Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Katarzyna Wiatr: W Darfurze bez zmian...

Katarzyna Wiatr: W Darfurze bez zmian...


12 marzec 2008
A A A

Pod koniec lutego minęła piąta rocznica wybuchu konfliktu w sudańskim Darfurze. Gdy w 2003 r. doszło do pierwszych starć, mało kto mógł przewidzieć, że lokalne walki przerodzą się w jeden z najpoważniejszych i najtragiczniejszych kryzysów humanitarnych ostatnich lat.

Do około 250-400 tysięcy ofiar śmiertelnych należy doliczyć ponad 2 miliony osób bezpośrednio dotkniętych skutkami konfliktu, uchodźców szukających schronienia w pobliskim Czadzie i Republice Śodkowoafrykańskiej, jak również uchodźców wewnętrznych uciekających przed przemocą w trudno dostępne rejony samego Darfuru lub też próbujących migrować do innych prowincji Sudanu.

 

Ta smutna rocznica skłania do bliższego przyjrzenia się dotychczasowym inicjatywom pokojowym podejmowanym na płaszczyźnie międzynarodowej i regionalnej, ich rezultatom i szansom powodzenia. Przykład Darfuru dobitnie ukazuje bowiem ogromny rozziew pomiędzy wzniosłymi deklaracjami a realnymi działaniami, chwalebnymi ideami a środkami ich realizacji. Darfur wreszcie przypomina, że w obliczu obojętności wobec "niekończących się" afrykańskich problemów „druga Ruanda” jest wciąż możliwa.

 

Dotychczasowa międzynarodowa aktywność, poza operacją Unii Afrykańskiej AMIS zainicjowaną w połowie 2004 r., ograniczyła się do niesienia pomocy humanitarnej i uczestnictwa w negocjacjach pokojowych. Nie umniejszając znaczenia bezpośredniego wsparcia dla ofiar konfliktu, do tej pory uczyniono niewiele, aby powstrzymać przemoc i chaos w Darfurze. Unia Afrykańska zapewniła szybką odpowiedź na zaistniały kryzys w połowie 2004 r., ale jednocześnie nie była w stanie zgromadzić wystarczających zasobów ani zagwarantować odpowiedniego wsparcia politycznego, aby wymusić na stronach konfliktu wypełnianie zobowiązań. Mandat AMISu ograniczał się do patrolowania i monitorowania naruszeń kolejnych porozumień o zawieszeniu ognia. Oddziały wchodzące w skład misji nie dysponowały uprawnieniami pozwalającymi na skuteczną ochronę mieszkańców Darfuru, a siły liczące 7 500 żołnierzy i obserwatorów nie były w stanie realnie kontrolować terytorium wielkości Francji. Ograniczenia AMIS wynikały również z braku doświadczenia Unii Afrykańskiej w prowadzeniu tego rodzaju operacji, a także niedługiego funkcjonowania mechanizmów umożliwiających podjęcie działań w przypadku wybuchu konfliktu zbrojnego, takich jak Rada Pokoju i Bezpieczeństwa.

 

Odpowiedzią na braki i słabości oddziałów pokojowych Unii Afrykańskiej miał stać się projekt przekształcenia AMIS w misję ONZ. Pomysł wysłania do Darfuru błękitnych hełmów forsowała administracja amerykańska w okresie swojego przewodnictwa w Radzie Bezpieczeństwa w pierwszej połowie 2006 r. wspierana przez ówczesnego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana. Jednakże już na samym początku propozycja większego zaangażowania ONZ w Darfurze rozbiła się o stanowczy sprzeciw Chin, głównego odbiorcę sudańskiej ropy i wpływowego protektora interesów prezydenta Al.-Baszira. Z obawy przed ingerencją zachodnich mocarstw Chiny skutecznie blokowały przyjęcie rezolucji zezwalającej na użycie sił zbrojnych w celu przywrócenia pokoju i porządku w regionie. Również władze Sudanu, mimo początkowej zgody na rozlokowanie w regionie sił międzynarodowych, rozpoczęły kampanię mnożenia oskarżeń pod adresem ONZ, poczynając od "prób przejęcia kontroli na złożami ropy naftowej" po "rekolonizację Sudanu". Chartum nie cofnął się nawet przed grożeniem zamachami samobójczymi na wzór Iraku. Gdy wreszcie po wielu miesiącach negocjacji udało się uzyskać kompromis, ostateczny kształt misji pokojowej zamiast nadziei na szybkie zakończenie konfliktu przyniósł nowe wątpliwości i rozczarowanie.

