Jakub Piasecki: Japonia zmienną jest
Wielu obserwatorów sceny międzynarodowej uważało i po dziś dzień uważa Japonię za kraj nieprzewidywalny. Działania podejmowane przez Tokio nie były jednak nigdy pozbawione logiki, mimo iż wiązały się z radykalnymi zwrotami i nasycone były dużą dawką dramatyzmu.
Nowożytna historia Japonii jest pełna wzlotów i upadków. Ten unikalny kraj zdołał utrzymać się z dala od zawirowań politycznych, które targały resztą globu aż do połowy XIX wieku, kiedy to Amerykanie „otworzyli Japonię na świat.” Od tego momentu jej zachowanie na arenie międzynarodowej przybierało skrajnie różne oblicza – od izolacji po entuzjastyczną westernizację, od imperializmu po demokrację, od militaryzmu po pacyfizm. [1] Klęska militarna odbijała się szerokim echem na polityce zagranicznej Kraju Wschodzącego Słońca przez ponad pół wieku i chociaż jej siła oddziaływania stopniowo słabnie, do dzisiaj nie pozostaje bez znaczenia. Japonia jest już gotowa obrać nowy kierunek, zgodnie z tym co w jednej ze swoich rozmów z chińskim ministrem spraw zagranicznych powiedział Kissinger: „[Japończycy] wierzą, że ich społeczeństwo jest w stanie z łatwością przystosować się do wszystkiego. Dlatego też zdolni są do nagłych i wybuchowych zmian. W ciągu 2-3 lat przeszli od feudalizmu do imperializmu, a z imperializmu do demokracji w 3 miesiące.” [2] Ciężko odmówić słuszności autorowi powyższych słów, można jednak zauważyć pewien trend w kształtowaniu się japońskiej polityki zagranicznej, który wynikał z historii i zachowania innych światowych graczy. Wielu obserwatorów sceny międzynarodowej uważało i po dziś dzień uważa Japonię za kraj nieprzewidywalny. Niniejszy tekst wykaże, że kroki podejmowane przez Tokio nie były nigdy działaniami pozbawionymi logiki, pomimo tego iż wiązały się z radykalnymi zwrotami i nasycone były dużą dawką dramatyzmu.
Każda „nagła i wybuchowa zmiana” w dziejach Japonii miała swoje podłoże we wcześniejszych wydarzeniach. Odizolowany, relatywnie bezpieczny i samowystarczalny kraj zetknął się z nowoczesną, na owe czasy, siłą militarną w postaci kanonierek. Stąd między innymi wysiłki modernizacyjne podejmowane po restauracji dynastii Meiji, w drugiej połowie XIX wieku, które mogą być odczytywane jako ogólnonarodowa próba dogonienia Zachodu – czy ujmując to bardziej metaforycznie – „wyjścia z Azji”. [3]
Kolejna zmiana, która nastąpiła w pierwszej połowie XX wieku, również miała swoje źródła w obcych wpływach. Według japońskich konserwatystów „Wielka Wojna Wschodnioazjatycka”, jak ją nazywają, nie wybuchła tylko z powodu narodzenia się japońskiego militaryzmu. To zachodnie wejście do Azji miało doprowadzić Japonię do zbrojeń w celu samoobrony. Atak na Pearl Harbor był desperackim aktem wywołanym przez zapędzenie Japonii w kozi róg przez amerykańskie ultimatum. Inne kraje miały swoje imperia: Wielka Brytania i USA nie zrezygnowały ze swoich wpływów w Chinach aż do 1943 roku. [4]
Tego typu usprawiedliwienia imperialnych dążeń Japonii nie są wyłącznie zabiegiem propagandowym; odzwierciedlały one stan ducha nie tylko elit rządzących, ale także japońskiego społeczeństwa w przededniu ataku na Pearl Harbor. Amerykanie nie spodziewali się tego typu reakcji, ponieważ nie rozumieli kultury i charakteru narodowego przeciwnika. Swoją drogą, „Jankesi” spotkali się z podobnym niezrozumieniem ze strony Japończyków. Ci ostatni nie spodziewali się oczywiście, że atak doprowadzi do totalnej przegranej Stanów Zjednoczonych. Ich celem było znaczne osłabienie amerykańskiej floty, podkopanie społecznego morale oraz doprowadzenie do szybkiego zawieszenia broni i rozmów pokojowych na japońskich warunkach. [5] Dalszy rozwój pokazał, w jak wielkim błędzie byli japońscy stratedzy. Swego rodzaju preludium do tego krótkiego i dramatycznego okresu stanowiła kolonizacja Półwyspu Koreańskiego i ziem chińskich z początku XX wieku.
