Joanna Dziuba: Polityczne strategie na jesień - Gruzja uczy się na błędach
Wiosenne demonstracje nie przyniosły efektu. Koalicja gruzińskich partii politycznych uległa podziałowi. Jesienią zaczyna się nowy sezon protestów. Kto zostanie na ulicy, to zaś zyska szanse na realny wpływ na życie polityczne w kraju?
9 kwietnia. Godzina 11:30. W centrum miasta czuje się napięcie i oczekiwanie. Za pół godziny mają się rozpocząć zapowiadane przez ponad miesiąc demonstracje organizowane przez 12 partii opozycyjnych. Przemarsz głównymi ulicami miasta kilkunastotysięcznego tłumu budzi zainteresowanie okolicznych mieszkańców. Protestujący są zdeterminowani, czują się oszukani przez władzę po rewolucji róż, teraz potrzebują nowego charyzmatycznego lidera. Najbardziej wytrwali nocują pod sceną ustawionej około parlamentu. Następnego dnia przychodzi mniej osób, by po tygodniu liczba stopniała do około 2 tysięcy. Zapał nie został dostatecznie utrzymany przez polityków, nikt nie widzi szansy na sukces postulatów opozycyjnych. Zauważa się pierwsze pęknięcia na i tak wątpliwym monolicie koalicji opozycyjnej. Pierwsze podziały następują po 6 maja, kiedy dochodzi do największego tej wiosny starcia z policją pod jej siedzibą na obrzeżach stolicy. Wtedy też udaje się zmobilizować pod parlamentem kilka tysięcy osób solidarnych z rannymi. Jednak tylko tymczasowo.
Początkiem końca wiosennego sezonu demonstracji okazuje się manifestacja z okazji Dnia Niepodległości (26.5), kiedy wzmocnionym o Partie Pracy siłom opozycyjnym udaje się zebrać ok. 60 tys. Liderem staje się ranny kilka tygodni wcześniej piosenkarz Gia Gaczecziladze. Brak wspólnej strategii, widoczne podziały i walka o przywództwo w obozie opozycyjnym przyczynia się do faktycznego rozdziału koalicji, którą początkuje syn pierwszego prezydenta Konstantine Gamsachurdia (lider partii Wolność). Stopniowo formuje się kilka grup zgodnie z wcześniejszymi podziałami. Kilku liderów decyduje się na spotkania z prezydentem i jego przedstawicielami, jednak nie przynosi to bezpośrednich efektów. Część zapowiada przerwę na czas wakacji oraz przedstawienie nowej strategii protestów ulicznych jesienią (m.in. partie, które wcześniej popierały Lewana Gaczecziladze na prezydenta, w tym dawna koalicja Zjednoczonej Opozycji). Część zaś zapowiada prace na rzecz poprawy legislatywy w kraju (głównie Alians dla Gruzji popierający Irakliego Alasanię). Pozostałe partie, choć posiadające rozpoznawalnych liderów powoli tracą na znaczeniu na scenie politycznej.
Obaj liderzy zakładają swoje organizacje: odpowiednio Obronić Gruzję oraz Nasza Gruzja – Wolni Demokraci. Główna ulica w mieście zostaje odblokowana po prawie 4 miesiącach, a opozycyjna scena rozebrana. Nikt nie oponuje, a mieszkańcy Tbilisi mogą normalnie przejechać przez centrum miasta.
Liderzy Aliansu zapowiadają współpracę z naukowcami i politykami w ramach komisji ds. zmiany prawa wyborczego, co może być pozytywnie odebrane w społeczeństwie zmęczonym kolejnymi drastycznymi zmianami w kraju. Jednocześnie przedstawili propozycję zmian prawa wyborczego podpisaną także przez inne partie przeciwne prezydentowi, co daje Aliansowi w opinii publicznej wizerunek lidera, przedstawiciela opozycji. Działa to także na niekorzyść pozostałych ugrupowań, jako że wzrost poparcia z tego tytułu będzie miał miejsce tylko w przypadku Aliansu dla Gruzji. Co więcej, Alasania stopniowo powiększa swój obóz polityczny o osoby cieszące się zaufaniem społecznym, jak były Ombudsman Sozar Subari, który w momencie upływu jego kadencji zapowiedział włączenie się w prace Aliansu.
