Michał Tomczyk: Rezygnacja szefa banku centralnego Szwajcarii
Przez lata szwajcarski sektor bankowy stanowił symbol profesjonalizmu i rzetelności na najwyższym poziomie. Od pewnego czasu na nieposzlakowanej opinii widoczne są jednak pewne rysy, które bez wątpienia obniżają jego wiarygodność w oczach nie tylko krajowej, ale również międzynarodowej opinii publicznej. Rezygnacja szefa banku centralnego, w konsekwencji zarzutów o nie do końca jasne operacje walutowe, jest z pewnością jedną z nich.
Tutejszy sektor bankowy stanowi siłę napędową szwajcarskiej gospodarki, wytwarzając ok. 15% PKB. Zaufanie do Szwajcarii, jako finansowego centrum Europy i świata, budowane było konsekwentnie od początku XIX w., tj. od momentu uzyskania wieczystej neutralności, zapewniającej stabilizacje i bezpieczeństwo wobec wydarzeń rozgrywających się na arenie międzynarodowej przez kolejne dziesięciolecia. Do tego należy dodać słynną już zasadę tajemnicy bankowej. Ta ostatnia jednak przysporzyła Szwajcarii przez ostatnie lata sporo problemów. Poczynając od afery związanej z nielegalnie zakładanymi kontami w amerykańskich filiach banku UBS, przez zarzuty prania brudnych pieniędzy, na sporach z Unią Europejską, krytykującą szwajcarski sektor bankowy za sprzyjanie nadużyciom podatkowym kończąc. W związku z tymi zarzutami Szwajcaria znalazła się nawet na czarnej liście OECD.
Wydarzenia związane z osobą Philippa Hildebranda, do niedawna prezesa Narodowego Banku Szwajcarii, wywołały spore zamieszanie, głównie na arenie krajowej, albowiem w aspekcie międzynarodowym nie przyniosły one poważniejszych konsekwencji. Sprawa wyszła na jaw pod koniec zeszłego roku, kiedy to do prasy wyciekła informacja o podejrzanych transakcjach finansowych, dokonywanych przez żonę Hildebranda – Kashye, w sierpniu 2011 roku, a więc tuż przed wprowadzeniem sztywnego kursu franka wobec euro. Bank centralny podjął wówczas decyzję o interwencyjnym skupie zagranicznych walut, celem obniżenia wartości rodzimej waluty. Chodziło o to, aby zapobiec dalszemu umacnianiu franka, co niekorzystnie odbijało się na konkurencyjności szwajcarskiej gospodarki. Transakcje, które dokonywała żona Hildebranda opiewały na sumę ok. 500 000 dolarów. Wedle oficjalnej wersji bez jego wiedzy i zgody.
Opinia publiczna najprawdopodobniej nie dowiedziałaby się o całej sprawie gdyby nie osoba Christopha Blochera, czołowego i kontrowersyjnego polityka ludowo-konserwatywnej SVP (Szwajcarska Partia Ludowa). Postanowił on wyjawić informacje na temat podejrzanych transakcji, które odbywały się za pośrednictwem Banku Sarasin, w którym swoje konta posiadali państwo Hildebrand. Nota bene rewelacje te uzyskał od anonimowego pracownik tegoż banku. Bezpośrednim tego skutkiem było przeprowadzenie przez PricewaterhouseCoopers niezależnego audytu, mającego na celu zbadanie ewentualnych nieprawidłowości w transakcjach bankowych przeprowadzanych przez rodzinę Hildebrand w 2011 roku. Kontrola niczego jednak nie wykazała. Stanowisko Philippa Hildebranda jest w tej sprawie od samego początku jednoznaczne. Transakcje walutowe, przeprowadzane przez jego żonę nie były z nim konsultowane, w związku z czym odrzuca zarzuty jakoby wykorzystywał swoje stanowisko oraz wiedzę, dot. planowanych interwencji banku centralnego do prywatnych celów. Problem polegał jednak na tym, iż w żaden sposób nie był w stanie tego udowodnić. Korespondencja mailowa, mająca niejako potwierdzić uczciwość transakcji dokonywanych przez jego żonę nie rozwiała wszelkich wątpliwości. Wobec narastającej krytyki Hildebrand podał się do dymisji.
