Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Łukasz Pawłowski: Poważny błąd prezydenta Obamy


18 wrzesień 2009
A A A

Omawiając upadek projektu tarczy antyrakietowej należy wyjść poza perspektywę ekonomiczną i stricte militarną. Wówczas lepiej zrozumiemy wszystkie negatywne konsekwencje tej decyzji.

Analizę rozpocznijmy od Polski i Czech. Zwolennicy decyzji Obamy powtarzają, że wycofanie się USA z projektu budowy tarczy w żaden sposób nie odbije się na bezpieczeństwie obu tych krajów. Nie żyjemy przecież – twierdzą ci autorzy – w pierwszej połowie XX wieku, kiedy okazanie słabości bardzo szybko mogło się skończyć interwencją zbrojną. Miedwiediew nie wyśle przeciw nam rosyjskiej armii tylko dlatego, że Obama nie chce zbudować bazy w Redzikowie. Czasy się zmieniły, Miedwiediew to nie Stalin, a tarcza nie Monachium. Ależ właśnie o to chodzi, że czasy się zmieniły!

ImageDziś niemal nikt w Europie nie myśli o wojnie, jako „przedłużeniu polityki”. I właśnie dlatego tak ważne stają się symboliczne zwycięstwa i porażki. Kiedy nikt nie zaryzykuje otwartej walki, jaki jest inny sposób walki politycznej niż dyplomacja, gesty, wizyty i traktaty właśnie? Kiedyś temperaturę i zażyłość relacji pomiędzy państwami testowano zarówno w salonie, jak i na polu walki. Jedna z tych aren od ponad pół wieku pozostaje dla krajów europejskich zamknięta. Tym samym na znaczeniu zyskuje druga.  

Rozumiem i akceptuję wszelkie argumenty ekonomiczne, a nawet strategiczne, jakie stoją za decyzją prezydenta USA. Nie pojmuję jednak dlaczego swoją decyzję ogłosił w taki sposób. Projekt tarczy rakietowej tworzono od niemal dekady. Czy prezydent Obama nie mógł poczekać z ogłoszeniem swojej decyzji do najbliższej wizyty w Europie, a może nawet spotkania z przywódcami Polski i Czech? Oczywiście mógł, ale nie chciał. Oznajmienie rozwiązania projektu właściwie bez uprzedzenia (premier Tusk nie odebrał telefonu od Obamy, ponieważ, zaskoczony decyzją, nie zdążył przygotować się do rozmowy) i w takiej formie miało wzmocnić sygnał wysłany do Rosji.

Czego Amerykanie chcą od Moskwy? Tutaj komentatorzy są zgodni: współpracy w polityce wobec Iranu oraz dalszej redukcji arsenału nuklearnego. Czy uda im się skłonić przywódców Rosji do współpracy? Nie zdziwiłbym się gdyby Putin postanowił grać dalej i określił decyzję Obamy jako „dobry początek do rozpoczęcia rozmów”, a następnie wysunął dalsze żądania. Przyjmijmy jednak, że Rosja zadowoli się gestem amerykańskiej administracji i przychyli się do jej próśb. Także w tym wypadku nie straci wiele. Obecnie szacuje się, że Rosjanie dysponują niemal 4 tysiącami ładunków jądrowych, zaś Amerykanie mają ich o 1,5 tysiąca więcej. Jak podała w czerwcu 2009 roku „Gazeta Wyborcza” Rosjanie są skłonni zredukować tę liczbę do 1,5 tys. głowic. Nie jestem strategiem wojskowym, ale nie wydaje mi się, żeby taka redukcja uczyniła potencjał militarny Rosji w jakikolwiek sposób mniej niebezpiecznym. Poza tym warto uwzględnić, w jakim stanie technicznym jest większość sprzętu, który „zlikwidują” Rosjanie.

Może zatem warto poprawić stosunki z Kremlem dla uspokojenia sytuacji w Iranie? Nic podobnego! Przecież cała polityka zagraniczna Rosji opiera się na podsycaniu lub nawet wywoływaniu konfliktów w różnych częściach świata właśnie po to, by następnie „łagodząc” swoje stanowisko, uzyskiwać zielone światło dla swoich działań w, jak to określił prezydent Miedwiediew, rosyjskiej strefie specjalnych interesów. Przyjmijmy jednak, że Rosja zgodzi się na sankcje wobec Iranu. Po pierwsze nie znaczy to jeszcze postawienia władz irańskich pod ścianą. Nie trudno znaleźć przykłady reżimów, które mimo „ogólnoświatowego” bojkotu, radzą sobie całkiem nieźle. „Bratniej pomocy” nie trzeba przecież udzielać bezpośrednio. Optymistycznie załóżmy jednak, że presja okaże się skuteczna i Iran będzie zmuszony zmienić swoją politykę. W takiej sytuacji z pewnością niedługo pojawi się nowy konflikt, w którym Rosja będzie miała – co zaskakujące – stanowisko odmienne od państw zachodnich. I targi rozpoczną się od nowa. To wiadomość kiepska także dla przywódców wszystkich tych krajów Europy, którzy dziś pod niebiosa wychwalają decyzję prezydenta Obamy.

Czym zatem kierował się przywódca USA, podejmując swoją decyzję? Mam nadzieję, że były to przede wszystkim względy ekonomiczne. Jeśli zaś naprawdę liczył na poprawę stosunków z Rosją i ugaszenie kolejnego punktu zapalnego na świecie, już niedługo zorientuje się, jak bardzo się pomylił.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.