Katarzyna Szymor: Podatek Tobina jest jedyną szansą dla eurolandu?
- Katarzyna Szymor
Jednym z najważniejszych wydarzeń minionego roku był kryzys strefy euro, zapoczątkowany problemami w Grecji, a którego do chwili obecnej nie udało się skutecznie zlikwidować. W sytuacji pozbawienia Francji najwyższego ratingu AAA i przerwania negocjacji o redukcji greckiego długu, szczególnie silne wydaje się stanowisko pesymistów, którzy wietrzą rychły rozpad eurolandu. Nie mająca końca eskalacja kryzysu zadłużeniowego może doprowadzić do opuszczenia strefy euro przez Grecję jeszcze w tym roku. Wielce prawdopodobne jest, iż Portugalia, Hiszpania, Włochy lub Irlandia podzielą losy Greków w najbliższym czasie.
Główną przyczyną recesji w Unii Europejskiej było nieumiejętne prowadzenie polityki finansowej, w szczególności zjawisko nadmiernego zadłużania się, a także brak determinacji w podejmowaniu decyzji. Jeżeli w końcu dochodziło do prób łagodzenia kryzysu, to zazwyczaj działo się to zbyt późno. Tak stało się chociażby z postanowieniami, których celem było wsparcie dla banków, czy też stworzenie silnego i bogatego funduszu ratunkowego. Europejski Fundusz Stabilności Finansowej zbiera pieniądze z rynku w celu ratowania państw eurolandu i jednocześnie jest zmuszony korzystać z gwarancji tych państw. Jednak, w sytuacji utraty przez Francję najwyższego ratingu AAA, EFSF został zobligowany do obniżenia swojej mocy pożyczkowej o około 290 mld euro z dysponowanych 450 mld.
Według Niemiec i Francji, czyli dwóch najważniejszych gospodarek UE, najlepszym sposobem ograniczenia spekulacji i nieprzewidzianych zdarzeń na rynkach finansowych, jest wprowadzenie tzw. „podatku Tobina”. Liderzy tych państw już w sierpniu 2011 roku podpisali wspólny list, w którym domagają się wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy szczególnie entuzjastycznie odnosi się do tego pomysłu i obiecał jak najszybciej wprowadzić taki podatek na własnym gruncie, aby dać dobry przykład całej Wspólnocie. Dzięki temu euroland, a po nim wszystkie państwa na świecie otrzymają potrzebny impuls do podjęcia decyzji, których celem będzie objęcie podatkiem sektora finansowego. Kanclerz Niemiec, Angela Merkel również zamierza walczyć o realizację tego postulatu w Unii, a nawet tylko w samej strefie euro, mimo, iż jej chadecko – liberalny rząd nie do końca podziela jej zdanie. Szczególnie Partia Wolnych Demokratów (FDP), która tworzy rządową koalicję, uważa, iż ograniczenie podatku do eurolandu zniekształci warunki konkurencji i osłabi pozycję Niemiec jako lokalizacji dla sektora finansowego.
Zastanowić się jednak należy, czy podatek Tobina niesie ze sobą wyłącznie korzyści? Pomimo hurraoptymistycznego podejścia dwóch członków Wspólnoty, pozostałe 25 państw jest nastawionych sceptycznie, a niektóre nawet bardzo negatywnie. Koncepcja ta dzieli nie tylko całą Unię, ale nawet sam euroland, a pamiętać należy, iż decyzje w sprawie podatków, zgodnie z traktatami unijnymi, powinny być podejmowane jednomyślnie. Brak konsensusu w tej kwestii realnie zagraża rozpadem strefy euro, a nawet oderwaniem się niektórych państw od Unii.
Szczególnie Wielka Brytania gwałtownie protestuje przeciwko takiemu rozwiązaniu problemów kryzysowych. Brytyjski premier, David Cameron zapowiedział nawet zawetowanie ewentualnej propozycji wprowadzenia podatku transakcyjnego w całej Wspólnocie. Anglicy uważają, iż opodatkowanie sektora finansowego ma sens wyłącznie wtedy, gdy zostanie przeprowadzone globalnie. Jeżeli natomiast zrobimy to tylko w Europie, to automatycznie zamiast poprawić sytuację finansów, jeszcze ją pogorszymy. Podobnego zdania jest również Szwecja, która podjęła próbę opodatkowania transakcji finansowych w latach 80 – tych XX wieku. Niestety bardzo szybko okazało się, iż rynek finansowy nie stał się bardziej stabilny, a efekt fiskalny był znikomy, co zaowocowało szybkim wycofaniem się z tego pomysłu. Kolejnych siedem państw członkowskich, w tym Malta, Cypr i Luksemburg zgłosiło szereg zastrzeżeń wobec wprowadzenia podatku Tobina jedynie w Unii Europejskiej.
