Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Timothy Neeno: Japońskie Odrodzenie?

Timothy Neeno: Japońskie Odrodzenie?


31 październik 2006
A A A

Timothy Neeno*: Japońskie Odrodzenie?

26 września Japonia wybrała Shinzo Abe na swojego nowego szefa rządu. Abe przyrzekł przywrócenie Japonii bardziej znaczącego miejsca na światowej scenie politycznej, wzywając przy tym do rewizji Artykułu IX japońskiej konstytucji. Artykuł IX, zredagowany pod dyktando Amerykanów w czasie powojennej okupacji Japonii, zabrania temu krajowi posiadania formacji zbrojnych innych niż siły samoobrony i nieodwołalnie wyrzeka się „wojny jako suwerennego prawo narodu”. Abe zadeklarował zamiar zmiany tegoż przepisu, przemianowania Sił Samoobrony w regularną armię oraz pozwolenia na odgrywanie przez nią bardziej aktywnej roli poza granicami kraju. Nowy premier, podkreślając konieczność powrotu do „tradycyjnych wartości”, od dawna jest też znany jako zwolennik twardej polityki wobec Korei Północnej. Czy pod rządami Shinzo Abe Japonia odrodzi się jako militarne imperium i wybierze ścieżkę wojenną powodując nowy konflikt zbrojny w Azji Wschodniej? Jak wyglądałyby stosunki dwustronne między Stanami Zjednoczonymi a zmilitaryzowaną Japonią?

Nie ulega wątpliwości, iż Abe podąża śladami swojego poprzednika i politycznego mentora Junichiro Koizumiego. Sam Koizumi podjął szereg kroków zmierzających do podwyższenia zdolności bojowej Japonii. W 2001 roku rząd Koizumiego wysłał flotyllę statków w rejon Oceanu Indyjskiego celem logistycznego wspierania prowadzonej przez Amerykanów inwazji Afganistanu. W 2003 roku Japonia wysłała 600 żołnierzy do południowego Iraku wspierając amerykańską operację wojskową w tamtym rejonie. Tego samego roku umieściła na orbicie okołoziemskiej swojego pierwszego satelitę szpiegowskiego oraz rozpoczęła pracę nad rozlokowaniem systemów antyrakietowych AEGIS oraz Patriot. Rząd Koizumiego zaangażował Japonię w prace nad regionalnym systemem tarczy antyrakietowej (Theatre Missile Defense), z którego to projektu uczynił priorytet polityki obronnej kraju. Dodatkowo odmówił rewizji podręczników historii w japońskich szkołach, które w znacznym stopniu pomijają lub wybielają japońskie agresje sprzed drugiej wojny światowej, czy też takie zbrodnie jak „Masakra w Nankinie” lub wzięcie do niewoli tysięcy Koreanek przez hapońską armię jako „kobiet rozkoszy”. Koizumi, nie zważając na protesty, odwiedzał sanktuarium Yasukuni, świątynię poświęconą pamięci 2,4 miliona japońskich ofiar wojny, która gloryfikuje także 12 japońskich zbrodniarzy wojennych. Dodatkowo wielu wysokich polityków rządzącej Partii Liberalno – Demokratycznej, zaczęło otwarcie wzywać do stworzenia własnego arsenału nuklearnego celem skutecznego odstraszania Chin oraz Korei Północnej.

Z jakich powodów Japonia ponownie wkracza na ścieżkę zbrojeń? Począwszy od 1993 roku, kraj ten wysyłał swoje Oddziały Samoobrony w misjach pokojowych pod egidą ONZ, najpierw do Kambodży, a ostatnimi czasy do Mozambiku, Timoru Wschodniego oraz na Wzgórza Golan. Stany Zjednoczone od dłuższego czasu naciskają na Japonię, która ma znaczną nadwyżkę w handlu ze Stanami, aby ta przykładała większą wagę do problemu swojej obronności. Po atakach terrorystycznych z 11 września Stany Zjednoczone skoncentrowały się na prowadzeniu operacji militarnych na Bliskim Wschodzie. Odkąd wojny w Afganistanie oraz Iraku zaczęły pochłaniać ogromne zasoby finansowe oraz wymagały rozlokowania znacznych oddziałów militarnych, Stany Zjednoczone zdwoiły swoje starania skłonienia Japonii do rozbudowy własnych zdolności militarnych. W 2004 roku ówczesny Sekretarz Stanu Colin Powell otwarcie poinformował liderów japońskich, iż Japonia nie może liczyć na przyznanie jej stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ tak długo, jak długo prowadzić będzie dotychczasową politykę pacyfizmu.

