Meksyk: Sztuka w akcie protestu wychodzi na ulice
Od niedawna na ulicach stolicy Meksyku można podziwiać kolorowe murale. To artyści tworząc pełne politycznych podtekstów rysunki zapoczątkowali protest przeciwko niestabilnej politycznie i gospodarczo sytuacji w Meksyku. Z kolei mieszkańcy miasta wyrażając aprobatę lub dezaprobatę dla powstającej na ścianach sztuki. W proces zaangażowani są twórcy z całego świata: grafficiarze z Włoch, Argentyny, Niemiec, Kolumbii i oczywiście Meksyku. Skoro już padło słowo „artyści” to wiadomo, że nie będzie to jakiś zwykły protest z wpadającymi w ucho sloganami, czerwonymi hasłami na plakatach czy charakterystycznymi przypinkami na płaszczach.
Pomysłodawcy przedsięwzięcia to Manifesto MX, czyli uliczno- artystyczna inicjatywa, której celem jest zwrócenie uwagi na problemy społeczne współczesnych Meksykanów- Polityczne zawirowania i nadużycia mają być cały czas widoczne oraz powinny wpisywać się w krajobraz miasta. Koordynatorka całego projektu, Liliana Carpentiero powiedziała, że Meksyk już wystarczająco długo był uciskany i nadszedł czas by mieszkańcy stolicy zaczęli przyzwyczajać się do ery demokracji i otwartości.
Symboliczne murale
Każdy z artystów tworzy przepiękne murale na ścianach szaroburych budynków w Ciudad de Mexico. Chcą w ten sposób piętnować wszystko co im doskwiera w dawnym imperium Azteków. A palących problemów w Meksyku jest ostatnimi czasy niemało, poczynając od nieudolnej polityki rządu, poprzez brak wsparcia socjalnego, aż po gangi i kartele narkotykowe, o czym wspomniał niedawno sam papież Franciszek, narażając się przy tym na falę krytyki. Nie należy też pominąć tajemniczych zaginięć i strachu, który towarzyszy Meksykanom na codzień. Delikatnie rzecz ujmując w kraju nie dzieje się najlepiej. Czarę goryczy przelało zniknięcie w Ayotzinapie 43 studentów, którzy protestowali przeciw nierównościom w zatrudnieniu. Zostali zatrzymani przez policję a potem najprawdopodobniej przekazani w ręce gangsterów. Garstka artystów ma być niczym zbiorowy głos, (a może nawet krzyk) Meksykanów w sprawie każdego problemu, który dotyka państwo i oczywiście ich samych.
fot. Nasser Malek
Murale pokrywające ściany budynków to dobry pomysł na zwrócenie uwagi na bolączki kraju. Graffiti to, można by rzec, permanentny tatuaż na ulicach stolicy. Do tego z podtekstem politycznym i społecznym, z impulsem skłaniającym do refleksji nad losem współczesnego Meksyku. A co równie ważne takie graffiti może być estetyczne, inteligentne, z polotem. Dla miasta i jego mieszkańców to lepiej, że mogą oglądać sztukę zamiast szarych ścian. Dzięki temu nie sposób zapomnieć o problemach politycznych, wystarczy wyjść z domu. Murale stały się one już naturalnym uzupełnieniem miejskiego krajobrazu.
Jednym z artystów, który chce obudzić w Meksykanach świadomość jest pochodzący z Włoch „Ericailcane”. Stworzył on graffiti, które obrazuje owiniętą w meksykańską flagę małpę, trzymającą dwa talerze orkiestrowe, w kształcie meksykańskich peso. To dopiero pomysłowe: meksykańska flaga obok małpy przedstawiającej najprawdopodobniej prezydenta Meksyku- Enrique Peña Nieto razem z całą jego nadworną świtą doradców, urzędników, oficerów. Artyści świetnie wykonali swoją pracę, bo o ich sztuce mówi teraz cały Meksyk. Problem tkwi w tym, że nie każdemu się ona podoba. Młodzi ludzie są bardzo otwarci na ten pomysł, ale starsi pozostają zaniepokojeni tym, co artyści mogą jeszcze namalować na ich ścianach. Niektórzy właściciele budynków twierdzą, że czują się z tym niekomfortowo. Do podobnych wniosków doszedł też oczywiście główny zainteresowany, czyli sam pan prezydent. Małpę z talerzami po kilku dniach zamalowano na czarno i po dziele włoskiego artysty została tylko ciemna plama.
Murale są często bardzo szczegółowe i symboliczne. Obnażają chciwość i skorumpowanie meksykańskiego rządu. Grające małpy to tylko zabawki, kontrolowane przez kogoś na wyższym stanowisku. Jeśli trzeba mogą grać, i grać bez przerwy. To o co się głównie troszczą przywódcy kraju to pieniądze. Gdzie w tym wszystkim obywatele? Szefowie, kierownicy, przywódcy, liderzy, są porównywani do zabawek, które uruchomione robią to co się im każe. Rysownicy nie łamią prawa, małpa owinięta w meksykańską flagę nie może nikomu przeszkadzać bo nie jest dosłownym przekazem. Znaczenie takiego rysunku jest zawoalowane, metaforyczne. Dlatego przeciwnicy sztuki protestacyjnej nie mają zbyt dużego pola do popisu. Artyści swobodnie tworzą i realizują się a do tego są zadowoleni, że ich dzieła cieszą się coraz większą popularnością. Miejmy nadzieję, że obywatele innych krajów jedząc tortille, popijając tequilę i patrząc na obraz Fridy Kahlo zauważą również fatalną sytuację obywateli Meksyku i brak stabilności politycznej w kraju.
W jakim kierunku zmierza Meksyk?
Inny włoski artysta o pseudonimie „Blu” namalował żołnierzy-zabawki, Z jednej strony znajdują się żołnierze amerykańscy, a z drugiej meksykańscy. Dwie armie oddziela meksykańska flaga. Zielony symbolizuje na niej amerykańskie dolary, biały kokainę, a czerwony krew, przelaną przez meksykańskich żołnierzy. Przekaz wydaje się też wyraźnym odniesieniem do stanu stosunków dyplomatycznych i współpracy tych dwóch państw. Nie widać jednak w tym obrazie nadziei, że ten wielki północy sąsiad Meksyku wyciągnie do niego pomocną dłoń w spawie wzajemnych relacji. Wszystkie murale to pewna forma ostrzeżenia, ale jednocześnie chciałoby się wierzyć, że dają trochę nadziei. Może dzięki nim wreszcie coś się zmieni, stopa życiowa obywateli ulegnie poprawie, a mieszkańcy miasta będą mogli spokojnie egzystować, zamiast skupiać się na wymyślaniu antyrządowych haseł. Byłoby dobrze gdyby władze szanowały i chroniły, zamiast porywać, ograbiać i zmuszać do życia w ciągłym strachu.
fot. Nasser Malek
Na razie artyści zmienili ściany w mieście Meksyk w zbiorowy płacz. Frustracja, co do patologii w sferze bezpieczeństwa rośnie z każdym dniem. Symboliczny Street Art to dobry test na granice meksykańskiej wolności słowa. Murale sprawiają, że problemy społeczne oraz kwestie polityczne stają się w kraju permanentnie widoczne. Polityczne tatuaże tworzone przez najlepszych to dobrze zapadający w pamięć pomysł na wyrażenie swojego niezadowolenia. Miejmy nadzieję, że refleksja nad losem Meksyku nie ominie też prezydenta, a z murali nie zostaną tylko czarne plamy.