Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Kacper Wańczyk: Reakcja na reakcję

Kacper Wańczyk: Reakcja na reakcję


25 kwiecień 2006
A A A


Mam przyjemność uczęszczać na kurs prof. Włodzimierza Rydzewskiego na Wydziale Filozoficznym UJ pt. „Historia i współczesność marksizmu”. Na jednym z wykładów, podsumowując wpływ, jaki na Fryderyka Engelsa miała, popularna w II poł. XIX w. biologia profesor stwierdził: „I na ten dziewiętnastowieczny biologizm marksizm zareagował Engelsem”.

Tak, pomyślałem czytając 24 kwietnia, w „Gazecie Wyborczej” o wpływie, jaki na wizytę prezydenta Kirgistanu, Kurmanbeka Bakijewa w Moskwie, miała niejasna postać Rysypeka Akmatbajewa. Rzeczywiście prądy intelektualne mają to do siebie, że lubią się wcielać w interesujące postacie. Tak, pomyślałem sobie, rzeczywiście postaci te często urastają – nie wiedzieć czemu – do rangi symbolu.
 
Artykuł opisywał Ryspeka Akmatbajewa, kirgiskiego gangstera, którego w wyborach do Żogorku Kenesz poparło 80 proc. wyborców z jego okręgu. Komisja wyborcza i część tzw. „demokratów” ostro sprzeciwia się przyznaniu mu mandatu, więc kilku opornych dostało już przysłowiowego klapsa od „nieznanych sprawców”. Mówi się także, że Akmatbajew cieszy się poparciem prezydenta Bakijewa. Dalej w artykule wspominano o retorycznym oraz politycznym podobieństwie Bakijewa i byłego prezydenta Askara Akajewa. Kończy je stwierdzenie, że nowy prezydent, tak jak stary, udaje się do Moskwy w poszukiwaniu wsparcia.

Wszystko jasne – niestabilność w kraju, protesty, groźby opozycji – prezydent zmierza na Kreml poprosić o pomoc. Znany w tym regionie schemat. Ale naprawdę nie wiem czemu nad tym tekstem umieszczono stwierdzenie, że dążenie Akmatbajewa do objęcia mandatu parlamentarzysty doprowadzi do tego, że „Kirgizja odwróci się od USA i wróci w objęcia Moskwy”.

Teza o proamerykańskości „tulipanowej Kirgizji” wynika prawdopodobnie z tkwiącego, w umysłach polskich redaktorów przekonania, że demokracja = Ameryka. Kiedy opisywano „kolorowe rewolucje” i przymiotnik „demokratyczni” występował w tekście zbyt często, zamieniano go słowem „prozachodni”. I tak powstał, nierozerwalny jak „materializm dialektyczny” związek frazeologiczny „prozachodni demokraci”.

O ile w przypadku Gruzji o bliskiej przyjaźni z Waszyngtonem mówić można (choć przyjaźń ta datuje się od czasów Eduarda Szewardnadzego, więc z tzw. „rewolucją” niewiele ma wspólnego), o tyle w wypadku Kirgizji jakoś mnie to nie przekonuje. W czym miałaby się przejawiać ta proamerykańskość? Że w Manas jest baza amerykańska Gansi? No jasne, tylko, że powstała ona za czasów Askara Akajewa, a i to dopiero po konsultacjach z Władimirem Władimirowiczem Putinem. To może jakieś deklaracje? Cóż, zaraz po przejęciu władzy Kurmanbek Bakijew, jeszcze jako lider rewolucji, kilkakrotnie podkreślał bliskie związki, jakie łączą Biszkek z Moskwą. I bardzo wyraźnie powiedział, że dotychczasowy (czytaj: prorosyjski) kurs kirgiskiej polityki zagranicznej nie ulegnie zmianie. Wizyty? No tak, rzeczywiście to była dopiero pierwsza oficjalna wizyta prezydenta Bakijewa w Moskwie, ale od wybuchu tzw. „rewolucji tulipanowej” był w Rosji w sumie cztery razy. W tym na słynnych obchodach 60-lecia Zwycięstwa.

Innymi słowy – gdyby Kirgizja odwróciła się jeszcze raz, jak sugeruje "GW", stanęłaby z Ameryką twarzą w twarz. Bo teraz stoi do niej odwrócona tyłem. No, może bokiem.

A Ryspek Akmatbajew zajmuje na pewno wysokie miejsce na liście wielu problemów, które nie pozwalają prezydentowi Bakijewowi spać. Ale nie jest magiczną praprzyczyną poruszeń kirgiskiej polityki zagranicznej. Wprost przeciwnie – jest odpowiedzią na poruszenia kirgiskich przemian politycznych. To odpowiedź na skutki rewolucji społeczeństwa Kirgizji, społeczeństwa bez tradycji obywatelskich, za to przesiąkniętego klanowością. Na niestabilność porewolucyjną Kirgizi odpowiedzieli Akmatbajewem.