 

Rezolucja nr 1769 przyjęta przez Radę Bezpieczeństwa w lipcu 2007 r. powołała do życia pierwszą w historii misje hybrydową złożoną z oddziałów ONZ i Unii Afrykańskiej (UNAMID). Posunięcie to miało udowodnić reżimowi w Chartumie, że wysłanie do Darfuru błękitnych hełmów nie jest ingerencją w wewnętrzne sprawy Sudanu, ale ma na celu wyłącznie zagwarantowanie bezpieczeństwa ludności cywilnej. Udział w misji sił afrykańskich miał stanowić rodzaj gwarancji, że za decyzją o rozpoczęciu zbrojnej operacji pokojowej nie kryją się żadne inne motywy niż chęć niesienia pomocy ofiarom konfliktu. Ponadto, władze Sudanu uzyskały znaczący wpływ na skład misji. Rozlokowanie sił pokojowych było przez długi czas blokowane, gdyż Chartum nie chciał zaakceptować listy oddziałów oddanych do dyspozycji Radzie Bezpieczeństwa przez państwa członkowskie. W rezultacie udział w UNAMID wezmą żołnierze z krajów, które nie mają zbyt dużego doświadczenia na polu misji pokojowych, jak Bangladesz czy Chiny. Wysłanie do Darfuru chińskich żołnierzy może budzić dodatkowy sprzeciw ze względu na niejednoznaczną rolę jaką odgrywa ChRL w przebiegu konfliktu w Darfurze, szczególnie w aspekcie eksportu broni do Sudanu.

 

Ponadto nawet najlepiej opracowany projekt nie będzie miał szans powodzenia  jeśli w trakcie jego realizacji nie zostaną zagwarantowane odpowiednie środki finansowe, materialne i ludzkie. Brak sprzętu, zabezpieczenia logistycznego czy profesjonalnej kadry to typowe problemy, z którymi od lat borykają się kolejne misje pokojowe prowadzone pod egidą Narodów Zjednoczonych. Jednakże w przypadku misji, szumnie określanej jako najambitniejsza operacja pokojowa w historii ONZ, niemożność uzyskania od państw członkowskich odpowiedniej liczby helikopterów czy samochodów transportowych jest tym bardziej rażąca. Spośród 26 000 żołnierzy, którzy mają znaleźć się w Darfurze, do chwili obecnej udało się rozlokować 9 000, w tym 7 000 to żołnierze Unii Afrykańskiej, którzy wcześniej brali udział w AMIS.

 

Poza problemami natury materialnej i finansowej, fikcją pozostaje wymóg pełnej współpracy władz w Chartumie z dowództwem misji. Sudański reżim na każdym kroku stara się ograniczyć możliwości przemieszczania się oddziałów UNAMIDu, przez długi czas odmawiał podpisania porozumienia o statusie sił pokojowych i udostępnienia terenów pod budowę baz wojskowych.

 

Gra prowadzona przez prezydenta Al.-Baszira najlepiej ukazuje jak nieskuteczne pozostają dotychczasowe sankcje przeciwko władzom Sudanu., skoro Chartum woli narazić się na konfrontację ze wspólnotą międzynarodową niż zgodzić się na ustępstwa, które mogłyby wzmocnić wewnętrzną opozycję w Sudanie. Prezydent Al.-Baszir i jego otoczenie już kilka lat temu dokonali oceny ewentualnych zysków i strat swoich działań, a bierność i niejasne interesy zachodnich mocarstw mogą jedynie potwierdzić, że kalkulacje te były właściwe. Polityczne i ekonomiczne profity skazują tysiące mieszkańców Darfuru na życie w ciągłym chaosie i zagrożeniu.

 

Mimo dobrych chęci i rzeczywistego zaangażowania wielu żołnierzy sił pokojowych obecnych w Darfurze, bez politycznego wsparcia państw członkowskich ONZ i realnej presji wywieranej na rząd w Chartumie tragiczny los mieszkańców Darfuru nie ulegnie nagłej odmianie. Gdy na przełomie lat 2004/2005 stało się jasne, że misja Unii Afrykańskiej nie ma szans powodzenia, niektórzy komentatorzy podkreślali, że zachodnie mocarstwa kontynuują finansowanie AMISu, by uspokoić swoje sumienia i usprawiedliwić polityczną obojętność. Pierwsze miesiące funkcjonowania UNAMIDu pokazują, że niewiele się zmieniło. Wysłanie nawet kilkudziesięciu tysięcy błękitnych hełmów bez zagwarantowania im odpowiednich środków działania nie przywróci bezpieczeństwa w regionie, a polityczne plany pozostające jedynie w sferze deklaratywnej nie przyczynią się do znalezienia pokojowego rozwiązania kompleksowego i wielopłaszczyznowego konfliktu.