Jakub Gajda: Afganistan czeka na wynik wyborów
Po przeliczeniu 60 proc. głosów coraz bliżej reelekcji jest Hamid Karzaj. Wciąż do zwycięstwa brakuje mu jednak niespełna trzech procent. Jeśli dojdzie do drugiej tury, Karzaj może mieć problemy ze zwycięstwem, w grze pozostaje Abdullah Abdullah.
Według zapowiedzi Niezależnej Komisji Wyborczej, ostateczne wyniki poznamy dopiero 17 września. Wyniki cząstkowe publikowane są jednak regularnie co dwa dni. Aby zwyciężyć w pierwszej turze wyborów prezydenckich, któryś z kandydatów musi zdobyć ponad połowę wszystkich oddanych głosów. Wahania wskaźnika wyborczego Hamida Karzaja, który oscyluje wokół 50 proc. sprawiają, że emocje będą wzrastać aż do ostatecznego ogłoszenia wyników.
Już dwa dni po głosowaniu, przewodniczący sztabu wyborczego Hamida Karzaja oświadczył, że jest pewien wysokiego zwycięstwa swojego kandydata. Przekonanie o zwycięstwie wyraził opierając się na doniesieniach z lokali wyborczych, według których Karzaj miał otrzymać ponad 70 proc. poparcia. Sztab wyborczy nie krył zadowolenia, że wobec miażdżącego zwycięstwa, nie będzie nawet konieczna organizacja drugiej tury wyborów.
Natychmiastową odpowiedzią na takie oświadczenie były uwagi pozostałych kandydatów, dotyczące nieprawidłowości wyborczych, jakie rzekomo miały zostać poczynione na korzyść reelekcji Karzaja. Zanim jednak kontrkandydaci Karzaja precyzyjnie sformułowali swe zarzuty, ogłoszono wstępne wyniki wyborów.
Pierwsze oficjalne oświadczenie Niezależnej Komisji Wyborczej z dnia 25 sierpnia okazało się zaskakujące. Uwagi konkurentów Karzaja chwilowo przycichły, gdyż po przeliczeniu 10 proc. głosów sytuacja przedstawiała się zdecydowanie inaczej, niż malował to sztab obecnego prezydenta. Wyniki wskazywały, że Karzaj prowadzi, jednak jego poparcie wynosi tylko 40,6 proc., co oczywiście nie daje mu bezpośredniej reelekcji. Okazało się, że końcowe zwycięstwo Karzaja w drugiej turze może być poważnie zagrożone, gdyż wiceliderem w wyścigu o fotel prezydencki okazał się Abdullah Abdullah, który w pierwszym zestawieniu tracił do Karzaja tylko 1,9 proc.. Na trzeciego Baszardusta zagłosował statystycznie co dziesiąty Afgańczyk. Było więc wiadomym, że w końcowym rozrachunku liczyć się będzie tylko dwóch kandydatów. Główny kontrkandydat Hamida Karzaja z nadzieją i niecierpliwością oczekiwał na kolejne doniesienia na podstawie liczonych głosów.
Kolejne oświadczenia są jednak coraz pomyślniejsze dla Karzaja, który niemal z każdym kolejnym komunikatem Niezależnej Komisji Wyborczej zyskuje cenne punkty procentowe i konsekwentnie zbliża się do wymaganego progu 50 proc.. Po przeliczeniu 60 proc. głosów Karzaj poparcie dla Karzaja wynosi już 47,3 proc.. Coraz gorzej natomiast wygląda sytuacja Abdullaha, który z początkowych 38,7 proc., dnia 2 września zachował już jedynie 32,6 proc.. Wobec coraz słabszych notowań, Abdullah wzmógł swoje zarzuty o oszustwa wyborcze na rzecz Karzaja. Afgańskie media donoszą, iż istnieje realna obawa, że w razie porażki Abdullah nie zaakceptuje wyników wyborów.
Druga tura wyborów wciąż stoi więc pod znakiem zapytania. Dzięki temu, zarówno Afgańczycy, jak i społeczność międzynarodowa z uwagą śledzą kolejne informacje o wynikach.
Zwolennicy Baszardusta mogą zadecydować
Na trzecim miejscu w wyścigu prezydenckim z pewnością uplasuje się Ramazan Baszardust. Osiągnięty przez niego wynik waha się dotychczas na poziomie 10,2-13,5 proc. (według najświeższych danych - 11,5 proc.). Jest to całkiem niezły wskaźnik poparcia, który daje Baszardustowi wyraźną przewagę nad kolejnymi pretendentami do fotela prezydenckiego. Sam kandydat nie ukrywa jednak, że liczył na znacznie więcej. Baszardust ogłosił swój start w wyborach już w 2005 roku, od tego czasu wielokrotnie powtarzał, że jeśli tylko wybory zostaną przeprowadzone uczciwie, jest pewny swego zwycięstwa. Dziś pewnym jednak jest tylko to, że ewentualna druga tura wyborów będzie dla Baszardusta nieosiągalna, według najświeższych danych jego strata do Abdullaha wynosi aż 21 proc..
