Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Filip Topolewski: Plan Paulsona - ostatnie takie fiasko


21 październik 2008
A A A

Nie wiadomo dokładnie kiedy zakończy się zamieszanie na rynkach kapitałowych, ani jak silne będzie spowolnienie gospodarcze, ale jedno jest pewne: Sekretarz skarbu USA Henry Paulson przejdzie do historii jako autor najmniej skutecznej interwencji rządowej. Podstawowym celem planu Paulsona było uspokojenie rynków kapitałowych. W pewien sposób się to udało. Od momentu przegłosowania planu rynki zgodnie i spokojnie poleciały w dół. W ciągu zaledwie tygodnia Dow Jones stracił blisko 30 procent wartości. Oznacza to zmniejszenie kapitalizacji giełdy w Nowym Jorku z 13 bilionów dolarów we wrześniu do około 10 bilionów dolarów w październiku. W ciągu tygodnia z giełdy wyparowały 3 biliony dolarów (czyli tyle co sześcioletni PKB Polski lub dwadzieścia warszawskich giełd). To oczywiście czterokrotnie więcej niż 700 miliardów dolarów przygotowane przez Paulsona na ustabilizowanie sytuacji. Pierwszy cel planu wziął w łeb, zanim w ogóle można było przystąpić do jego realizacji.

Drugim celem planu było udrożnienie systemu bankowego. Założenia planu już na samym początku zrodziły wiele wątpliwości. George Soros zakwestionował skuteczność planu wskazując, że wykorzystanie tej samej kwoty na doinwestowanie banków na poziomie kapitału akcyjnego przyniosłoby znacznie większy efekt mnożnikowy. Banki pozyskałyby nowy kapitał, na podstawie którego mogłyby udzielać kredytów podnosząc płynność całego systemu. Nie rozwiązałoby to co prawda problemu „toksycznych” aktywów, ale pozwoliłoby udrożnić rynek kapitałowy. Dalszy bieg wypadków pokazał zresztą, że Soros miał rację i rządy europejskie wykorzystywały pieniądze podatników do dokapitalizowania banków (Fortis, Hypo Real Estate, ING) a nie tylko do kupowania od nich złych długów.

ImageJednak Paulson postanowił działać nie na poziomie kapitału założycielskiego, a na poziomie bilansów skupując aktywa, które ciążyły na rynkowej wartości instytucji finansowych. Pewnym usprawiedliwieniem dla sekretarza skarbu jest fakt, że przypuszczalnie propozycja zakupu akcji banków lub ich nacjonalizacji spotkałaby się w Kongresie z jeszcze większym oporem, niż z trudem przyjęty plan pomocowy. Tak czy inaczej pierwotna propozycja Paulsona zakładała dłubanie w bilansach banków i wykup „toksycznych” aktywów.

Niestety, zasady księgowości w żadnym państwie nie określają co to są „toksyczne” aktywa. „Toksyczne aktywa” brzmią być może świetnie medialnie, ale nie mają żadnego ekonomicznego sensu. I nawet jeżeli w zarysie plan wyglądał logicznie, to nie było wiadomo jak miał przebiegać w szczegółach. Trudno z całą pewnością określić jakie aktywa kupować. Co gorsza, przy tak rozchwianych rynkach, nikt nie wie jak je wycenić.

W obecnej sytuacji, co prawda z jednej strony za te same 700 miliardów dolarów można skupić znacznie więcej złych aktywów (bo ich wycena tak jak innych papierów spadła), ale z drugiej strony potrzeba jeszcze więcej kapitału, by przywrócić zaufanie i płynność systemu finansowego (bo zaufanie pomiędzy bankami zmalało).

Plan Paulsona okazał się fiaskiem nim na dobre zaczęto jego wdrażanie, a na dodatek zdołał jeszcze sprawę pogorszyć.

Stany Zjednoczone przedstawiając plan, który obejmował amerykańskie banki, przerzuciły ryzyko na inne państwa, zwłaszcza na Europę. Zatem pomimo, że Paulson, na chwilę odsunął topór znad głowy amerykańskich bankierów, nie poprawiło to w żaden sposób płynności globalnego systemu finansowego oraz sprowadziło widmo zagłady nad europejskie banki. Rozpoczęła się gra w Czarnego Piotrusia.

Po popełnieniu już wszystkich możliwych błędów, Paulson zdecydował się, tak jak sugerował Soros, na działanie na poziomie kapitału założycielskiego, czyli po prostu wykup udziałów w bankach, a także na większą koordynację działań z Europą.

Ta wyjątkowo kosztowna lekcja niesie kilka wniosków. Po pierwsze żadne państwo nie uspokoi globalnych rynków w pojedynkę. Przypuszczalnie akcja Paulsona była ostatnią tak dużą interwencją przeprowadzaną samotnie przez jedno państwo. Po drugie, każda interwencja państwa uzdrawiając jedno pole (tutaj miał to być amerykański system bankowy) uderza w inne pola (europejski, rosyjski, ukraiński system bankowy). Po trzecie, co wszyscy wiedzą, ale dzisiaj wolą o tym nie pamiętać, za wykorzystanie pieniędzy podatników przyjdzie rachunek.

Ktoś za to będzie musiał zapłacić. Możliwe, że czekają nas wyższe, a nie mniejsze podatki. Większa emisja obligacji skarbu państwa, by pokryć wydatki na dzisiejsze plany pomocowe, którą kupią inwestorzy i banki, utrudni przedsiębiorstwom uzyskanie pożyczek i kredytów. Większy popyt na kapitał podniesie jego cenę - a to oznacza droższe kredyty i mniejsze inwestycje. Co oznacza wolniejszy rozwój.

Jedno jest pewne. Zapłacimy za tą pomoc. Spłacimy każde wydane euro. Każdego dnia, w każdej racie kredytowej, każdej pożyczce i być może w wyższych podatkach. To pewne jak w banku.