Komisja Europejska w październiku 2011 roku zaproponowała Financial Transaction Tax w UE od 2014 roku. Miałby on obejmować wszystkie transakcje, których przedmiotem są instrumenty finansowe, a które przeprowadzane by były między instytucjami finansowymi, gdzie jedna ze stron znajduje się we Wspólnocie Europejskiej. Zgodnie z prognozami, przyniosłoby to dodatkowy dochód w wysokości 55 mld euro rocznie, z którego około 15–20 mld euro powinno wpływać do budżetu UE jako dochód przeznaczony na walkę z kryzysem. Podatek Tobina teoretycznie wydaje się idealnym rozwiązaniem zaistniałych problemów. Jednak miarą jego skuteczności jest wprowadzenie go na całym świecie. Niestety na ostatnim szczycie G20 swój zdecydowany sprzeciw utrzymały Stany Zjednoczone i Chiny, co dobitnie potwierdza sceptyczne nastawienie większości pastw członkowskich UE.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż projekt Amerykanina, Jamesa Tobina, od momentu jego wymyślenia, pozostał właściwie w sferze koncepcyjnej i to pomimo przyznania jego autorowi nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Dzieje się tak dlatego, iż w przypadku wprowadzenia podatku transakcyjnego tylko na jakimś niewielkim obszarze, dojdzie do przeniesienia operacji finansowych tam, gdzie są mniejsze obciążenia. Taka sytuacja doprowadzi do poważnych zmian w gospodarczym układzie sił. Poza tym pomysł amerykańskiego ekonomisty tak naprawdę godzi w prawo Kopernika–Greshama. Zgodnie z nim, to samym państwom zależy na jak najszybszej deprecjacji własnej waluty, aby w wyniku takiego działania przyciągnąć na swój grunt realną wartość. W związku z tym opodatkowanie sektora finansowego w tylko kilku krajach doprowadzi do ograniczenia możliwości deprecjacyjnych tych państw, a co za tym idzie, zgodę wyżej wymienionych na większe wyprowadzenie z nich realnej wartości np. w postaci pracy. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w Szwecji, gdzie po krótkim okresie zrezygnowano jednak ze ściągania podatku z sektora finansowego.
Kolejnym argumentem przemawiającym przeciw podatkowi jest fakt, iż w dużej mierze zmniejszyłby ilość transakcji finansowych, a to z kolei doprowadzi do sytuacji, w której system bankowy przestanie spełniać swoją rzeczywistą rolę. Opłata taka mogłaby również obniżyć płynność rynków finansowych w wyniku dużego prawdopodobieństwa błędnego oszacowania wartości fundamentalnej, czyli w dużym uproszczeniu faktycznej wartości firm. Szczególnie niebezpieczne byłoby to zjawisko w okresach gwałtownych spadków, ponieważ jeszcze bardziej zwiększałoby ryzyko inwestycyjne. Obecnie mało realne wydaje się opodatkowanie sektora finansowego, zarówno na świecie, jak i w Unii, ponieważ lobby finansowe jest zbyt silne. Korzystając ze swojej potęgi, nie poprze żadnego podatku, gdyż po prostu taki postulat nie leży w interesie finansistów.
W sytuacji, gdy Unia nie potrafi dojść do pełnego porozumienia w sprawie podatku Tobina, jedynym skutecznym sposobem likwidacji kryzysu jest szukanie innych, mniej spornych rozwiązań. EFSF może pomagać członkom Wspólnoty, stojącym na granicy bankructwa, ale jedynie na krótką metę. Natomiast takie państwa, jak Włochy, czy Hiszpania są za duże, aby wsparcie EFSF mogło uratować je przed zapaścią. Również kolejny dodruk pieniędzy przez Europejski Bank Centralny nie jest skutecznym sposobem na ostateczne rozwiązanie kryzysu, ponieważ stwarza możliwość katastrofalnie wysokiej inflacji. Najlepszym wyjściem z tego impasu będą reformy, przeprowadzone w każdym państwie członkowskim UE. Dzięki odpowiednim decyzjom, krajom tym prawdopodobnie uda się zlikwidować zadłużenie.