Maciej Jarecki: Kłopot z głowy? (komentarz)
Niemiecko-rosyjska spółka budująca Gazociąg Północny postanowiła zmienić jego trasę. Łącząca Greifswald i Wyborg rura ominie wyspę Bornholm z północnej strony, tak by nie zahaczać o polską wyłączną strefę ekonomiczną. Czy to informacja dobra, czy zła? Dla MSZ dobra, zła dla Polski.
Zmiana trasy rurociągu zminimalizuje prawnomiędzynarodowe możliwości oddziaływania na jego budowę przez Polskę. Gazociąg ułożony na dnie morza otwartego oraz na duńskich wodach terytorialnych nie daje, wg konwencji praw morza, żadnej możliwości prawnego zablokowania go przez stronę polską. Dla przeciwników powstania rurociągu, których nie brakuje jest to raczej wiadomość zła.
Z drugiej strony, zmiana trasy rurociągu pozwoli uniknąć kompromitacji naszej dyplomacji, która byłaby jak najbardziej realna gdyby gazociąg naruszył nieuregulowaną granicę morską (szerzej patrz: http://www.psz.pl/content/view/5236/ ). Wyobraźmy sobie sytuację gdy gazociąg przebiega przez polskie morze terytorialne, którego granica nie jest wyraźnie ustalona. Polska przegrywa spór przed MTS bowiem nie potrafi dokładnie wskazać, gdzie znajduje się linia podstawowa, od której liczy się szerokość morza terytorialnego. To by dopiero była kompromitacja! Dzięki decyzji spółki Nord Stream polskie MSZ może odetchnąć z ulgą.
Nie jestem zadowolony, że gazociąg zmieni bieg. Realne zagrożenie, że rura zahaczy o nasze wody terytorialne dawało nadzieję na uregulowanie kwestii linii podstawowej i granicy morskiej. Teraz, gdy ryzyko naruszenia naszych wód przez budowniczych rurociągu jest mniejsze, sprawa pewnie przycichnie i dalej będziemy żyć w państwie, które samo nie wie, gdzie ma granicę.