Bartłomiej Cięszczyk: Rosja odbija Mołdawię
Referendum konstytucyjne w Mołdawii skończyło się niepowodzeniem. Frekwencja była zbyt niska by uznać je za wiążące i zmienić konstytucje. Według obserwatorów fiasko referendum można uznać za zwycięstwo prorosyjskich komunistów, którzy wzywali do jego bojkotu.
Mołdawscy wyborcy mieli 5 września odpowiedzieć na pytanie czy chcą osobiście wybierać głowę państwa, czy jak jest to obecnie prezydenta mają wybierać deputowani parlamentu. Ponad 87 proc. głosujących opowiedziała się za wprowadzeniem bezpośrednich wyborów. Jednak ten wysoki wynik jest bez znaczenia, bowiem referendum staje się wiążące przy frekwencji nie niższej niż 33,33 proc. Mołdawska centralna komisja wyborcza poinformowała, że frekwencja wyniosła nieco ponad 30 proc.
Wynik referendum to porażka dla prozachodniej koalicji rządzącej (cztery partie: liberalna, demokratyczna, liberalno-demokratyczna oraz partia Nasza Mołdawia tworzą Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej). Mołdawianie najwyraźniej tracą wiarę w reformy polityczne jakie chcą przeprowadzić rządzący i dali temu wyraz nie biorąc udziału w głosowaniu. Reformy polityczne zapoczątkowane wiosną 2009 roku miały przynieść zmiany i zwrot ku Zachodowi. Niepowodzenie referendum oddala Mołdawię od tej perspektywy.
Z referendum może być zadowolona Rosja, która w niemałym stopniu wpłynęła na postawę mołdawskich wyborców. Na początku sierpnia rosyjskie władze wprowadziły częściowe embargo na import mołdawskiego wina. Kilkanaście dni później został całkowicie zablokowany eksport mołdawskich owoców i warzyw do Rosji. Jakby tego było mało, 3 września wiceszef zarządu Gazpromu, Andriej Krugłow zapowiedział, że od przyszłego roku cena gazu dla Mołdawii zostanie podniesiona do poziomu europejskiego, do którego i tak już jej niewiele brakuje. Rosyjskie posunięcia są sygnałem dla Kiszyniowa pokazującym niezadowolenie Kremla z obecnej polityki Sojuszu. Dla Moskwy bowiem rządząca obecnie w Kiszyniowie koalicja jest zbyt proeuropejska. Wprowadzanie embarga na towary, podobnie jak gaz, staje się nieodłącznym narzędziem Rosji w prowadzeniu polityki zagranicznej.
Prorosyjscy mołdawscy komuniści żądają przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Koalicja rządząca zaproponowała, by wybory odbyły się 21 listopada. Będzie to kolejny sprawdzian poparcia dla prounijnego Sojuszu i jego reform. Po wyborach w kwietniu ubiegłego roku udało się zablokować wybór kandydata komunistów na prezydenta, a także doprowadzić do powtórzenia wyborów parlamentarnych 29 lipca 2009 roku, co w efekcie doprowadziło do odsunięcia od władzy komunistów rządzących nieprzerwanie od 8 lat. Unia Europejska z zadowoleniem przyjęła zmiany dotując nowe wadze w Kiszyniowie. Ale to nie wystarczyło, by Unia odniosła sukces i przeciągnęła Mołdawię na swoją stronę. Poza pieniędzmi, Kiszyniów potrzebuje jeszcze politycznego wsparcia. Bez niego Moskwie dużo łatwiej będzie forsować zwycięstwo mołdawskich komunistów w listopadowych wyborach.
Jeśli obecna koalicja rządząca w Mołdawii wspólnie z Brukselą nie wyciągnie wniosków z nieudanego referendum konstytucyjnego prorosyjscy komuniści wrócą do władzy. Jeśli do tego dojdzie, Mołdawia będzie kolejnym krajem po Ukrainie, który wróci po 1,5- rocznej przerwie pod skrzydła Rosji.