W międzyczasie Korea Północna poczyniła wiele kroków bezpośrednio prowokujących Japonię. W 1998 roku wystrzeliła rakietę Taepodong, która przeleciała nad Japonią spadając następnie do Oceanu Spokojnego. W 2002 roku, po latach zaprzeczeń, Korea Północna przyznała się do porwania na przestrzeni lat 1970-1980 trzynastu Japończyków, jednakże odmówiła ujawnienia szczegółów dotyczących losu porwanych osób. Dodatkowo otwarcie oświadczyła, iż posiada broń nuklearną. Rakieta wystrzelona z terytorium Korei Północnej, zaopatrzona w głowicę jądrową, doleciałaby do brzegów Japonii w niespełna 10 minut. Na horyzoncie oprócz zagrożenia ze strony Korei Północnej pojawiają się również czerwone Chiny. Chiny zaopatrują Koreę Północną w artykuły żywnościowe oraz energię, prowadzą z nią handel oraz dostarczają inwestycji, wszystko w wysokości około 2 miliardów dolarów rocznie. Nie ulega wątpliwości, iż prowokacyjne zachowanie Korei Północnej wobec Japonii spotyka się z cichym przyzwoleniem Pekinu. Kim Dzong-Il daje Pekinowi łatwą sposobność zastraszania Japonii za pomocą państw trzecich.

Niemniej jednak najważniejsze zmiany zaszły w samej Japonii. Do głosu doszło nowe pokolenie, które nie pamięta zniszczeń drugiej wojny światowej. Nie jest przypadkiem, iż Shinzo Abe to pierwszy japoński szef rządu urodzony już po wojnie. Sami Japończycy nie faworyzują powrotu do polityki militaryzmu sprzed lat, jednakże historyczna duma zakorzeniona w dziedzictwie samurajów pozostaje niezmiennie silna. Gdy w końcówce lat osiemdziesiątych Japonia borykała się z zastojem ekonomicznym powstałym w wyniku „nadmuchania” gospodarki, prawicowi politycy zaczęli wzywać do powrotu do „tradycyjnych wartości”. W wyborach parlamentarnych w 2005 roku prowadzona przez Koizumiego Partia Liberalno-Demokratyczna wywalczyła 296 miejsc w 480-osobowej Izbie Reprezentantów, co po utworzeniu koalicji rządowej z Nową Partią Komeito, dało jej większość liczącą dwie trzecie głosów koniecznych do przyjmowania ustaw bez zgody Izby Wyższej.

Oliwy do ognia dolewa rosnąca rywalizacją pomiędzy Japonią a Chinami w dostępie do złóż ropy naftowej oraz gazu ziemnego. Japonia, ze swoją wysoce uprzemysłowioną oraz wysoko rozwiniętą technologicznie gospodarką, jest mocno uzależniona od importu ropy naftowej oraz gazu. W 2003 roku, w tym samym czasie kiedy Korea Północna ogłaszała posiadanie programu nuklearnego, Chiny statystycznie wyprzedziły Japonię jako drugi co do wielkości, po Stanach Zjednoczonych, konsument ropy naftowej na świecie. Natomiast w 2004 roku, Japonia ostentacyjnie przelicytowała Chiny w staraniach o zbudowanie gazociągu prowadzonego ze złóż naftowych w Syberii. Jednymi z ostatnich poczynań Koizumiego jako szefa rządu, były wizyty zagraniczne w Kazachstanie oraz Uzbekistanie. Były to pierwsze i co za tym idzie historyczne wizyty premiera Japonii w Azji Centralnej. Kazachstan zaczął eksportować do Chin ropę naftową w znacznych ilościach, w związku z czym Japończycy okazali zainteresowanie w uzyskaniu dostępu do części kazachskich złóż ropy, jak też gazu ziemnego, uranu oraz innych rzadkich metali. Dodatkowo Wyspy Shenkaku, które Chińczycy nazywają Wyspami Diaoyu, umiejscowione prawie w jednakowej odległości między Tajwanem a Okinawą, stanowią zarzewie ostrego sporu między Japonią a Chinami o kontrolę nad okolicznymi wodami. Wokół Wysp znajdują się bowiem znaczne, acz dotychczas niedokładnie zbadane, zasoby gazu ziemnego.

Czy Japonia stanie się wkrótce mocarstwem nuklearnym? Na pewno posiada ona odpowiednią bazę technologiczną oraz inne niezbędne środki aby ten cel zrealizować. Ocenia się, iż w 2004 roku Japonia posiadała ponad 43 tony plutonu. Dodatkowo najnowszy reaktor jądrowy, którego otwarcie planowane jest na 2007 rok, osiągnie możliwość produkcji ośmiu ton plutonu rocznie już w 2009 roku. Eksperci oceniają, iż Japonia, gdyby tylko się zdecydowała, byłaby w stanie stworzyć swój własny w pełni funkcjonalny arsenał nuklearny w ciągu niespełna jednego roku.