Kolejnym przełomem była już sama klęska militarna, skwitowana atakami atomowymi na Hiroszimę i Nagasaki oraz bezwarunkową kapitulacją, ogłoszoną przez cesarza Hirohito. Za epilog do owych traumatycznych wydarzeń, można uznać narzucenie Japonii, przez amerykanów, pacyfistycznej konstytucji, która do dzisiaj spędza sen z powiek konserwatystom z Partii Ludowo Demokratycznej. W tych właśnie wydarzeniach należy dopatrywać się przyczyn nagłego zwrotu w japońskiej polityce zagranicznej. Fali pacyfizmu i nastrojów antywojennych które przelewały się przez Japonię przez długie lata, towarzyszył japoński „zdrowy rozsądek”. Z jednej strony wspomnienia wojennej traumy doprowadziły do tak absurdalnych decyzji administracyjnych jak zakaz noszenia mundurów przez wojskowych, [6] z drugiej ludzie zdawali sobie sprawę z tego, iż imponujący sukces ekonomiczny ich kraju był możliwy w dużej mierze dzięki niskim wydatkom na zbrojenia i amerykańskiej protekcji. [7]
Cały okres zimnowojenny przeminął w Japonii pod znakiem ścierania się pacyfistów z realistami. Ci pierwsi za główny cel postawili sobie uniemożliwienie odrodzenia się japońskiego militaryzmu, ci drudzy – naprawę kraju i rozwój gospodarczy pod amerykańskim protektoratem. [8] We wczesnych latach zimnowojennych Waszyngton robił wszystko by nie doszło do odbudowy japońskiej machiny wojennej. Punktem zwrotnym była wojna w Korei, która uświadomiła Amerykanom, że czasy się zmieniły. Wtedy właśnie USA przestały bać się Japonii, zaczęły się natomiast niepokoić o jej przyszłość. Najważniejszą kwestią stało się zapewnienie jej bezpieczeństwa w obliczu zagrożenia ze strony bloku sowieckiego. W odpowiedzi na Amerykańskie naciski, mające na celu remilitaryzację kraju, premier Shigeru Yoshida optował za utworzeniem, jak to określił, „lekko uzbrojonego kraju nastawionego na handel” (lightly armed mercantile state). Sednem japońskiej polityki bezpieczeństwa były ścisłe związki z USA i ewentualne utworzenie Sił Samoobrony, co nastąpiło krótko po zakończeniu konfliktu koreańskiego. [9] Zadanie powstrzymywania radzieckich wpływów w regionie, przez całe lata zimnowojenne, spoczywało więc praktycznie w całości na barkach Stanów Zjednoczonych. Nie zdążyło jednak minąć wiele czasu od upadku muru berlińskiego, kiedy Japonia przekonała się, że jest zupełnie nieprzygotowana do funkcjonowania w nowych realiach geopolitycznych. Zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego zniknęło, pojawiły się za to zupełnie nowe, nieznane dotąd wyzwania. Wydarzeniem, które zerwało Japonię ze snu zimnowojennego była pierwsza wojna w Zatoce Perskiej z lat 1990-1991. Okazało się wówczas, że Tokio funkcjonuje według przestarzałych reguł gry.
Japończycy nie byli jeszcze gotowi by wysłać żołnierzy poza granice kraju, pomimo silnych nacisków ze strony partnerów i sojuszników. Olbrzymia kontrybucja finansowa, w wysokości 13 miliardów dolarów, nie mogła zaspokoić oczekiwań wobec drugiej gospodarki świata i została określona jako uprawianie „dyplomacji czekowej.” Od tego momentu stopniowo postępowały zmiany w japońskiej polityce zagranicznej, których głównym kierunkiem było umacnianie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i zwiększona aktywność Japonii na arenie międzynarodowej, w tym udział w kilku misjach pokojowych ONZ, w latach 90-tych.
Do osiągnięcia przez Kraj Wschodzącego Słońca należnej mu pozycji w świecie, która odzwierciedlałaby rozmiar japońskiej gospodarki, jeszcze długa droga. Najważniejszą kwestią w tym aspekcie wydaje się być rewizja konstytucji, zwłaszcza jej artykułu 9, który wyklucza użycie siły militarnej przez Japonię. Nie ulega jednak wątpliwości, że Tokio znajduje się u progu nowej ery. [10] Pod jakim znakiem będzie ona stała, po raz kolejny uzależnione będzie od sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza trwającej już od kilku lat wojny z terroryzmem, w ramach której Siły Samoobrony brały udział w misji odbudowy Iraku i do dzisiaj pełnią misję logistyczną na Oceanie Indyjskim, wspierając koalicję walczącą w Aganistanie. Drugim, dającym się łatwo wyłonić czynnikiem jest niestabilna sytuacja na Dalekim Wschodzie: Japonia do dzisiaj nie rozwiązała swoich sporów terytorialnych z żadnym z sąsiadów, polityka posiadającej broń nuklearną KRLD jest zupełnie nieobliczalna, a imponujący rozwój Chin niepokoi nie tylko kraje sąsiadujące z Państwem Środka.
Pacyfiści są w odwrocie a pokolenie powojenne, które coraz szerzej dochodzi do władzy, nie jest obciążone bagażem historycznym, w postaci poczucia winy. Pojawia się zatem pytanie, czy Japonia będzie podążać, obraną na początku lat 90-tych, drogą stopniowego dochodzenia do „normalności,” czy też po raz kolejny wszystkich zaskoczy, wybierając, na przykład, opcję nuklearną.
Przypisy:
[1] K. B. Pyle, Japan Rising. The Resurgence of Japanese Power and Purpose, New York 2007, s. 1.
[2] Ibidem, s. 320, 321.
[3] Y. Kawashima, Japanese Foreign Policy at the Crossroads – Challenges and Options for the 21st Century, Washington 2003, s. 4.
[4] K. B. Pyle, op. cit., s. 354.
[5] D. Masci, Japan in Crisis, [w:] The CQ Researcher, Washington 2002, s. 607.
[6] K. B. Pyle, op. cit., s. 372.
[7] A. Senatorov, Japan: From “Single-Country Pacifism” to a “Normal Country?”, East View Publications 2005, s. 57.
[8] Y. Kawashima, op. cit., s. 6,7.
[9] Y. Kawashima, op. cit., s. 8.
[10] K. B. Pyle, op. cit. s. 374.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora.