Amerykański kapitan uwolniony z rąk piratów
Amerykańscy komandosi uwolnili w niedzielę wieczorem kapitana Richarda Phillipsa, przetrzymywanego od czterech dni przez somalijskich piratów. Kilka dni wcześniej podobną, choć nie tak udaną, akcję przeprowadziły w Zatoce Adeńskiej francuskie siły specjalne.
Zgodę na zbrojne odbicie porwanego kapitana wydał sam prezydent Obama.
Richard Phillips jest kapitanem duńskiego kontenerowca "Maersk Alabama", który piraci porwali w środę rano (8.04.) gdzieś około 450 kilometrów na wschód od portu Eyl. Feralny statek wiózł w swoich ładowniach pomoc żywnościową dla mieszkańców Somalii i Kenii, a jego załogę stanowiło 21 obywateli USA.
Wieczorem tego samego dnia załoga podjęła jednak próbę odzyskania statku. Marynarzom udało się uwięzić jednego z piratów i zmusić resztę do ucieczki szalupami ratunkowymi. Piraci uprowadzili ze sobą kapitana. Rodzina twierdzi, że sam oddał się w ich ręce, by zagwarantować bezpieczeństwo reszcie załogi. Załoga "Maersk Alabama" uwolniła schwytanego pirata licząc, że w zamian jego towarzysze pozwolą Philipsowi wrócić, co się jednak nie stało.
W piątek (10.04.) francuscy komandosi również podjęli próbę uwolnienia zakładników z rąk piratów. Atak na opanowany przez porywaczy jacht zakończył się jednak tragicznie - zginął jeden z zakładników, 28-letni Florent Lemacon. Jego żona, syn i dwóch innych pasażerów jachtu ocalało. Zginęło również dwóch piratów.
Wody okalające Somalię należą do najniebezpieczniejszych na świecie. Od 1991 r., kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, kraj ten nie posiada bowiem efektywnie działającego rządu centralnego i pogrążony jest w zupełnym chaosie. Korzystając z tego pirackie gangi opanowały okalające Somalię wody i atakują przepływające pobliżu wybrzeży statki. Biorąc pod uwagę strategiczne położenie Somalii oraz przebiegające wzdłuż jej wybrzeży ważne dla światowej żeglugi szlaki komunikacyjne piratom nie brakuje łupu.
Aktywność piratów zmalała nieco w połowie 2006 r. gdy władzę w Mogadiszu i południowej Somalii przejęli surowo karzący bandytyzm islamscy fundamentaliści z Unii Trybunałów Islamskich. Gdy jednak obaliła ich popierana przez Zachód etiopska interwencja, chaos, a wraz z nim piraci, powrócił do Somalii.
Według danych Międzynarodowego Biura Morskiego w 2008 roku u wybrzeży Somalii około 130 statków padło ofiarą pirackich ataków, z czego około 50 porwano. Piraci wypuszczają je zwykle po uzyskaniu sutego okupu. W ich rękach znajduje się dziś 14 statków z około 200 osobami na pokładzie. Wśród nich jest norweski tankowiec "Bow Asir" z załogą, w skład której wchodzi pięciu polskich marynarzy.
Na wodach Zatoki Adeńskiej i Oceanu Indyjskiego prowadzone są cały czas działania antypirackie. Pływają tam okręty wojenne działające w ramach misji NATO i UE, specjalny zespół 5 floty USA oraz jednostki z różnych państw (m.in. Rosji, Chin, Indii i Malezji, a nawet Iranu). W pierwszych miesiącach 2009 r. wydawało się, że przyniosą one ograniczenie pirackiej aktywności, gdyż liczba ataków znacząco spadła. Dziś widać jednak wyraźnie, że to nie ograniczone i nieskoordynowane działania społeczności międzynarodowej, lecz pogoda ostudziła zapał piratów. Jak widać zresztą - nader chwilowo.
Na podstawie: news24.com. news.bbc.co.uk