Pozostaje w takim wypadku pytanie, czy powrót Japonii na ścieżkę zbrojeń byłby korzystny dla świata i dla niej samej? Mają dużo racji zwolennicy japońskiej remilitaryzacji, którzy twierdzą, iż posiadanie sił zbrojnych jest cechą charakterystyczną każdego w pełni suwerennego państwa. Dodatkowo jasnym było od samego początku, iż Japonia potrzebować będzie pewnego rodzaju formacji zbrojnej. Już w 1950 roku, w związku z wybuchem wojny na Półwyspie Koreańskim, zarządzający z ramienia USA Krajem Kwitnącej Wiśni generał MacArthur zarządził ustanowienie “rezerw policyjnych” w Japonii w liczbie 75 tysięcy ludzi, które stały się później podstawą istniejących obecnie Sił Samoobrony. Biorąc pod uwagę trwające zaangażowanie militarne Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, nie ulega wątpliwości, iż Ameryka potrzebuje silnej militarnie Japonii na Dalekim Wschodzie. Jednocześnie sama Japonia potrzebuje zdolności odstraszania Korei Północnej od potencjalnej agresji na Koreę Południową, czy też odstraszania Chin od napaści na Tajwan. Przy tym musimy sobie uświadomić, iż na chwilę obecną Japonia przeznacza na zbrojenia i utrzymanie formacji zbrojnych mniej niż 1 proc. PKB rocznie. Zwolennicy budowy tarczy antyrakietowej podkreślają potrzebę przekonania Japonii do pokrycia części kosztów przeznaczonych na budowę tego systemu, ponoszonych dotychczas przez Stany Zjednoczone. Utworzenie sprawnie funkcjonującego regionalnego systemu obrony antyrakietowej co najmniej zrodziłoby wątpliwości w Korei Północnej co do ewentualnej skuteczności pierwszego ataku rakietowego na terytorium Japonii, co zapewne uczyniłoby też perspektywę takiego ataku dużo mniej prawdopodobną.

Jak będzie wyglądała sytuacja w Azji z uzbrojoną po zęby Japonią? W pierwszej połowie dwudziestego wieku Japonia prowadziła politykę podwójnej pięści, która spowodowała poważne zniszczenia poczynając od Korei aż po granice Indii. Polityka ta w ostatecznym rozrachunku sprowadziła zagładę na samą Japonię. Zbudowanie przez Japonię tarczy antyrakietowej przypuszczalnie skłoniłoby Chiny oraz Koreę Północną do rozbudowy swoich własnych arsenałów uderzeniowych celem zniwelowania zdolności obronnych tego systemu. W krótkiej perspektywie mielibyśmy więc do czynienia z nowym wyścigiem zbrojeń. Warto na marginesie zwrócić uwagę, iż zdecydowana większość kontraktów na budowę regionalnej tarczy antyrakietowej trafia do najbardziej znanych japońskich przedsiębiorstw, takich jak Mitsubishi Heavy Industries, NEC, Hitachi czy też Fujitsu. Japonia już wcześniej zbudowała system wewnętrznych zależności, który wspiera lokalne przedsiębiorstwa, a budowa nowych systemów obronnych najprawdopodobniej tylko wzmocni te zależności. Niemniej jednak ciągle pozostaje wątpliwość, czy jakakolwiek tarcza antyrakietowa będzie w stanie obronić Japonię, biorąc pod uwagę, że rakieta wystrzelona z terytorium Korei Północnej potrzebuje niespełna 10 minut, aby dosięgnąć Japonię?

