Łukasz Bardziński: Obama nowym papieżem?
Benedykt XVI przez swój konserwatyzm i sprzeciw wobec „postępowców” staje się niewygodny dla sporego grona lewicowych elit. A kiedy upadnie autorytet Watykanu, któż nam zostanie w globalnym świecie jako moralny drogowskaz? Może Obama i jego 500 obietnic?
Watykan, jako państwo teokratyczne jak dotąd wydawał się dość specyficznym podmiotem stosunków międzynarodowych. Po pierwsze jest to państwo ogólnie szanowane, pomimo, że jego „system polityczny” jest daleki od demokracji. Po drugie Watykan prowadzi głównie politykę zagraniczną w strefie słów i symboli, nie ma tutaj mowy o stosowaniu przemocy, co wynika zarówno z duchowego charakteru Watykanu, jak i faktu, że poza gwardią służącą do obrony Papieża, nie dysponuje on siłami zbrojnymi.
Dotychczas, Watykan, poprzez swojego przywódcę, czyli Papieża był niejako moralnym głosem w stosunkach międzynarodowych. Przed świętej pamięci Janem Pawłem II skruchę okazywali tacy zbrodniarze jak Fidel Castro, a jednocześnie głos Papieża – Polaka był tak silny, że zagrażał poważnie ZSRS - o czym świadczyć może zamach na życie Jana Pawła II.
Niestety obecnie, wraz z postępującą laicyzacją świata następuje spadek autorytetu Watykanu. Coraz częstsze ataki na Benedykta XVI pokazują, ewidentnie, że dla wielu ludzi Papież zaczyna tracić swój autorytet.
To co dzieje się obecnie wokół Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X, zwróciło większą uwagę na to co ma miejsce od kilku lat.
A wcześniej mieliśmy zawirowania wokół wypowiedzi Papieża o Islamie, były też odmowy wizyt Benedykta XVI na uniwersytecie. Aby wszystkie te wydarzenia dokładnie przeanalizować, należało by chyba napisać książkę, dlatego skupię się na tych ostatnich
Cała kampania zaczęła się od przedstawiania Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X, jako swoistej antysoborowej sekty. Pojawił się nawet w jednej z polskojęzycznych telewizji krótki materiał o tym jak Bractwo przejęło władzę nad szkołą, a bohaterska dyrektorka wyprowadziła dzieci ze szkoły opanowanej przez „sektę”.
Oczywiście pojawiła się też kwestia wypowiedzi pojedynczego negacjonisty, który akurat należał do Bractwa, któremu Papież cofnął ekskomunikę. Od tego zaczęło się larum o antysemitach w kościele, o propagowaniu zacofania itd. Nie wystarczały wypowiedzi Papieża o Żydach, jego wielki szacunek dla nich. Cały czas grona uważające się za intelektualistów przeprowadzają ataki na Papieża, ostatnio dołączyła do nich nawet kanclerz Niemiec.
A tak naprawdę już nie wiadomo o co chodzi. Przecież jedna osoba, która zbłądziła, nie może wystawiać świadectwa całej grupie do której należy i kto jak kto, ale poprawne politycznie autorytety powinny najlepiej to rozumieć.
Ale nie rozumieją, a raczej nie chcą zrozumieć, bo tak naprawdę Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X jako symbol tradycjonalistów, stanowi zagrożenie, do działań, na które nadzieję dawał tzw. „duch soboru” w imię którego domagano się „otwarcia” i „postępu” Kościoła - małżeństw homoseksualistów, aborcji, eutanazji.
„Niestety” dla postępowców, Benedykt XVI pokazał wyraźnie, że prawdziwa wiara nie idzie na kompromisy, że są zasady które obowiązują i nie można ich zmieniać, w imię czegoś co określa się „postępem”, który tak naprawdę nie wiadomo dokąd prowadzi.
Ekumenizm, powinien rozpocząć się od samych Katolików, od ich zjednoczenia, a później całego Chrześcijaństwa. Jeżeli sami nie jesteśmy zjednoczeni, jak możemy prowadzić zaawansowany i szczery dialog z innymi?
Papież poprzez sprzeciw wobec „postępowców” i przywiązanie do tradycji, a przede wszystkim swój konserwatyzm, staje się niewygodny dla sporego grona lewicowych elit i najmniejszy pretekst staje się dla nich wygodny by atakować jego autorytet. A kiedy upadnie autorytet Watykanu, któż nam zostanie w globalnym świecie jako moralny drogowskaz?
Może Obama i jego 500 obietnic?