Magdalena Górnicka: Kongres sięga do kieszeni (komentarz)
Poparcie dla prezydenta Busha jest najniższe od lat, a większość Amerykanów ma dosyć wojny. Pomimo to kolejne pieniądze z kieszeni podatników zostaną wysłane na Bliski Wschód.
Demokratyczni kongresmani przyznającą 100 miliardów dolarów na finansowanie działań wojennych Iraku, nie zmienili nagle swojego nastawienia do rządu. Nie zaczęli ufać Bushowi, ani nie postanowili wierzyć w broń masowego rażenia ukrytą w bunkrach Saddama.
O przeznaczeniu takiej kwoty na bezsensowną – w mniemaniu Demokratów – wojnę, dodatkowo, bez określenia daty wycofania się amerykańskich wojsk z Iraku, zadecydował drobny dopisek w ustawie, dotyczący tych pieniędzy.
Otóż owe miliardy będą wydane na poprawę bezpieczeństwa amerykańskich żołnierzy.
Decyzja o takim spożytkowaniu dotacji była mistrzowskim posunięciem ze strony rządu, ponieważ na Bliskim Wschodzie co chwila giną kolejni Amerykanie. Co więcej, bieżący miesiąc może być rekordowy pod względem liczby zabitych żołnierzy.
Demokraci zostali postawieni pod ścianą. Opinia publiczna, jakkolwiek niechętna wojnie, mogłaby ostro zareagować przeciwko oszczędnościom kosztem ochrony wojsk przed „islamskimi terrorystami”, zagrażającym amerykańskim chłopcom we dnie i w nocy. Nieważne, że często są to prawdziwi chłopcy – kilkunastoletnie dzieci, które sieją spustoszenie wśród amerykańskich wojsk przy pomocy karabinu na sznurku…
Partia Demokratyczna od czasów wojny wietnamskiej musi zmagać się z zarzutami antypatriotyzmu. Skoro są przeciwni wojnie, to nie są prawdziwymi Amerykanami, których świętą misją jest szerzenie demokracji nawet na krańcu świata.
Przyjęcie przez Kongres ustawy przyznającej fundusze na działania wojenne było też zapewne podyktowane przez zbliżające się wybory prezydenckie. Demokraci chcą zademonstrować odpowiedzialność – i posprzątać rozrzucone zabawki George’a Busha. Miotła, jak każdy kij ma jednak dwa końce – uleganie prezydentowi może zniechęcić do Demokratów ich dotychczasowych wyborców, którzy głosowali na prezesa firmy, a nie na sprzątaczkę.