Decyzja podjęta przez prezesa banku centralnego przyjęta została przez większość opinii publicznej ze zrozumieniem. Podkreślano przede wszystkim jego dotychczasowe zasługi, pozostawiając kwestię kontrowersyjnych transakcji prywatnej ocenie. Także politycy, za wyjątkiem SVP, starali się studzić emocje, wskazując przede wszystkim, iż dymisja Hildebranda winna dać pozytywny impuls dla podreperowania renomy i wzmocnienia zaufania do szwajcarskiego sektora bankowego. Rzeczywiście, tuż po ogłoszeniu decyzji szefa SBN, szwajcarska waluta umocniła się.
Zamieszanie wokół Philippa Hildebranda wywołało jednak sporą dyskusję nad przejrzystością działań podejmowanych przez kierownictwo banku centralnego. Politycy domagają się przede wszystkim wzmocnienia kontroli i ustanowienia wewnętrznych, bardziej restrykcyjnych reguł. Okazuje się bowiem, iż z prawnego punktu widzenia brak jest dokładnych regulacji dot. wykorzystywania tajemnicy zawodowej do prywatnych celów. Chodzi zatem o to, aby tego typu sytuacje nie powtarzały się w przyszłości. Oczywiście kwestia niezależności banku centralnego jest przy tym niepodważalna.
Największa krytyka wobec Szwajcarskiego Banku Narodowego płynie z ust polityków SVP. Domagają się oni powołania specjalnej komisji parlamentarnej, celem wyjaśnienia wszystkich wątpliwości związanych z osobą Philippa Hildebranda, jak i wewnętrznymi zasadami funkcjonowania SBN. Christoph Blocher podkreśla, iż to właśnie działanie Rady Nadzorczej powinno być prześwietlone w pierwszej kolejności. Domaga się również wyciągnięcia politycznych konsekwencji wobec ministra finansów, Eveline-Widmer Schlumpf, która publicznie stawała w obronie szefa banku centralnego, pomimo, iż wiarygodność jego słów została podważona za sprawą wspomnianej wcześniej korespondencji mailowej. Przeciwnicy pomysłu powołania komisji parlamentarnej podkreślają jednakże, iż decyzja ta może nieść za sobą niekorzystne implikacje dla ludowców. Jednym z wątków śledztwa byłoby zapewne źródło przecieku informacji dot. transakcji Kashye Hildebrand. Bądź co bądź obowiązuje przecież zasada tajemnicy bankowej. Pytania te mogą być zatem bardzo niewygodne.
Wydaje się jednak, iż konsekwencje polityczne powołania komisji parlamentarnej mają tutaj drugorzędne znaczenie. Podobnie jak sama osoba Hildebranda, którego działania co do zasady nie są przecież sprzeczne z prawem, przynajmniej w świetle obowiązujących nadal reguł. Intencją Blochera było przede wszystkim wywołanie kolejnego, niezwykle chwytliwego tematu do dyskusji i przedstawienie SVP jako siły politycznej, stojącej na straży porządku, sprawiedliwości, działającej w imię ochrony reputacji banku centralnego. Może to przyczynić się do wzmocnienia topniejącego od pewnego czasu elektoratu ludowców. Warto przypomnieć, iż ich polityczna strategia bardzo często opierała się właśnie na wywoływaniu wrażliwych społecznie problemów. Dość wspomnieć o kwestiach związanych z relacjami z Unia Europejską czy polityką azylową.
Dyskusja będzie zatem trwała, a jej polityczne konsekwencje trudne są jak na razie do przewidzenia. Bardziej prawdopodobne jest natomiast ustanowienie nowych, bardziej jednoznacznych i przejrzystych zasad funkcjonowania SBN, co w rezultacie może wzmocnić zaufanie do szwajcarskiego sektora bankowego, a o to przecież najbardziej w tym wszystkim chodzi.