Jakub Kędzior: Niemieccy piraci zawijają do kolejnego portu
W ostatnim czasie coraz głośniej o Partii Piratów, czyli ruchu społecznym wspierającym ogólnie rzecz biorąc prawa jednostek. Do tej pory traktowani byli tylko jako jedno z wielu tego typu ugrupowań, jednak zaczynają rosnąć w siłę i wkradają się do świata poważnej polityki. Czy to po prostu chwilowa moda czy też jesteśmy w trakcie powstawania nowej siły na politycznej arenie? To pytanie jako pierwsi muszą zadać sobie Niemcy, ponieważ to właśnie tam Piraci odnoszą największe triumfy. O Piratach mówi się jako o partii protestu. Grupuje ona ludzi, którzy negują wiele zjawisk, które ich zdaniem szkodzą społeczeństwom. Jako swój główny punkt programowy przedstawiają swobodny dostęp do internetu oraz szeroko rozumianych zasobów własności intelektualnej. Stąd też duża popularność Piratów wśród użytkowników portali społecznościowych, czyli ludzi spędzających sporo czasu w wirtualnej rzeczywistości. To jednak nie jedyne postulaty o jakie walczą Piraci. Jednym z celów jakie przed sobą postawili jest między innymi zbliżenie polityki do zwykłych ludzi, a także zwiększenie społecznej działalności partii politycznych. Mówią też sporo o swobodach obywatelskich a także o … likwidacji biletów w komunikacji miejskiej.
Początki tego ruchu sięgają Szwecji, gdzie zarejestrowana pierwszą Partię Piratów, w roku 2006. Wtedy też idee ruchu podchwyciło wielu ludzi na świecie i podobne partie zaczęły powstawać w Europie, Afryce, Stanach Zjednoczonych i Australii. Również w Polsce oficjalnie zarejestrowano działalność Partii Piratów. Początki jednak nie zapowiadały, że mogą oni tak namieszać na politycznej arenie. Większość sądziła, że będzie to kolejny twór który jest tylko drobnym błyskiem na międzynarodowej arenie.
Jak się jednak okazało, Partia Piratów bardzo szybko zaczęła zdobywać sympatyków. Pierwszy wyborczy sukces odniosła we wrześniu 2011 roku, kiedy to zdobyła mandaty w parlamencie Berlina. Wtedy jeszcze uważano, że jest to tylko pochodna rozczarowania, jakie odczuwali mieszkańcy niemieckiej stolicy, dotychczasową polityką prowadzoną przez rządzących Berlinem. Kiedy jednak w wyborach do parlamentu Kraju Saary uzyskali niemal 8% głosów, na wielu niemieckich polityków padł blady strach. Obawiano się, że wprowadzą na niemieckiej scenie politycznej podobne zamieszanie, jak zrobili to kiedyś Zieloni.
Obserwatorzy prorokują, że w zbliżających się wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalii oraz Szlezwiku-Holsztynie Piraci także mogą powtórzyć swój sukces i wejść także do parlamentów tych landów. Powoli zaczynają być postrzegani jako realna siła i gracz z którym trzeba się liczyć. Dzieje się to mimo tego, że styl polityki jaki uprawiają kompletnie nie pasuje do dotychczasowych kanonów stosowanych u naszych zachodnich sąsiadów. W tym kontekście porównywania do Zielonych są trafne, jednak te partie różni bardzo wiele.
Piraci sami o sobie mówią, że nie istnieje u nich pojęcie dyscypliny partyjnej. Każdy deputowany głosuje zgodnie z własnymi poglądami, co sprawia że są zupełnie nieprzewidywalni. Nie uznają narad za zamkniętymi drzwiami, wszystko odbywa się publicznie, co dla ludzi przyzwyczajonych do kształtowania wielkiej polityki za zamkniętymi drzwiami gabinetów politycznych, jest lekkim szokiem. Jest to jednak jedna z przyczyn dzięki którym do piratów lgną rzesze młodych ludzi. Obok bardzo chwytliwego programu prowadzą też luźną politykę, która przysparza im sporo fanów. Ich ulubionym narzędziem jest Twitter, na którym publikują swoje wypowiedzi i oświadczenia. Nie korzystają z pomocy PR-owców, co nie przeszkadza im w zdobywaniu coraz to nowych zwolenników.
Jakie perspektywy czekają Piratów? Żyjemy obecnie w fazie kryzysu, co zaczynają odczuwać także Niemcy. Jak wiadomo sprzyja to powstawaniu i rozwojowi radykalnych ugrupowań, jakim niewątpliwe są Piraci. Obecnie zyskują oni sporą popularność, jednak wiele rzeczy przemawia za tym, że nie zagoszczą na politycznej scenie zbyt długo. Walka o wolny internet to chwytliwy temat, jednak nie da się na nim zbudować całej swojej ideologii. Prawa jednostek są przez nich postrzegane bardzo specyficznie, co w sposób oczywisty zawęża krąg ich zwolenników. Brak dyscypliny partyjnej powoduje, że raczej nikt nie będzie chciał z nimi wejść w koalicję, a to z kolei skazuje ich na wieczne bycie w opozycji. Nie wróży to najlepiej przyszłości Partii Piratów, jednak przypuszczam, że zanim nastąpi spadek ich popularności zdołają sporo namieszać nie tylko w Niemczech ale i w całej Europie i być może zwrócą uwagę na pewne, poruszane przez nich problemy, które są istotne nie tylko dla Piratów, ale także dla zwykłych obywateli.