Dodatkowo, Japonia musi się również liczyć z faktem, iż reszta krajów azjatyckich ma inną bardzo mocną broń, to jest pieniądze. W kwietniu 2005 przez Chiny przetoczyła się fala antyjapońskich protestów. Natomiast rok wcześniej, Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone na pozycji największego partnera handlowego Japonii. W tym czasie sprzedaż do Chin wyniosła około 20 proc. japońskiego eksportu. Historycznie rzecz ujmując, chińskie bojkoty japońskich produktów dotknęły japońską gospodarkę już wcześniej, to jest w latach dwudziestych poprzedniego stulecia. Jeżeli Japonia ponownie stanie się agresywna wobec swoich sąsiadów, chiński bojkot japońskich produktów mógłby poważnie osłabić japońską gospodarkę, szczególnie gdyby był poparty przez pozostałe kraje azjatyckie. Korea Północna może nie ufać Korei Południowej, a Tajwan podejrzewać o złe zamiary czerwone Chiny, jednakże wszystkie te kraje mają wspólne doświadczenia i były w przeszłości ofiarą imperialistycznej polityki Japonii. Zagrożenie militarne ze strony Japonii mogłoby pchnąć te państwa do przezwyciężenia dzielących je różnic. Przykładowo, Rosjanie wybrali 19 września, dzień przed którym Shinzo Abe miał zostać ogłoszonym nowym przywódcą Partii Liberalno – Demokratycznej, jako termin odwołania z przyczyn „ochrony środowiska” wartej 22 miliardy dolarów inwestycji gazo-ropociągu Sahalin-2, w której Japonia posiadała 45 proc. udziałów. Shinzo Abe być może pragnie bardziej asertywnej polityki na arenie międzynarodowej, niemniej jednak kraje sąsiadujące na pewno nie będą mu w tego ułatwiać. 

Czy spełni się czarny scenariusz i Japonia ponownie stanie się państwem militarystycznym? Być może. Jednak ten kraj ze swoją starzejącą się populacją oraz ogromną zależnością od handlu zagranicznego nie stanowi raczej potencjalnego kandydata na agresora. Dwie rzeczy mogą jednakże zaburzyć ten tok rozumowania. Jeżeli Ameryka rozpocznie wojnę z Iranem, której efektem będzie wzrost światowych cen ropy oraz zmiana układu sił w Azji Wschodniej, wtedy odpowiednio wzrośnie znaczenie kontroli nad Wyspami Senkaku/Diaoyu. Lub też, jeżeli amerykańską  gospodarkę dotknie poważny kryzys, będący efektem rosnącego deficytu i utraty miejsc pracy poza granicami kraju, wtedy większość Azji Wschodniej, której gospodarki są ściśle skorelowane z amerykańską koniunkturą, znajdzie się w depresji gospodarczej. Kazus przejęcia kontroli nad krajem przez japońskie wojsko przydarzył się właśnie w czasie Wielkiego Kryzysu gospodarczego w latach 30. XX stulecia.

Czy możemy mieć silniejszą militarnie Japonię, a równocześnie pokój w Azji? Jest również i taka możliwość. Japonia, Chiny, Tajwan, obydwie Koree oraz Stany Zjednoczone mają jedną wspólną cechę. Wszystkie te kraje są silnie uzależnione od importu ropy naftowej. Być może rozwiązaniem byłoby, gdyby Stany Zjednoczone zaproponowały pozostałym pięciu krajom stworzenie konsorcjum badawczego celem rozwoju alternatywnych źródeł energii oraz wymiany technologii związanych z jej produkcją. Gdyby wszystkie sześć tych państw zmniejszyło swój import ropy o 25 proc., to w konsekwencji światowa konkurencja o dostęp do jej zasobów znacząco by zmalała. Gdyby jednocześnie udało się zaangażować w ten projekt Koreę Północną, wtedy jej zależność od dostaw energii z Chin zostałaby zniwelowana. Jeżeli nie podoba się nam to co się obecnie dzieje w Azji, zdecydowanie musimy zrobić co w naszej mocy aby zmienić ten stan rzeczy.

Japonia już teraz jest potęgą światową i pozostanie nią bez względu na to czy formalnie znowelizuje swoją konstytucję czy też nie. Niemniej jednak Stany Zjednoczone muszą pozostać aktywne w działaniach na rzecz umocnienia pokoju w Azji oraz w rozwiązywaniu najbardziej palących problemów regionalnych. Jednocześnie Ameryka musi w dostatecznym stopniu uregulować sytuację na Bliskim Wshodzie, aby nadal jej siła odstraszania wobec Chin i Korei Północnej była wystarczająco wiarygodna. Japończycy muszą natomiast uporać się ze swoją imperialistyczną przeszłością aby nie powtórzyć tych samych błędów w nadchodzącej przyszłości.

Timothy Neeno

* Autor artykułu jest członkiem Amerykańskiego Stowarzyszenia Historycznego. Przez ostatnie dwa lata wykładał “Historię Stanów Zjednoczonych” na Uniwersytecie w Phoenix. Niniejszy materiał jest tłumaczeniem jego artykułu, który ukazał się pierwotnie w języku angielskim na łamach magazynu “The European Courier”.  

W Portalu Spraw Zagranicznych artykuł ukazuje się dzięki uprzejmości oraz za wiedzą i zgodą redakcji “The European Courier”.