychłym zamrożeniu negocjacji i intensyfikacji rozbudowy osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu. Administracja Obamy przypomina natomiast, że Hamas jest przez nią uznawany za ugrupowanie terrorystyczne. Wielce prawdopodobne jest także, że USA zawetuje w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucję uznającą niepodległość Palestyny.
Istnieje zatem uzasadniona obawa, że sukces jakim niewątpliwie jest tak wyczekiwane przez Palestyńczyków porozumienie Hamasu z Fatahem okaże się impulsem, który zamiast przybliżyć Autonomię do niepodległości i demokracji ponownie pogrąży ją w chaosie.