Czy oznacza to istotne zmiany na scenie politycznej w Gruzji? Od wyborów w 2004r. trudno wskazać na obóz polityczny, który miałby zdecydowane i utrzymujące się na zbliżonym poziomie poparcie społeczne i mógłby zagrozić mającemu większość w parlamencie Ruchowi Narodowemu M. Saakaszwilego. Próby tworzenia koalicji partii wokół L. Gaczecziladze okazały się w dłuższej perspektywie nieudane, m.in. przez zbyt radykalną retorykę liderów. Alasania, posiadający zarówno kontakty jak i pozytywny wizerunek na Zachodzie (jako były ambasador Gruzji przy ONZ), w Abchazji (jest jednym z nielicznych polityków gruzińskich, z którymi Suchumi jest gotowe rozmawiać; wcześniej zaś prowadził negocjacje jako przedstawiciel Tbilisi) oraz w Rosji (jako polityk mogący prowadzić racjonalna politykę zagraniczną Gruzji). Szczególnie ta ostatnia cecha przekłada się na pozytywne postrzeganie w regionie, w tym w Turcji zainteresowanej utrzymaniem dobrych stosunków z Rosją, nawet kosztem ograniczenia współpracy z Gruzją Saakaszwilego. Takich zalet nie posiada żaden z polityków opozycyjnych, nawet Nino Burdżanadze, mimo wszystko kojarzona z jednej strony z czasami Szewardnadze, z drugiej zaś będąca jedną z twarzy przemian 2003r. Alasania, choć pracujący w ministerstwie obrony za czasów poprzedniego prezydenta, z uwagi na fakt, że nie stał w pierwszym rzędzie polityków, ma szansę dopiero obecnie wykreować swój wizerunek.
Również na arenie wewnętrznej Alasania ma szanse zdobyć duże poparcie społeczne. Od grudnia 2008r., kiedy oficjalnie zadeklarował współpracę z Nowymi Prawymi oraz Republikanami, już wtedy zjednoczonymi w ramach Aliansu dla Gruzji, polityk ten sukcesywnie budował swoją pozycję w kraju oraz tworzył zaplecze polityczno-intelektualne.
Zdecydowanym problemem dla Aliansu był udział we wspólnych demonstracjach z uwagi na ich radykalność oraz niską efektywność. Tym samym z jednej strony politycy w opinii publicznej stali w jednym rzędzie z bardziej radykalnymi politykami (którzy częściej posługują się żądaniami dotyczącymi odejścia Saakaszwilego niż przedstawiają propozycje zmian w kraju na poziomie instytucjonalnym). Z drugiej zaś, stanowili w koalicji kwietniowej najbardziej pro ewolucyjną grupę, w odróżnieniu od drugiej, pro rewolucyjnej.
Dzięki zachowaniu balansu, utworzony w listopadzie 2008r. Alians dla Gruzji zaistniał jako twór polityczny w świadomości społecznej. Tak utworzony potencjał wydaje się być dobrze wykorzystany w najbliższych miesiącach, będących wstępem do kampanii poprzedzającej wybory lokalne (maj 2010), kiedy to główna walka będzie toczyła się o stanowisko mera Tbilisi. Związane jest to z przekonaniem, iż zwycięstwo w głosowaniu w stolicy otwiera drogę do fotela prezydenckiego. Irakli Alasania pod koniec września 2009r. zapowiedział już swój start jako kandydat Aliansu, obecnie jedyny kandydat opozycyjny.
Przedstawienie Aliansu jako koalicji intelektualistów, którzy mają doświadczenie międzynarodowe oraz nastawieni są na reformy poprawiające wewnętrzną sytuacje w Gruzji oraz zapewniające stabilizację w ramach systemu demokratycznego nie zaś autorytarnego może stanowić zagrożenie dla pozycji Ruchu Narodowego jako ugrupowania dominującego. Alasania zaś, podobnie jak Alians, jako lider takiego tworu, może liczyć na głosy obywateli zniechęconych zarówno do władzy jak i polityków związanych z L. Gaczecziladze. Osoby, które w sondażach po kwietniu 2009r. opowiedziały się za Saakaszwilim w efekcie akcji protestu, stanowią dla tej grupy potencjalnych zwolenników.
Tym samym w wyborach prezydenckich w 2013r., Alasania może poważnie zagrozić kandydatowi naznaczonemu przez kończącego drugą kadencję Saakaszwilego. Nawet w przypadku rozpadu Aliansu dla Gruzji, jego potencjał polityczny w większej części przypadnie Alasanii jako głównemu liderowi koalicji. Najbliższe miesiące pokażą, w jaki sposób ten obóz polityczny wykorzysta istniejącą szansę.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.