Jeżeli jednak dojdzie do drugiej tury, w której zmierzą się Karzaj i Abdullah, głosy zwolenników Baszardusta mogą okazać się bardzo ważne, a może i decydujące o końcowym zwycięstwie. Ramazan Baszardust będzie miał w ręku nie byle jaki atut. W afgańskiej prasie pojawiają się już pierwsze spekulacje na temat tego, na kogo poleci głosować swoim wyborcom Baszardust.
Ramazan Baszardust po swym odejściu z rządu w 2005 roku (sprawował w nim urząd ministra ds. planowania) wielokrotnie piętnował korupcję rządu Karzaja. Baszardust jest też zdecydowanie bliższy poglądowo Abdullahowi. Tak również prezentują tę sprawę afgańscy dziennikarze, według których porozumienie wyborcze między Abdullahem i Baszardustem jest już niemal pewne.
Poza poparciem zwolenników Baszardusta, stosunkowo cenny może okazać się także głos Aszrafa Ghaniego. Poparcie dla Ghaniego ostatecznie powinno zamknąć się w przedziale 2,5-3 proc. głosów, co w perspektywie drugiej tury wyborów, jest również wskaźnikiem niebagatelnym.
Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej sporo mówiło się o połączeniu sił Ghaniego z Karzajem, aby wyłonić jednego silnego pasztuńskiego kandydata. Ghani jednak stanowczo zaprzeczał jakoby miał zamiar paktować z Karzajem, który programowo jest od niego kandydatem bardzo odległym.
W miarę ogłaszania wstępnych wyników wyborów, Ghani odczuwał coraz większy zawód. Kandydat ten, aktywnie wspierany przez afgańską diasporę w USA i Europie, wydał ogromne pieniądze na kampanię wyborczą. Osiągnięty wynik jest absolutnie nieadekwatny do rozgłosu jaki zyskał ten kandydat przed głosowaniem. Ghani jest jednym z kandydatów najbardziej atakujących przebieg wyborów. 25 sierpnia wraz z piątką innych kandydatów wystosował list protestacyjny przeciwko oszustwom i zastraszaniu, które ich zdaniem cechowały wybory. Kogo w razie drugiej tury wesprze więc Ghani, naprawdę trudno dziś przewidzieć.
Żaden z pozostałych kandydatów prawdopodobnie nie przekroczy progu 1,5 proc. poparcia. Jednak dzięki głosom zwolenników Baszardusta, w drugiej turze, jeśli oczywiście do niej dojdzie, naprawdę trudno będzie wskazać faworyta.
Iść do wyborów – stracić nos
Mimo zapewnień afgańskiego rządu, nikt nie miał złudzeń, że wybory odbywać się będą w bardzo nerwowej atmosferze, a kontrowersji i krwawych zdarzeń nie zabraknie. Rzeczywiście, wybory 20 sierpnia, obfitowały w różnego rodzaju sytuacje właściwe dla obecnej sytuacji w Afganistanie.
Według informacji przekazanych mediom przez obserwatorów, najpoważniejszymi naruszeniami podczas wyborów były: wypełnianie urn podrobionymi listami wyborczymi, wielokrotne oddawanie głosu przez niektóre osoby oraz bezpośrednie groźby wobec wyborców ze strony talibów. Wyborcy donosili również o wielu przypadkach głosowania osób niepełnoletnich i oddawaniu głosów przez mężczyzn w zastępstwie swoich matek, żon i córek.
Talibowie, choć wcześniej zapowiadali, że całkowicie uniemożliwią głosowanie poprzez zablokowanie dróg prowadzących do lokali wyborczych na dzień przed wyborami, nie spełnili swych gróźb. Nie oznacza to, że pozostali bierni i nie wywarli swego piętna na wyborach. Zgodnie z oświadczeniem afgańskiego MSW, w dniu wyborów w Afganistanie doszło do ponad siedemdziesięciu aktów przemocy, w których zginęło około pięćdziesięciu osób.
Właściwe dla afgańskiej rzeczywistości, powyborcze represje ze strony talibów dosięgły także dwóch wyborców w Kandaharze.
Mimo incydentów i kontrowersji, urzędujący jeszcze prezydent Karzaj podziękował wszystkim rodakom za udział w wyborach i pochwalił za stosunkowo wysoką frekwencję, która wyniosła 50 proc. Hamid Karzaj wyraził swe wyrazy szacunku dla Afgańczyków, iż pomimo gróźb i represji ze strony rebeliantów zdecydowali się oddać swój głos.
Dwa tygodnie po wyborach prezydenckich w Afganistanie, wciąż trudno powiedzieć, czy Karzaj osiągnie wymaganą większość głosów, coraz więcej jednak na to wskazuje. Jeśli jednak dojdzie do drugiej tury z Abdullahem Abdullahem, wskazanie faworyta może okazać się bardzo trudne.
Oba scenariusze rodzą jednak zasadne obawy. Zwycięstwo Karzaja, którego być może nie zaakceptuje Abdullah, może wywołać gwałtowne protesty, szczególnie w regionach Afganistanu które masowo popierają Abdullaha. Z drugiej strony organizacja drugiej tury wyborów będzie kolejnym kosztownym przedsięwzięciem, na które ponownie będą musiały mobilizować się afgańskie Siły Bezpieczeństwa oraz stacjonujące w tym kraju wojska NATO. Druga tura wyborów z pewnością pociągnie za sobą kolejne niebezpieczeństwa dla wyborców i represje ze strony talibów.