Magdalena Górnicka: Huckabee życzy wesołego Bożego Narodzenia
Falę krytyki wywołała świąteczna reklamówka Mike’a Huckabbe’go, republikańskiego kandydata na prezydenta. W trzydziestosekundowym filmiku polityk stwierdza, że prawdziwym i jedynym sensem świąt jest radość z narodzenia Jezusa. Politycznie poprawna Ameryka zawrzała. Huckabee, ubrany w czerwony, wełniany sweter, siedzi na tle choinki. Rozbrzmiewa grana na gitarze akustycznej „Cicha noc”. Patrząc prosto do kamery (w zamierzeniu – w oczy wyborców), polityk pyta:
- Czy jesteście już zmęczeni reklamami politycznymi? Cóż, nie winię was za to.
Później spokojnym, choć wzniosłym tonem, dodaje:
- To przecież jedyny czas w roku, gdy warto zostawić politykę na boku i móc skupić się na tym, co naprawdę ważne. A naprawdę ważna jest radość z narodzin Chrystusa, który jest sensem całych tych świąt.
Spot emitowany w Iowa, New Hampshire i Karolinie Południowej, spotkał się z miażdżącą krytyką organizacji broniących praw obywatela i reprezentujących interesy mniejszości, w tym religijnych.
Od czasów Ronalda Reagana, na prezydenckich kartkach pocztowych zamiast „Merry Christmas” widnieje napis „Happy Holiday”. Ostatnio nawet choinka w Białym Domu przestała być nazywana „christmas tree”, tylko „holiday tree”.
Amerykańska poprawność polityczna zakrawa czasami na paranoję. Przejawia się ona przez śpiewanie kolęd bez wspomnienia imienia Jezusa, czy zezwalanie na ubieranie stajenek tylko we wnętrzach kościołów. Boże Narodzenie ma być równie laickim obyczajem co Święto Dziękczynienia. Ma nikogo nie razić, a co za tym idzie – nie obrażać.
Huckabee’go to jednak nie przekonuje:
- Mikołaja można spotkać w każdym centrum handlowym – tłumaczył z mównicy kościoła Coroner – ale wspomnienie imienia Jezusa oburza cały świat. Wybaczcie, ale moim zdaniem On stanowi sens całych świąt.
Polityk odpiera zarzuty, jakoby kandydował na prezydenta jedynie „chrześcijańskiej Ameryki”. Zaznacza jednak, że istnieje granica między demokracją z poszanowaniem praw mniejszości a dyktaturą tej ostatniej.
Gdyby Huckabee był na przykład Żydem, składanie życzeń z okazji Chanuki przeszłoby bez echa. Co więcej, mogłoby zostać pochwalone jako wyjście współwyznawcom naprzeciw i walka z wszechobecną dyskryminacją religijną. Paradoksalnie, co wolno żydowskiej mniejszości, nie wolno chrześcijańskiej większości, która epatując swoją wiarą rani uczucia innowierców.
Za złożenie życzeń „Merry Christmas” można być pozwanym do sądu o dyskryminację na tle religijnym. Narodzenie ma prawa ma być Boże, bo prezenty i choinka (a raczej „holiday tree”) łączą wszystkich Amerykanów. W kwestii świąt dzieli ich tylko, bagatelka, Chrystus. Najlepiej go więc przebrać w czerwone gacie, dokleić brodę, a do ręki dać dzwoneczek. Kolejny Mikołaj jest przecież do przełknięcia.