Jakub Woliński: Czy to ostatnia niedziela?
Europejscy przywódcy radzą, co zrobić z pogłębiającym się kryzysem zadłużenia w strefie euro. Teoretycznie w Brukseli ważą się losy Europy, choć patrząc na ramówki głównych wydań europejskich dzienników trudno się tego domyślić. Zapraszam na krótki przegląd telewizyjnych relacji medialnych z jednego z najważniejszych dni w najnowszej historii Unii Europejskiej. Nawiasem mówiąc, takich najważniejszych dni niemało nam się ostatnio trafia.
Na początek Telewizja Czeska. Relacja z Brukseli absolutnie nie jest wiadomością dnia w Pradze. Obszerny materiał poświęcony obradom europejskich przywódców odnaleźć można mniej więcej w połowie wydania Udalosti, najważniejszego programu informacyjnego pierwszego kanału Telewizji Czeskiej. Nasi południowi sąsiedzi wydają się podchodzić do obrad szczytu z właściwym sobie dystansem i humorem. I tak nie należą oni do Unii Gospodarczej i Walutowej, więc nie mają osobistego stosunku do spotkania eurogrupy. Urzeka za to bezpośrednia relacja z Aten, gdzie Telewizja Czeska kręciła materiał mający przybliżyć widzom, na czym ma polegać tzw. haircut greckich długów. Nie, nie chodzi tutaj o wizytę u fryzjera (chociaż czescy dziennikarze od wizyty w salonie fryzjerskim rozpoczynają swoją relację), ale o program umorzenia części długów Hellady. Zdecydowanie jednak najbardziej w pamięć zapada pani redaktor porównująca obecny brak zarządzania systemem finansowym w UE do puszczonego w ateński ruch uliczny samochodu bez kierowcy, sugestywnie demonstrując o co chodzi poprzez puszczenie kierownicy auta, w którym kręcony był materiał.
Polska telewizja publiczna relację z Brukseli umieściła na drugim miejscu najważniejszego wydania Wiadomości, tuż po informacji o trzęsieniu ziemi w Turcji. Przyznana została słabość polskiej prezydencji w starciu z niemiecko-francuskim tandemem, który nadawał ton rozmowom w stolicy Belgii. Co ciekawe, w polskim materiale głos zabiera przewodniczący Komisji Europejskiej, który twierdzi, że jego zdaniem, do porozumienia powinno dojść szybko. Pojawia się również polityczna argumentacja Jerzego Buzka za wejściem do strefy euro. W sumie również brak poczucia szczególnej ważności brukselskiego szczytu dla europejskiej (a więc także i naszej) przyszłości.
Najbardziej przejęci brukselskim spotkaniem wydają się być Niemcy. Nic dziwnegom w końcu to w dużej mierze z ich portfela pokryć trzeba będzie ewentualne wydatki związane z kryzysem. Wieczorny program informacyjny Heute-Journal rozpoczyna się od wizualizacji uświadamiającej telewidzom ogrom problemów, z którymi muszą się zmierzyć przywódcy 27-ki. Jak słusznie zauważyli niemieccy reporterzy, pozostaje tylko żal, że jednym z szefów rządów przybyłych do Belgii nie jest mityczny Herkules, ponieważ poradzenie sobie z zadaniami stojącymi przed politykami śmiało mogłoby się znaleźć w zestawie prac, które na niego spadły. Niemiecka telewizja przekazywała przede wszystkim wypowiedzi kanclerz Angeli Merkel, chociaż dopuszczała do głosu również prezydenta Francji, Nicolasa Sarkozy'ego. Pomimo dzielących ich różnic, starali się oni jednak podkreślać jedność celu, do którego dążą. Godna podkreślenia jest również rzeczowość relacji - reporterzy skupili się na problemach negocjacyjnych w Brukseli (wielkość strat, jaką powinny ponieść banki, techniczna strona wciągnięcia Europejskiego Banku Centralnego do porozumienia, obawy w związku ze stanem włoskich finansów publicznych). Cóż, po obejrzeniu relacji w telewizji ZDF rzeczywiście pozostaje wrażenie, że coś ważnego się dzieje.
O tym, jak dla Francuzów ważne są sprawy strefy euro, pokazuje pozycja relacji ze szczytu Rady Europejskiej w głównych wiadomościach państwowej stacji telewizyjnej TF1. Pojawia się ona dopiero po 28 (!) minutach, w trakcie których na wszystkie możliwe sposoby rozwałkowany zostaje temat udziału reprezentacji Trójkolorowych w finale mistrzostw świata w rugby. Finale przez Les Bleues zresztą w dość dramatycznych okolicznościach przegranym. Zabrakło jednego punktu w meczu z gospodarzami turnieju, Nową Zelandią. Relacja z Brukseli trwa 3 minuty w blisko 40-minutowej audycji (w wersji niemieckiej 8 minut z 15), nic dziwnego więc, że jej głębia znacznie odbiega od tej z ZDF. Być może wynika to z przeświadczenia, że najważniejsze decyzje i tak zapadną dopiero w środę, podczas szczytu poświęconego wyłącznie sprawom strefy euro. Oczywiście skoro już poruszony został temat strefy euro i udziału w nim prezydenta Sarkozy'ego, tuż po relacji z Brukseli pojawia się informacja o opuszczeniu szpitala przez Carlę Bruni-Sarkozy po porodzie sprzed czterech dni. Ot tak, przy okazji, żeby nie zapomnieć, co jest tak naprawdę ważne w życiu.
Na koniec krótki rzut oka z perspektywy Norwegów, którzy teoretycznie powinni być najbardziej obiektywni z racji pozostawiania poza Unią Europejską. W ramówce Søndagsrevyen, wieczornego głównego programu informacyjnego państwowej telewizji NRK relacja z Brukseli pojawia się w drugiej połowie audycji. Wstęp do niej stanowi informacja o protestującej przeciw wysokiemu bezrobociu włoskiej młodzieży. Uwagę przykuwa wypowiedź młodej aktorki, okupującej jeden z rzymskich teatrów w proteście przeciw jego zamknięciu z uwagi na cięcia budżetowej. "To, co robią politycy, to nie jest polityka. Uważam, że są oni tylko kiepskimi aktorymi, robiącymi słaby show" - mówi dziewczyna. Uderza przebijająca od bohaterów materiału frustracja i brak perspektyw na przyszłość. Norwegowie podkreślają strach o Włochy, który pojawił się już w niemieckiej relacji. Nową informacją był opis zachowania Merkel i Sarkozy'ego, którzy na pytanie o to, czy rozmawiali już o sytuacji z Silvio Berlusconim zanim udzielili odpowiedzi popatrzyli się na siebie i porozumiewawczo uśmiechnęli, a dopiero po chwili podjęli temat.
Dzisiaj jeszcze nie wiadomo, czy najbliżej prawdy w relacjonowaniu szczytu byli dość zdystansowani Czesi, serio traktujący sprawę Niemcy, czy odkładający ostateczne rozwiązanie do środy na rzecz ważniejszych spraw (przegrać jednym punktem mistrzostwo świata, obojętnie w co, naprawdę musi boleć!) Francuzi. Istotna wydaje mi się za to refleksja o tym, że poza Niemcami rzadko dla kogo brukselski szczyt był informacją numer jeden. Niech to będzie punkt jeden z punktów do refleksji, w jakim miejscu dzisiaj znajduje się integracja europejska i komu tak naprawdę na niej zależy.